Do Polski przylecieli geje z fatalnego prezydenckiego orędzia - Brendan Fay i Tom Moulton. Nie bardzo wiadomo, po co. Nie po to, by spotkać się z L. Kaczyńskim, bo przecież wiadomo, że ich nie przyjmie. Nie po to, by pójść na mszę, bo w Nowym Jorku kościoły jeszcze stoją. Chyba po to, by się trochę polansować - pod kościołem (a nuż ciemnogród da się sprowokować) i wcześniej blokując Okęcie.
Kiedy tak sobie oglądam obrazki z ich przybycia, przypomina mi się scena z komedii "Kochaj albo rzuć". Kargul i Pawlak przylatują do USA, kręcą się po lotnisku i zaczepia ich aktywista gejowski prosząc o datek na jego organizację. Gdy do Pawlaka dociera, z kim ma do czynienia, odparowuje: "A niech poszuka głupszego od siebie!".
Co i ja "małżeństwu" z USA zalecam.
Gej z "Kochaj albo rzuć".