Jeden z moich szefów używał często sformułowania "masturbation of mind". Zazwyczaj robił to dla określenia niekończących się, zagmatwanych korporacyjnych narad, czy też może burz mózgów, na końcu których nikt już nie pamiętał, o czym była mowa na początku. Być może miał na myśli skomplikowane sprawy, które były przedmiotem owych dyskusji, albo nawet perwersyjną przyjemność, którą (znowu być może) jakiś "dilbert" przy tej okazji odczuwał, ale nie mam pewności. W każdym razie przypomniało mi się to powiedzonko dzisiaj po przeczytaniu tegoż artykuliku na stronie Wyborczej:
http://wyborcza.pl/1,76842,7869746,Adam_Michnik__dlaczego_podpisalem_sie_na_liscie_Jaroslawa.html
Oto "lemingi", które tak trafnie opisał Ziemkiewicz w "Michnikowszczyźnie", a w których istnienie w czystej postaci ciężko mi było uwierzyć, mają swoje "masturbation of mind". Okazało się, że Michnik złożył swój podpis pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta i to przerasta możliwości zrozumienia owych lemingów. Jeśli ktoś nie wierzy, służę cytatą:
Jestem w wielkim szoku po przeczytaniu wywiadu z posłem Poncyliuszem z PIS na onet .pl o poparciu na listach wyborczych kandydata na prezydenta RP Jarosława Kaczyńskiego przez red. Adama Michnika! Trudno mi uwierzyć, mam nadzieję, że to jakaś podpucha. Anna O.
Sam Nadredaktor poczuł poczuł się w obowiązku wytłumaczyć swoim wyznawcom, dlaczego poparł Kaczyńskiego, wygłaszając tyradę w swoim stylu.
Gdy to wszystko czytam, zastanawiam się, kto komu zrobił większe "masturbation of mind". Michnik swoim wyznawcom, czy oni w odpowiedzi jemu?
Komentarze