W katedrze św. Wita zakończyły się uroczystości żałobne śp. Vaclava Havla. Wśród tysiąca osób uczestniczących we mszy świętej byli też przywódcy państw (prezydenci lub premierzy): Austrii, Gruzji, Francji, Słowacji, Słowenii, Węgier i inni. Polska niestety obniżyła rangę swojej delegacji – prezydenta reprezentował Lech Wałęsa, a premiera minister Bogdan Zdrojewski. Przykre to, bo i Komorowski, i Tusk odwołują się nie tylko do korzeni solidarnościowych, ale także do opozycji antykomunistycznej lat 70. Właśnie dla nas, ludzi tamtej opozycji, Vaclav Havel był prawdziwym autorytetem i symbolem oporu. Na wieść o śmierci byłego prezydenta Republiki Czeskiej, ale i dawnego dysydenta, wspominano również piękną historię naszej bliskiej polsko – czesko – słowackiej współpracy z tamtego okresu. Jakże chętnie cytowano Havla mówiąc o sile bezsilnych. Ale wyjazd do Pragi to już zbyt duży wysiłek dla jaśnie nam panujących. Wstyd wobec Braci Czechów.
Inne tematy w dziale Polityka