Nie będzie to notka o „Beskidzkich rekolekcjach” Wandy Półtawskiej, choć polecam tę książkę (wraz z uważną lekturą przedmowy oraz wypowiedzi krytyków książki) wszystkim tym, którzy chcą zrozumieć Kościół instytucjonalny.
Zrozumieć i pokochać.
Dzielnych mężczyzn i ofiarne kobiety.
O wąsatym pajacyku i jego przygodach pod krzyżem pisałem poprzednio - kto znalazł analogię do prezydenckiego krzyża, ten znalazł ;)
I w tym świadectwie będą też pewne analogie…
Posłuchajcie:
Rekolekcje o pilotowaniu.
To znak jaki dał nam Ten, który kocha nas najbardziej. Znak odczytany jako ZADANIE a nie tylko „pojednanie” z bliźnimi.
Wydawało się, że usłyszymy o sprawach czysto technicznych: jak zapewnić sprawność całego „urządzenia”, co się powinno wydarzyć po kolei, co mówić, kiedy i komu. Przygotowaliśmy się do przyjęcia wielu teczek z pełną dokumentacją …
Tymczasem Pan Bóg nie działa w schematach.
Para pilotująca (tu nie było pierwszego i drugiego pilota) powoli wstaje, przesuwa się na środek zgromadzenia, obraca się i chwyta się za ręce. Tylko świadectwem miłości możemy pokazać innym Jezusa. Tylko poprzez spotkanie z nim w modlitwie i życiu sakramentalnym.
A zdobycie wiedzy to nie koniec. Co dalej – jak już ją posiądziemy?
Znak musi być odczytany jako zadanie.
Jakie zadanie postawiłeś sobie po poznaniu prawdy?
Wstąpiłem do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka – w intencji wszystkich uzależnionych od Internetu - uzależnionych od tego wszystkiego co w internecie grzeszne. Modlitwa i post. Wyznaczony sobie post to niepicie alkoholu.
Tak, jestem wąsatym pajacykiem, chcę słuchać mego Pana. Jestem tylko Jego narzędziem.
„Czyste szaleństwo”- całkowicie dobrowolne.
Chciałem się podzielić tym z Wami.
Krzesimir
Inne tematy w dziale Rozmaitości