Tekst ten opublikowałem 7 lipca w Gazecie Wrocławskiej Polska The Times:
Zmarły pół roku temu były prezydent Republiki Czeskiej Vaclav Havel został uhonorowany we Wrocławiu nazwaniem jego imieniem nowego ronda w centrum miasta. Cieszę się z tej decyzji radnych miejskich. Jest to dodatkowa forma hołdu złożona człowiekowi, który otrzymał wcześniej tytuł honorowego obywatela miasta, doktora honoris causa naszego uniwersytetu, a także nagrodę Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Dwukrotnie gościł w naszym mieście, a w czasach komuny miał bardzo ścisłe relacje z polską, a wrocławską w szczególności, opozycją demokratyczną. W dniu pogrzebu tak bliskiego nam Czecha pisałem o wstydzie, jaki Polsce przyniosła nieobecność na uroczystościach żałobnych prezydenta Komorowskiego i (lub) premiera Tuska. Dlatego dobrze, że chociaż w tym wymiarze lokalnym tę winę zmazujemy.
Nie sposób jednak w tym kontekście nie ponowić pytania, dlaczego własnego prezydenta Polacy, a w tym konkretnym przypadku wrocławianie, nie chcą w podobny sposób uhonorować?
Czy można na poważnie brać argumenty jego przeciwników? Przypomnijmy, co mówili oponenci: prezydent Lech Kaczyński nie miał nic wspólnego z Wrocławiem. Czy głowa państwa musi mieć jakieś szczególne więzi z każdą miejscowością w kraju? A może trzeba się tu urodzić, aby wrocławianie raczyli kogoś uznać za godnego powieszenia niebieskiej tabliczki z nazwiskiem?
Prezydent przez sam fakt pełnienia tej funkcji z woli Narodu wyrażonej w powszechnych wyborach jest związany z każdym miejscem swojej Ojczyzny, tylko część wrocławian nie chce przyjąć tego do wiadomości. Ale nawet na tak prymitywny argument mogę też odpowiedzieć inaczej. Lech Kaczyński pełniąc godność Prezydenta Rzeczypospolitej był we Wrocławiu czterokrotnie: tuż po wyborach jesienią 2005 roku, w grudniu 2006, w sierpniu 2007 i w lutym 2009. Ten ostatni raz przyjechał tu, aby osobiście wręczyć pierwszemu Dolnoślązakowi najwyższe polskie odznaczenie, Order Orła Białego. Osobą odznaczoną był powszechnie szanowany kardynał Henryk Gulbinowicz. Wtedy mieliśmy już do czynienia z, jak to określił publicysta Piotr Zaremba, przemysłem nienawiści skierowanym przeciwko Prezydentowi. Miało to swój praktyczny wyraz w tym, że ówczesny platformiany wojewoda Jurkowlaniec nie pofatygował się na lotnisko, aby głowę państwa powitać. Ale wrocławianie reagowali inaczej: tłumy na spotkaniach z Prezydentem w Operze i w auli Uniwersytetu Ekonomicznego, czy też bardzo serdeczne spotkanie ze słuchaczami Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych.
Wracając do argumentu o związkach z miastem. Odwrócę ten problem i spytam, co wspólnego z Wrocławiem miał przedwojenny prezydent Ignacy Mościcki? A premier i Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski? A może Hugo Kołłątaj? Wszyscy ci ludzie mają swoje ulice w naszym mieście.
A może ktoś uważa, że decyduje miejsce urodzenia i zamieszkania? W takiej sytuacji Adamowi Mickiewiczowi należy się ulica tylko w Nowogródku i Wilnie, Mikołajowi Kopernikowi w Toruniu i Fromborku, a Jackowi Kuroniowi we Lwowie i Warszawie? Ale oni też mają swoje ulice we Wrocławiu. Co więc znaczy: mieć coś wspólnego z Wrocławiem?
Zawsze w takich dyskusjach pojawia się też argument o kosztach (wymiana dokumentów, tabliczek, pieczątek z adresem itp.). Moja propozycja nie wiąże się z żadnymi kosztami dodatkowymi.
Widzę możliwą lokalizację, która spełnia powyższy warunek bezkosztowości, a jednocześnie nie jest zapuszczonym zaułkiem na obrzeżach miasta. W centrum są dwie ulice mające tego samego patrona: nad rzeką Oławą u ujścia do Odry jest Wybrzeże Juliusza Słowackiego, a w pobliżu, po drugiej stronie przejścia podziemnego, idąc od Urzędu Marszałkowskiego, znajduje się aleja Juliusza Słowackiego. Ta ostatnia jest niezabudowana i bez problemu można by zmienić jej nazwę. Oczywiście można poszukiwać i innych propozycji.
Apeluję do radnych miejskich o przyjęcie stosownej uchwały, a do wrocławian (w tym oczywiście i radnych) o odrzucenie partyjnej nienawiści i zaakceptowanie faktu, że mówimy o uhonorowaniu Prezydenta Rzeczypospolitej, który tak wiele zrobił dla budowy podmiotowości Polski, a oddał życie na służbie, w drodze do tak ważnego i symbolicznego miejsca, jakim jest dla Polaków Katyń.
Inne tematy w dziale Polityka