Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz nie rezygnuje z roli żałosnego kabareciarza w rządzie Tuska. Nie umilkły jeszcze echa jego wypowiedzi w sprawie sowieckich pomników (oczywiście jest za ich pozostawieniem), a już zaskakuje nowymi bon-motami.
Postanowił oto podzielić się z obywatelami swoją definicją konfliktu zbrojnego: „Współczesna wojna to jest pełzający konflikt na małą skalę, najczęściej z toyotami i kałachami, gdzie środków bojowych używa się na małą skalę.” Słowa te wypowiedział w chwili, kiedy Rosja zgromadziła przy granicy z Ukrainą ok. 100 tys. żołnierzy, którzy oprócz wspomnianych „kałachów” do dyspozycji mają 270 czołgów (w tym najnowocześniejsze T-90) oraz 180 gąsienicowych pojazdów opancerzonych BDM-2 i nowsze BDM-3. Jako żywo pojazdy te żadnej znanej mi toyoty nie przypominają.
Pytanie, w jakim celu minister polskiego rządu opowiada takie dyrdymały? Te toyoty widział pewnie w jakimś amerykańskim filmie o Iraku, Afganistanie, czy innej Somalii. Ale tu nie mówimy o rebeliantach w krajach III świata, tylko o regularnej armii światowego mocarstwa. Chęć zabłyśnięcia w mediach może być jednym wytłumaczeniem takiego błaznowania. Innym może być po prostu zwykła niekompetencja, co w rządzie Tuska jest akurat powszechnie obowiązującą normą.
Jest jeszcze trzecie wyjaśnienie. W Polsce obowiązuje, m.in. dzięki ministrowi Sienkiewiczowi, uchwalona 7 lutego tego rokuustawa o „bratniej pomocy”. Dzięki temu nowemu prawu obce służby będą mogły interweniować na terenie Polski. Sprzęt, jakiego ewentualnie użyją, będzie rzeczywiście raczej lekki. A „kałachy” są na wyposażeniu służb kilku naszych sąsiadów, wszystko więc się zgadza.
Żartów jednak nie ma, bo art. 9 ustawy wyraźnie mówi, że obcy funkcjonariusze mają prawo wwieźć na terytorium RP broń i amunicję oraz, że mogą z niej skorzystać. Dodam, że ustawa dopuszcza wjazd do Polski nie tylko służby z państw Unii Europejskiejlub „innych państw stosujących dorobek Schengen”, ale także z pozostałych państw. To oznacza, że obecność uzbrojonych Rosjan w naszym kraju przestaje być rozpatrywana w kategoriach czysto teoretycznych.
Zestawmy trzy elementy: - straszenie przez premiera Tuska, że w przypadku klęski wyborczej Platformy Obywatelskiej, polskie dzieci mogą nie pójść 1 września do szkoły, - ustawę o bratniej pomocy, - wyskoki medialne ministra Sienkiewicza. Razem tworzą dość wybuchową mieszankę.
Inne tematy w dziale Polityka