A więc stało się, wybory przezydenckie w Stanach wygrał Donald Trump, człowiek przez wszystkich określany jako wielka niewiadoma, co do sposobu sprawowania „władzy” nad tym najsilniejszym państwem na świecie. Specjalnie użyłem cudzysłowu, bowiem należę do osób przekonanych o tym że demokracja, to tylko taki sposób manipulacji ludźmi, aby myśleli, że coś od nich zależy, choć w rzeczywistości to tylko teatralna dekoracja. Jednak wygląd dekoracji, też coś może sugerować, np. to czy będzie grana komedia, czy też dramat. Podobnie jest z wyborem Trumpa na prezydenta USA, oraz tym jaką jest osobą i co obiecywał podczas swojej kampanii wyborczej. Oczywiście demokracja przyzwyczaiła nas już do tego, że zwykle deklaracje przedwyborcze niewiele mają wspólnego z praktyką rządzenia, ale przynajmniej jakiś zarysowany w czasie kampanii nurt rządzenia pozostaje. Myślę, że podobnie będzie z nową władzą w Białym Domu. Patrząc na ogólne podejście Trumpa do polityki zagranicznej, można sądzić że nastąpią znaczące zmiany i przetasowania w układach sił. Pisałem już wcześniej, że Rosja i USA, mają wspólnego wroga w postaci Chin i ich dotychczasowy „konflikt”, czy też zaostrzenie wzajemnych relacji jest reżyserowany wyraźnie na pokaz. Nadejście pragmatycznego prezydenta USA, wyprostuje tą niezgodność i zapewne już niedługo dojdzie do spektakularnego porozumienia pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem w zakresie poszanowania wzajemnych stref wpływu, które będą ponownie i tym razem dokładnie określone. Ponieważ Niemcy znajdują się pod protektoratem Stanów, nasz zachodni sąsiad nie wykona żadnego ruchu, mogącego zagrozić interesom USA. Tak więc między bajki można włożyć koncepcje potencjalnego porozumienia gospodarczo-militarnego między Niemcami i Moskwą, który to układ mógłby podkopać pozycję Waszyngtonu w Europie. Nic z tych rzeczy. Dlatego spokojnie można przewidzieć pozostawienie strefy Europy Środkowej Rosji. Już nawet czynione są pierwsze nieśmiałe ruchy, aby wydzielić kraje Środkowej Europu poza struktury EU – jak nagonka na antydemokratyczne skrzywienie w Polsce, czy też autorytarne rządy Orbana.
Rosja jaka jest każdy widzi. Niby groźna i potężna, ale zapijaczone struktury urzędnicze czynią z niej słonia na glinianych nogach. Jeżeli uda się stworzyć sprawną organizację, bez agenturalnych powiązań, wówczas można myśleć nawet o wybiciu się na prawdziwą niepodległość. Oczywiście nie mam tu na myśli pojedynczego kraju jak Polska, ale grupy krajów powiązanych silnym sojuszem gospodarczo-militarnym. Kto wie, czy nieśmiałe próby nawiązania relacji z Białorusią jakie nasz rząd niedawno czynił, nie są zapowiedzą czegoś poważniejszego w przyszłości. Tak więc uważam, że scena teatru polityki zagranicznej zapowiada nową sztukę – zupełnie odmienną od tej, która była grana w poprzednich latach i dotyczy to w dużym stopniu naszego podwórka.
A swoją drogą, czy nie nie jest traf, że podpisano umowę CETA jeszcze przed wyborami prezydenckimi w Stanach. Niby to jest umowa pomiędzy Kanadą a EU, jednak przerośnięcie gospodarki Kanady przez korporacje amerykańskie, czyni z niej de facto umowę pomiędzy Ameryką Północną a EU. Teraz Trump może w spektakularny sposób zerwać rokowania umowy TTiP, co zresztą obiecywał w czasie swojej kampanii, a i tak nie naruszy to interesów rodzimych korporacji.
Inne tematy w dziale Polityka