Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak
3558
BLOG

Powstania, spór o realpolitik i narodowe kompleksy

Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

 Z zainteresowaniem śledzę debatę wokół kolejnej rocznicy Powstania Warszawskiego i książki Piotra Zychowicza "Obłęd 44". Raczej bez wielkich emocji, bo wszystkie argumenty z obu stron w tej dyskusji padły dawno temu, zanim jeszcze powstanie wybuchło.

Mi oczywiście bliska jest tradycja NSZ, które mimo krytycyzmu brały udział w Powstaniu (tu więcej: http://tnij.org/x32g) i gorzkie opinie środowiska narodowego, które wyrażał m.in. prof. Wiesław Chrzanowski (tu wywiad: http://tnij.org/x34a).

Wydaje się, że wszyscy (czyli zarówno krytycy decyzji o wywołaniu Powstania jak i jej zwolennicy czy "usprawiedliwiacze") potrafimy wspólnie obchodzić tę rocznicę i to jest OK. Mimo nieuniknionych i pożytecznych zarazem sporów o formułę samych obchodów ("upamiętaniać"? "świętować"?).

To co natomiast wydaje mi się symptomatyczne, to ton wypowiedzi niektórych przeciwników realistycznego osądu decyzji o wywołaniu powstania (a nie bohaterskiej walki samych powstańców!!). Wszelkie granice pobił publicysta związany kiedyś z Wprost, a obecnie z Sieciami, Stanisław Janecki. Oto wnioski do jakich doszedł:

"Z odkryć zwolenników realpolitik płyną praktyczne wnioski. Przede wszystkim ten, że walka z najeźdźcami i okupantami jest skrajną głupotą, a kolaboracja z nimi najwyższą formą patriotyzmu, bo chroni substancję narodową. Tchórzostwo jest cnotą, zaś odwaga ciężkim grzechem. (...) Nieuchronną konsekwencją realpolitik i pragmatyzmu powinno być uznanie generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka za wzorcowych polskich patriotów, realistów i osoby głęboko mądre." (tutaj cały tekst: http://tnij.org/x33e)

Można stwierdzić, że to reductio ad absurdum, ironiczny pamflet.

Chyba jednak nie do końca.

Oto jak skomentowała ten tekst dyrektor TV Biełsat Agnieszka Romaszewska na swoim facebooku:

"Wreszcie ktos to powiedział otwartym tekstem, bo mnie się już wnętrzności od tego realizmu wywracały. Archetyp polskości taki jaki sie ufromował przez wieki ma wiele wad, ale posiada tez niezaprzeczalne i charakteryzujące go, zalety: umiłowanie WOLNOŚCI, odwagi i poświecenia dla Ojczyzny. Jeżeli tego się wyrzekniemy, zostaniemy, nieudanym, balaganiarskim malym kraikiem w prowincji Europy. Pomysł fundamentalnego dyskredytowania swoich bohaterów (nawet jeśli popełniali czyny nierozważne albo się mylili) podważa sens istnienia polskosci jako takiej. Bo innej nie ma." (tu cała dyskusja:  http://tnij.org/x32w)

Wypowiedź ta potwierdza moje przypuszczenia, które formułowałem już od dawna obserwując publicystykę zwolenników "inżynierii mitu narodowego" takich m.in. jak Piotr Zaremba czy prof. Nowak. Odrzucenie racjonalnej dyskusji o błędach politycznych i militarnych przeszłości wynika często z kompleksów i bardzo niskiej narodowej samooceny. Z obawy, że bez wiary we własne szaleństwo (vide komentarze redaktora [p] na Pitu Pitu) "zostaniemy - jak pisze Romaszewska - nieudanym, balaganiarskim malym kraikiem w prowincji Europy". Obawy że próba poważnej dyskusji, krytycznego namysłu, musi się skończyć zanikiem tożsamości narodowej (A. Romaszewska niemal wprost to napisała).

Ja takiej obawy nie mam i nigdy nie miałem. Może dlatego, że II Rzeczpospolita to dla mnie nie tylko Piłsudski i Sanacja, a Państwo Podziemne to nie tylko AK. Moje myślenie kształtowało się na nieustannym porównywaniu różnych doświadczeń i punktów widzenia. Mam wrażenie, że ludzie tacy jak Janecki czy Romaszewska, zostali wychowani w jakimś jednorodnym patriotycznym kanonie. I teraz jako agresję przeciw samej polskości odbierają fakt, że ktoś podchodzi do tego kanonu krytycznie, bez nabożeństwa.

Może warto po prostu rozszerzyć perspektywę?

 

PS

Ciekawym punktem widzenia podzielił się prof. Jacek Bartyzel, według niego Powstanie Warszawskie nie tyle pozwoliło podtrzymać pewną formę tożsamości narodowej, co raczej zamknęło pewien jej rozdział:

"Po prawie 70 latach jest przecież zupełnie jasne, że Powstanie Warszawskie nie przedłużyło, tylko definitywnie zakończyło cykl insurekcyjno-romantyczny w historii Polski, zapoczątkowany Konfederacją Barską. I nie jest to tylko kwestia traumy. Polacy naprawdę dobrze przerobili tę powstańczą lekcję i odzyskany instynkt samozachowawczy nigdy już nie pozwolił im posunąć się o krok dalej, niż w danych warunkach możliwe, ani w 1956, ani w 1980/81, ani w okresie stanu wojennego. Rzekłbym nawet, że w 1988/89 wykazali nadmiar ostrożności." (tu całość komentarza: http://tnij.org/x4eg)

Byłoby to chyba spojrzenie bliskie pesymistycznym diagnozom prof. Legutki z "Eseju o duszy polskiej".

Ostatnio rzadko na s24, częściej na facebooku, gdzie prowadzę Krzysztof Bosak | MIKROBLOG Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura