Tydzień temu napisałem, że miejscem katolika nie jest kruchta, a hierarchia nie ma prawa wskazywać wiernym politycznych wyborów. Aby katolicki naród nie dokonywał poplątanych świeckich wyborów, musi mieć jasne wskazanie swoich pasterzy o tym, jak postępować.
Gdyby dziś tak skrupulatnie głoszona filozofia, że Kościół nie ma prawa zabierać głosu w kwestiach politycznych była stosowana przez prymasa Wyszyńskiego, to moglibyśmy do dziś marzyć o tym, kiedy pokonamy komunizm.
Gdyby Kościół zawsze postępował według zasady, iż cesarzowi zawsze należy oddawać co cesarskie, to może Polska byłaby do dziś krajem żyjącym pod trzema zaborami.
Hasła potrzeby apolitycznego kościoła głoszą ci, którzy mają w tym polityczny interes. Pełni oburzenia są ci, którzy wyłuskają, że jakiś proboszcz zabrał głos w kwestiach społecznych, bądź politycznych. Natomiast nic wielkiego się nie dzieje, gdy jakiś aktorski cielec niszczy świętą księgę. A kościołowi wara od polityki. Ojciec Rydzyk jest politycznym przekleństwem świeckiej prawicy nie dlatego, że wyznaje swoje polityczne preferencje, ale że dopuszcza na antenę przedstawicieli tylko jednej opcji.
Mówi się, że imperium Rydzyka głosi jednostronne poparcie, i że to polityczny grzech. Pomija się milczeniem fakt, że imperia Michnika, Solorza i Waltera służą bez umiaru także jednym, tylko innym niż Rydzyk.
Wiadomo tymczasem, że poprawni politycznie biskupi popierają także jednych, innych, niż Rydzyk. I nie ukrywają tego w publicznych wypowiedziach. Natomiast prowincjonalny wikary przyłapany na jakiejś politycznej preferencji będzie z pewnością wytykany w prasie jako odszczepieniec, który powinien wyspowiadać się z grzechu polityczności niepoprawności u swojego arcypasterza.
Kościół w Polsce ubolewa i narzeka na upadek moralny. Wskazuje przy tym na fakt, że obrona chrześcijańskich wartości jest polską powinnością. Kościół boi się pójść o krok dalej i wskazać politycznie skuteczne narzędzie dla obrony tych wartości. Kościół nie idzie tutaj za wskazaniem swojego Mistrza i Założyciela, który nakazywał głosić prawdę. Chrystus nakazywał opowiadać w świetle dnia to, co mówią w ciemności. Nikt nie zapala lampy – mówił Jezus, aby nakrywać ją garnkiem. Stawia ją raczej na świeczniku, aby widoczne było światło. Nie ma bowiem nic co dałoby się ukryć.
- Co słyszycie na ucho, krzyczcie głośno na dachach – nauczał Jezus.
Sprzeniewierza się więc Ewangelii duchowny, który postępuje wbrew temu nauczaniu i boi się głośno powiedzieć, co jutro nakaże mu głosić sumienie.
Inne tematy w dziale Polityka