KriSzu KriSzu
77
BLOG

O co chodzi Rosji?

KriSzu KriSzu Polityka Obserwuj notkę 11

W oczach cudzoziemców Polacy są narodem dziwnym. Nieustannie wracają do historii, rozpatrują wydarzenia nieraz sprzed kilku wieków. Gremialnie udają się w różne miejsca świata po to, by czcić miejsca związane z historią ich kraju. A to do Grunwaldu, a to do Monte Cassino, a to do Katynia. Wyprawa polskich urzędników do ostatniego z tych miejsc zakończyła się niedawno tragiczną lotniczą katastrofą.

Wyraz zdziwienia taką postawą Polaków dał ostatnio wicepremier Rosji Siergiej Iwanow. Zdumiony polityk będący prawą ręką Putina pytał polskiego dziennikarza: „dlaczego nie żądacie od Brytyjczyków odtajnienia dokumentów odnośnie śmierci gen. Sikorskiego? Myśmy w porównaniu z nimi odtajnili już bardzo dużo. Jest jasne, że to decyzja Stalina. Ale proszę zrozumieć, że to historia. To HI-STO-RIA!”

Dla cynicznych władców Kremla to polskie omotanie historią musi być rzeczywiście zdumiewające. Wszak dla nich przeszłość to jedynie instrument, który nadaje się do wykorzystania w polityce zagranicznej. Obecnie, gdy odtrąbiono „pojednanie” polsko-rosyjskie, Katyń stanowi dla nich niepotrzebną zawadę.

Czemuż więc ma służyć „pojednanie”, do którego ewidentnie dąży Rosja? Jaki interes chce Moskwa ubić z Polską ponad grobami Katynia?

Czytając ostatnio Salon24 można odnieść wrażenie, że Rosja pozbywszy się prezydenta Kaczyńskiego, tylko kombinuje, jak tu pożreć Polskę. Zostawiając na boku przyczyny smoleńskiej katastrofy (IMHO był to raczej nieszczęśliwy wypadek), jest to spojrzenie abstrahujące zupełnie od realiów. Nie zauważa się, że Polska będąca członkiem NATO i UE byłaby dla mocno wyleniałego rosyjskiego drapieżnika zbyt twardym kąskiem. Poza tym po drodze są jeszcze inne, znacznie łatwiejsze kąski. Jestem głęboko przekonany, że gra idzie o podział strefy wpływów we wschodniej Europie, w szczególności na Ukrainie. Od wielu miesięcy widać, jak w różnych mediach pojawiają się sugestie ze strony Rosjan odnośnie podziału Ukrainy na część „rosyjską” i „europejską”. Moskwa pogodziła się z tym, że cała Ukraina jest poza jej zasięgiem. Dąży zatem do takiego podziału tego kraju, który zagwarantowałby jej interesy (flota czarnomorska, rosyjskojęzyczny, uprzemysłowiony wschód) i (jej zdaniem) byłby do zaakceptowania przez... ano właśnie – Polaków, którzy są tak naprawdę motorem wschodniej polityki Unii i rzecznikiem Ukrainy w Europie. W tym celu kreśli się Polakom wizję rozbioru Ukrainy i odzyskania przez Polskę ziem na wschodzie. A że nie jest to utopia niech świadczy choćby informacja sprzed zaledwie 3 tygodni: „Radni Lwowa wolą być częścią Polski niż Rosji”. Bo nie łudźmy się – jeśli Moskwa zdecyduje się na rozbiór Ukrainy, Zachód przy biernej postawie Polski nie kiwnie nawet palcem.

Tak więc temu ma służyć to polsko-rosyjskie „pojednanie”. W oczach starego kagiebisty Siergieja Iwanowa widzę autentyczne zdziwienie: „Polacy, jak to, mamy z wami interes do ubicia, a wy ciągle o tej historii, o tym Katyniu? Zapomnijcie o Giedroyciu! Machniom?”

Z punktu widzenia amoralnych władców Kremla interes byłby „sprawiedliwy”, ponieważ obie strony zyskiwałyby na transakcji. W rzeczywistości byłby to nowy traktat ryski, cofnięcie się wstecz o 90 lat i groźba powtórzenia się tego wszystkiego, co tak boli w polsko-ukraińskiej historii. Czy tego chcemy?

KriSzu
O mnie KriSzu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka