Krokodyl Giena Krokodyl Giena
531
BLOG

Audyt TVP pod czujnym okiem gen. Petelickiego

Krokodyl Giena Krokodyl Giena Polityka Obserwuj notkę 21

W moim poprzednim poście opisałem jak renomowane firmy doradcze Ernst&Young i Deloitte zatrudniają generałów Petelickiego i Czempińskiego w celu wykorzystania ich „haków” przy przetargach na prace doradcze w spółkach państwowych. Polecam państwu tę lekturę: http://krokodylgiena.salon24.pl/56274,index.html,

tym bardziej, że niniejszy post jest niejako kontynuacją poprzedniego.

 

Szczerze powiedziawszy nie przypuszczałem, że temat ten stanie się nagle całkiem aktualny za sprawą przetargu na audyt w TVP. Otóż wczorajsza Rzepa podała informację (http://www.rp.pl/artykul/5,84175.html), że przetarg na audyt w TVP wygrał nie kto inny jak właśnie Ernst & Young. Cóż za zbieg okoliczności! Ale po kolei. Cytuję Rzepę:

„O zarządzeniu audytu w TVP zdecydował Minister Skarbu, który chce skontrolować m.in. umowy o pracę z ostatniego roku, finansowanie programów "Przebojowa Noc" i "Gwiazdy Tańczą na lodzie" oraz stan zaawansowania prac nad wspólnym projektem TVP, Polskiego Radia oraz Polkomtel S.A. w sprawie budowy naziemnej telewizji cyfrowej. Ponadto minister chce poznać wieloletnią strategię programową TVP, stan przygotowań do transmisji Euro 2012 oraz Olimpiady w Pekinie, stan negocjacji z Polsatem w sprawie odkupienia praw do częściowej transmisji finałów piłkarskich mistrzostw w 2008 r. Minister zapytał też o przyczyny "utrzymującej się tendencji spadku oglądalności głównych anten TVP" oraz o zasady korzystania przez Spółkę z usług technologii satelitarnej (SES ASTRA, Eutelsat).”

 Zanim przejdziemy do „pastwienia się” nad tematem podajmy za Rzepą jeszcze kilka informacji, które będą nam w rozważaniach potrzebne:
  1. W sumie do przetargu stanęły tylko dwie firmy: oprócz E&Y audyt TVP chciał też przeprowadzić PricewaterhouseCoopers (inna firma z wielkiej czwórki).
  2. W ogłoszeniu o przetargu proponowano cenę 300 tys. zł, obaj oferenci proponowali zaś kwotę ok. 700 tys. zł.
  3. Komisja Przetargowa miała możliwość unieważnienia przetargu, ostatecznie jednak po konsultacji z zarządem TVP wyrażono zgodę na wyższą kwotę. Według TVP kryterium wyboru E&Y, a nie PricewaterhouseCoopers była nieco niższa cena.
  4. Zgodnie z ogłoszeniem o przetargu wstępny raport z jego wynikami ma powstać do 11, a ostateczny do 18 lutego, do 21 lutego raport z audytu ma być przedstawiony radzie nadzorczej TVP, a Ministrowi Skarbu do 28 lutego.

Informacja w Rzepie jest trochę nieścisła. Na stronie TVP  http://ww7.tvp.pl/zamowienia/auction_result.php?id=84możemy przeczytać, że PwC zaproponował cenę 837 tys. zł, zaś E&Y 720 tys. zł. Mniejsza z tym. 

Do rzeczy. Pod moim poprzednim postem wywiązała się dyskusja z Platosem na temat zjawiska, które ja nazywam „przetargiem z zamówionymi tezami”. Otóż, załóżmy, że jest firma, w której ktoś chce przeprowadzić jakieś zmiany. Załóżmy, że tym kimś jest prezes firmy (ale mógłby to być również członek zarządu lub ktoś z rady nadzorczej). Prezes ma gotowy plan zmian. Problem w tym, że plan jest bolesny lub też niewygodny dla kogoś innego albo istnieją dla planu prezesa plany alternatywne. Prezes więc potrzebuje kogoś „z autorytetem” (mniej więcej tak, jak Tusk Bartoszewskiego), kto doda mu siły przekonywania. Prezes wybiera więc sobie „na boku”  renomowaną firmy doradczą (taką jak np. Ernst&Young), która zgadza się na wykonanie usługi zarekomendowania powiedzmy zarządowi firmy takich zmian jakich prezes sobie życzy. Oczywiście cicha umowa pomiędzy prezesem a firmą doradczą nie jest spisywana dosłownie. Zapisany jest tylko zakres prac, termin odbioru i pozostałe mniej ważne warunki zamówienia.Wydaje mi się, że takie praktyki są nagminne.  

