We Wrocławiu radni wojewódzcy SLD planują, że w 90. rocznicę zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza, sejmik przyjmie apel w sprawie potępienia przejawów rasizmu, nacjonalizmu i ksenofobii.
Czerwoni przez dziesięciolecia przekonywali nas, że potrafią różne izmy wypalać gorącym żelazem. Robili to tak skutecznie, że w polskiej konstytucji propagowanie symboli komunizmu jest zakazane na równi z symbolami nazistowskimi i faszystowskimi. A jednak pogrobowcom polskich komunistów ciągle się coś kojarzy. Pytam tylko, dlaczego prezydent Narutowicz przypomina im o rasizmie? Ani on Chińczyk, ani Murzyn, ani nawet Żyd. Ale skoro narodowiec zabił prezydenta, to wg czerwonych musiał też być rasistą.
Po ostatnich medialnych i politycznych (platformianych i lewackich) nagonkach na prawicę nic właściwie nie powinno dziwić. W walce z mową nienawiści nieocenionym ekspertem dalej pozostaje Niesiołowski a internetowe publikacje, tudzież kościelne kazania, chce kontrolować facet z tytułem ministra, za komuny zarejestrowany jako TW.
Gdyby jednak nasi wrocławscy postkomuniści szukali uzasadnienia, dlaczego śmierć sprzed 90 lat ma być dla nich użyteczna, to podpowiadam: ojciec Gabriela Narutowicza był właścicielem wsi na Żmudzi o dźwięcznej nazwie Brewik. A tu o skojarzenia już łatwiej.
Inne tematy w dziale Polityka