Kiedyś najważniejszy po Tusku polityk Platformy, od czasu afery hazardowej jest nieustannie przez lidera PO upokarzany. Najpierw po cmentarnych rozmowach jego dolnośląskich partyjnych kumpli stracił posadę wicepremiera, potem po wyborach parlamentarnych musiał ustąpić miejsca na fotelu marszałka sejmu skompromitowanej towarzyszce Kopacz. Mimo to udaje lojalnego współpracownika premiera, zawsze chętnie uzasadnia decyzje rządu, chociaż nie jest jego członkiem. Liczy zapewne, że przy kolejnych rozdaniach wróci do łask (czytaj: na wysokie stanowisko). No i przy tym wszystkim stara się tworzyć wrażenie, że jest bardzo dobrze poinformowany. Dziś zapowiedział, że letnia rekonstrukcja rządu będzie rzeczywiście głęboka. A prawda jest taka, że nie tylko nie wiadomo, czy będzie ona głęboka, ale czy w ogóle do niej dojdzie.
Jeśli Schetyna chce pokazać, że rzeczywiście ma jeszcze w Platformie cokolwiek do powiedzenia, to nadarza się świetna okazja. Ostatnia tzw. rekonstrukcja rządu odbyła się w związku z planowanym odejściem ministra Arabskiego na placówkę w Madrycie. Kandydatów na ambasadorów opiniuje komisja spraw zagranicznych sejmu, której przewodniczącym jest właśnie Grzegorz Schetyna. I tu pan poseł mógłby pokazać, kto w Platformie, przepraszam za anglicyzm, „has guts”. No ale do tego, trzeba je rzeczywiście mieć.
Inne tematy w dziale Polityka