Występuje tu jednak pewien problem. Otóż prezes, żeby nie narazić się na zarzut zaklepania tez, powinien zorganizować przetarg. Jeśli jednak przetarg zostanie zorganizowany bezstronnie, kryteria wyboru będą ściśle określone, to być może firma, z którą prezes zaklepał tezy nie wygra. No załóżmy, powiedzmy, że druga firma będzie równie renomowana i do tego zaproponuje cenę o jedną trzecią mniejszą. Żeby takie ryzyko wyeliminować stosuje się różne techniki. Najbardziej brutalną jest dawanie cynku „zaprzyjaźnionej” firmie o cenie jaką zaproponowała firma konkurencyjna. Firmy często składają oferty „na 5 minut przed deadlinem” m.in po to, żeby uniemożliwić domniemanej firmie zaprzyjaźnionej poprawianie parametrów cenowych umowy. Stąd zdarzają się czasami „cudowne” poprawki oferty zaprzyjaźnionej firmy po terminie złożenia ofert. Drugą techniką nieco bardziej subtelną jest takie „prowadzenie” oferentów niezaprzyjaźnionych, aby złożyli oni oferty o żądanych parametrach. Powiedzmy prezes może zasugerować firmie niezaprzyjaźnionej, że jeśli cena będzie X, to powinni wygrać przetarg. Wtedy firma zaprzyjaźniona daje X minus coś i jesteśmy w domu. 

Ok. Wiadomo już do czego zmierzam. Nie mam oczywiście żadnych twardych dowodów na to, że właśnie rozstrzygnięty przetarg na audyt TVP to przetarg z zamówionymi (przez ministra skarbu) tezami. Istnieje jednak kilka poszlak świadczących o wysokim prawdopodobieństwie takiej sytuacji. Po pierwsze, do przetargu przystąpiły tylko dwie firmy. Po drugie, o dziwo, jedna z nich podała „nieco” niższą cenę (zapisując to równaniem: „nieco” = X – (X – coś)=117 tys. zł ;-)). Cóż za zbieg okoliczności. Fakt istnienia tylko dwóch oferentów można próbować wytłumaczyć na dwa sposoby. Pierwszy to taki, że w tej chwili trwa okres audytowy i pracownicy firm audytorskich mają kupę roboty z już zakontraktowanymi pracami. Stąd być może inne firmy nie znalazły wolnych „zasobów ludzkich” (nie znoszę tego wyrażenia sprowadzającego pracownika do „zasobu”, ale nie o tym chciałem). Drugie tłumaczenie to takie, że pozostałe firmy odstraszyła propozycja niskiej ceny ze strony TVP (300 tys. zł, ponad dwa razy mniej niż zakontraktowana cena). Dla kogoś, kto zna działalność firm konsultingowych w Polsce oba wytłumaczenia wydadzą się mało przekonujące. Po pierwsze dlaczego akurat E&Y i PwC nie przestraszyły się owych 300 tys. i co ważniejsze bez skrupułów zaproponowały ponad dwa razy wyższą cenę? Po drugie, firmy konsultingowe nawet w okresach audytowych są w stanie wygospodarować wolne zasoby. Konsultanci z firm wielkiej czwórki są znani z ostrej orki do późna w nocy, szczególnie w okresie audytowym. Orka do 20.00 czy też do 24.00 do żadna różnica dla młodego człowieka, który bardzo chce „zrobić karierę”. Jest jeszcze trzecie wytłumaczenie: firmy odstraszyła „polityczność” całego przedsięwzięcia i podejrzenie o zamówienie tez, ale dajmy już spokój tym dywagacjom. 

