Czwarta nad ranem pod Salą Kongresową. Siedzę z córą na ławce, zajadamy hamburgery. Córa (15) właśnie wróciła z obozu w Grecji. 32 godziny w autobusie, ale ubrana jest po grecku, więc wygląda trochę jak małolata, która właśnie wyszła z dyskoteki. A ja - jak nadziany facet, który ją z tej dyskoteki wyjął? Eee, nie, na nogach mam sandały - ale czy widzą je ci ludzie, którzy przechodzą i dziwnie na nas spoglądają?
Właściwie to były kolonie - dla "dzieci" od 13 do 18. W cenie, o czym na stronie nie było słowa - jedna wizyta w klubie. Córa twierdzi, że trafili do knajpy cieszącej się w tej miejsowości najgorszą sławą, knajpy pełnej naćpanych uciekinierów z Albanii. W cenie - talon na "soczek lub kolę", ale barmanka bez pytania chwyta talony i nalewa "dzieciom" słodkie drinki. Dwie panie opiekunki patrzą z niewyraźnym uśmiechem na twarzy.
Kolonie córy w Grecji były tańsze niż obóz syna na Mazurach. Syn nie był na dyskotece i nie dostał drinka "w cenie". Cóż, za luksus trzeba płacić Dziwny jest ten świat 2009.
Inne tematy w dziale Rozmaitości