To co jeszcze zastanawia to dość ostre tempo prac. Wstępny raport ma być już gotowy 11 lutego. To mniej niż miesiąc. Trochę to śmierdzi „zamówioną tezą”, czyż nie? Z tego co wiem E&Y nigdy Telewizji Polskiej SA nie badał, więc tej spółki nie zna. Niecały miesiąc na porządne wykonanie prac przy tym zakresie? Aż boję się zapytać o to, czy aby na pewno Ernst&Young posiada wystarczające kompetencje w zakresie „budowy naziemnej telewizji cyfrowej” czy też „technologii satelitarnej SES ASTRA i Eutelsat”. 

Swoją drogą to trochę dziwne, że minister skarbu nie może swoimi ludźmi wykonać tej roboty. Przypomnijmy część zakresu prac:

minister chce poznać wieloletnią strategię programową TVP, stan przygotowań do transmisji Euro 2012 oraz Olimpiady w Pekinie, stan negocjacji z Polsatem w sprawie odkupienia praw do częściowej transmisji finałów piłkarskich mistrzostw w 2008 r.Czy minister Skarbu nie może po prostu poprosić władze TVP o te informacje i się z nimi zapoznać? Czy trzeba wynajmować firmę konsultingową za 700 tys. zł aby uzyskać informacje o jakiejś strategii firmy? Nie powiedziałbym, żeby było to zbyt gospodarne i profesjonalne. Ale może taka jest właśnie cena za przetarg z zamówionymi tezami? 

Interesujące jest tutaj pytanie o rolę gen. Petelickiego (przypomnijmy: pracownika firmy Ernst & Young) w całym tym zamieszaniu (Muszę przyznać, że Platos w swoim komentarzu do mojego poprzedniego wpisu wykazał się czujnością godną ważki). Trudno tu cokolwiek rozstrzygać. Czy pośredniczył w jakoś w całej operacji? Czy użył swych „wdzięków”? Czy „wykazał się skutecznością”? Czy może i tym razem „rozmawiał z pozycji siły”? Trudno stwierdzić. Zadajmy jeszcze dwa interesujące pytania (jedno retoryczne):

  1. Jakiś czas temu widziano gen. Czempińskiego (tego z innej firmy doradczej z wielkiej czwórki: Deloitte) wychodzącego z pokoju sejmowego PO (http://janpospieszalski.salon24.pl/45150,index.html). Czy czasem ktoś z dziennikarzy nie widział gen. Petelickiego wychodzącego z budynku ministerstwa skarbu?
  2. Jak pisałem w moim poprzednim tekście gen. Petelicki rozdawał swego czasu wizytówkę „doradcy strategicznego premiera Leszka Millera”. Czy niedługo nie zacznie rozdawać wizytówki doradcy premiera Tuska (np. do spraw fuzji i przejęć)?

Przejęcie TVP przez PO to dla tej partii sprawa kluczowa z politycznego punktu widzenia. Widać, że PO chce to zrobić bardzo szybko (czyżby do końca lutego?). Wygląda na to, że chce przy tym wesprzeć się autorytetem firmy o ładnie brzmiącej nazwie tak, by sprawa wyglądała bardziej „obiektywnie”.  Jest jest w tym wszystkim pewne: gen. Petelicki i jego „specjalna” drużyna na pewno na audycie TVP nie straci... 

P.s.1 Żeby dodać siły argumentu do powyższego wywodu można by spróbować wczytać się w SIWZ, czyli Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia. Niestety w Internecie jest udostępnione tylko ogólne ogłoszenie http://ww7.tvp.pl/zamowienia/files/auctions/700dd64680f4df39f243a4cadec243bc.pdf,

zaś po SIWZ trzeba się zgłosić fizycznie do Sekretariatu Rady Nadzorczej TVP (tak w każdym razie jest napisane w ogólnym ogłoszeniu).

 

P.s.2 Dziękuję „trzymilionowemu.postowi” za zwrócenie mi uwagi na cytowany artykuł z Rzepy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka