Krzysztof Leski Krzysztof Leski
676
BLOG

Alicja metodą podstawiania

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Polityka Obserwuj notkę 121

Dyskusja na temat to nie jest polska specjalność. Widać to dziś w mediach i w s24. Niemal wszyscy spierają się nie o to, o czym orzekał sąd w Katowicach, lecz o prawo do aborcji, o moralność Alicji Tysiąc, ba - o treść decyzji Trybunału w Strasburgu! W kółko np. słyszę, jakoby Trybunał uznał za nielegalne, iż powódka nie mogła dokonać aborcji w Polsce. Nie, Trybunał wytknął Polsce, że od decyzji lekarzy kobieta nie mogła się odwołać. Słusznie, bo jestem za prawem do zażalenia na każdą decyzję, która mnie dotyczy.

O absurdach w wyroku i uzasadnieniu pisałem i ja, i wielu innych w s24. Jednak absurdy te powtarzają się w dyskusji. Czy "Gość Niedzielny" miał prawo napisać, że Alicja Tysiąc

dostała kasę za to, że odmówiono jej prawa zabicia dziecka?

Oto fakty: A.T. chciała dokonać aborcji. Lekarze jej odmówili. Nie mogąc się poskarżyć Polsce, poszła do Strasburga. Dostała odszkodowanie za to, że nie miała w Polsce drogi odwoławczej, czyli nie mogła dalej walczyć o prawo do aborcji.

Skoro tak, to teza: dostała pieniądze za to, że odmówiono jej prawa do aborcji - jest uproszczeniem, ale bezsprzecznie zbieżnym z intencjami powódki. Sąd zaś sam stwierdził, że katolik ma prawo nazwać aborcję zabójstwem. Przez proste podstawienie słów "zabicie dziecka" w miejsce słowa "aborcja" otrzymujemy tezę "Gościa"! Gdzie tu nadużycie?

"Porównanie do hitlerowców"

To jeszcze głośniej woła o pomstę do nieba. Ks. Marek Gancarczyk napisał krótko i jasno: esesmani z Oświęcimia mordowali w godzinach pracy, by potem relaksować się w pobliskich lasach, bo „przyzwyczaili się do morderstw”. Sędziowie Trybunału w Strasburgu też zapewne się relaksują, bo przyzwyczaili się do wyroków sankcjonujących aborcję, czyli zabijanie dzieci – jak w sprawie Alicji Tysiąc.

Pytana, o co chodzi jej w tej kwestii, zainteresowana odparła: "Tam się pojawiło moje nazwisko". Wedle tej, podzielonej przez sąd "logiki" Izrael powinien zwalczać wszelką publicystykę o Holocauście, bo wszak mówi się tam o Żydach i o Hitlerze. Alicja T. nie była wprawdzie ofiarą sędziów ze Strasburga, ale takiej logice najwyraźniej hołduje.

PS. Polecam nowy post na pokrewny, "logiczny" temat. Abyśmy tu zaś wiedzieli, o czym mówimy, zamieszczam ważniejsze fragmenty ustnego uzasadnienia dzisiejszego wyroku.

...Nie można w kategorii prawda/fałsz oceniać wielokrotnie powtarzanego w „Gościu Niedzielnym” nazywania aborcji zabijaniem dzieci. Proszę Państwa, z reguły nie budzi wątpliwości, że przypisywanie komuś intencji pozbawienia kogoś życia, popełnienia czynu przestępczego, jakim jest zabójstwo, to postawienie konkretnego, faktycznego oskarżenia, które podlega weryfikacji – jest prawdziwe lub fałszywe. W niniejszym przypadku mamy jednak do czynienia z sytuacją, gdy słowu „zabójstwo” każda ze stron przypisuje nieco inną zawartość pojęciową, odnosi je do innej sytuacji, a sposób rozumienia tego pojęcia jest zdeterminowany przez poglądy religijne pozwanych. Jak podnieśli pozwani, zgodnie z doktryną Kościoła katolickiego, człowiek, istota ludzka, istnieje od chwili poczęcia i od tego momentu ma bezwzględne prawo do życia, a zatem jeżeli ma miejsce zabieg przerwania ciąży, to jest to równoznaczne z zabiciem człowieka. Przekonanie to nie jest powszechne. Nie podzielają go ludzie o innym światopoglądzie. Dla kogoś, kto nie wyznaje zasad religii katolickiej lub w tym zakresie nie zgadza się z doktryną Kościoła katolickiego, zabieg przerwania ciąży nie jest zabiciem człowieka i z tego powodu stwierdzenie, że osoba, która aborcję wykonała, dopuściła się zabójstwa, jest dla kogoś o innym niż katolicki poglądzie nie do przyjęcia, niezgodne z prawdą i obraźliwe.
   Zdaniem sądu, w tym przypadku zaistniała sytuacja uniemożliwiająca zakwalifikowanie tych sformułowań do kategorii oświadczeń o faktach. Nie da się ich bowiem zweryfikować w odniesieniu do jednolitego, powszechnie uznanego i niekwestionowanego miernika prawdy lub fałszu. Podstawą takiej weryfikacji musiałoby być rozstrzygnięcie kwestii początku istnienia istoty ludzkiej, która wymyka się ocenom naukowym i wszelkim obiektywnym odniesieniom, a pozostaje w domenie wiary i przekonań. Powyższe nie przesądza jednak o tym, że zawarte w publikacjach „Gościa Niedzielnego” wypowiedzi z użyciem określenia „zabójstwo człowieka” w odniesieniu do aborcji nie były bezprawne. To określenie, które samo w sobie jest tylko ekspresją przekonań religijnych, w większości wskazanych w pozwie publikacji „Gościa Niedzielnego” użyte zostało bowiem w taki sposób i w takim kontekście, że spowodowało naruszenie dóbr osobistych Alicji Tysiąc.
   Ujemne oceny krytyczne podlegają kontroli sądowej ze względu na motyw działania krytykującego, a także pod kątem ewentualnego przekroczenia granic, poza którymi krytyka z uwagi na formę narusza powszechnie uznane normy moralne i kulturowe. Niestosowna forma zarzutów w materiale prasowym pod adresem danej osoby może stanowić samoistne źródło naruszenia dóbr osobistych – tak wskazuje się w orzecznictwie, i wskazuje się, że w takim przypadku głównym przedmiotem naruszenia jest godność człowieka. Sąd doszedł do przekonania, że pozwani w taki właśnie sposób dopuścili się naruszenia dóbr osobistych powódki w postaci czci i godności, chociaż nie we wszystkich materiałach prasowych, które zostały wskazane przez powódkę, i nie wszystkie jej zarzuty co do sposobu naruszenia uznał sąd za zasadne.
   Przede wszystkim wskazać należy, że punktem wyjścia dla wszystkich wywodów i ocen zawartych w tych artykułach, publikacjach „Gościa Niedzielnego”, była teza, że Alicja Tysiąc otrzymała mocą wyroku Trybunału w Strasburgu odszkodowanie za to, że nie dokonała, ewentualnie nie mogła dokonać aborcji. Jest to teza nieprawdziwa. Jej prezentowanie na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” powodowało wprowadzanie czytelników w błąd i wywoływało u nich fałszywe przekonanie, z którego w dalszej kolejności mogli wyprowadzać nieprzychylne dla powódki wnioski.
   Przypominam, że wyrokiem z 20 marca 2007 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że Polska naruszyła art. 8 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności dotyczący poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, i z tego powodu nakazał wypłacenie Alicji Tysiąc zadośćuczynienia. I na tym polegało to naruszenie, które stwierdził Trybunał. Trybunał w ogóle nie zajął stanowiska w kwestii, czy pani Tysiąc miała słuszność, czy też jej nie miała, kiedy twierdziła, że ciąża zagraża jej zdrowiu – ciąża i poród, a co za tym idzie – czy miała, czy też nie miała prawa do dokonania legalnej aborcji w świetle obowiązującej w Polsce Ustawy z 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży. Trybunał stwierdził inną rzecz: że w prawie polskim nie ma przepisów regulujących w odpowiedni sposób procedury postępowania, które by zmierzały do ustalenia, czy w konkretnym przypadku zachodzi, czy nie zachodzi ta sytuacja przewidziana w ustawie, która uprawnia kobietę do podjęcia decyzji – czy może, czy chce dokonać aborcji, czy nie. Procedury takie powinny być szybkie, zapewniać ciężarnej wysłuchanie przez niezależny organ, który winien uzasadnić swoją decyzję. Trybunał zaakcentował, że w prawie polskim nie jest uregulowana kwestia, jak postępować, gdy zaistnieje kontrowersja między ciężarną a lekarzami albo pomiędzy samymi lekarzami – taka sytuacja miała miejsce w przypadku pani Tysiąc. Na podstawie opinii jednych lekarzy twierdziła ona, że ciąża i poród zagrażają jej wzrokowi, inni lekarze byli innego zdania. Brak odpowiedniej regulacji prawnej spowodował, że kwestia, czy powódka miała prawo do podjęcia decyzji o ewentualnej legalnej aborcji, czy też nie miała takiego prawa, nie została rozstrzygnięta i w ten sposób naruszone zostały jej prawa, i z tego powodu Trybunał uznał, że Polska naruszyła art. 8 Konwencji, i zasądził na rzecz powódki zadośćuczynienie.
   A zatem w tym zakresie „Gość Niedzielny” pisał o fakcie i to pisał fałszywie, i z tej fałszywej tezy o treści i podstawach wyroku Trybunału w Strasburgu były w „Gościu Niedzielnym” publikowane takie sformułowania i wywody, jak: że powódka otrzymała odszkodowanie za to, że nie mogła zabić swojego dziecka; że otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono; że 25 tys. euro jest ceną za życie polskich obywateli; że rząd polski został ukarany za to, że córka Alicji Tysiąc nie została zamordowana przed urodzeniem; „25 tys. euro – czy tyle warte jest tych kilka dioptrii”; „sprawiedliwość czy życie córki”; „Alicja Tysiąc dostanie od Polski odszkodowanie za to, że musiała urodzić swoją córkę”. Pozwani wywodzili, że mieli prawo tak pisać, bo realizowali w ten sposób swoje konstytucyjne uprawnienie do wyrażania poglądów religijnych.
   Jest rzeczą oczywistą, że „Gość Niedzielny” ma prawo prezentować wszelkie poglądy społeczności katolickiej, co obejmuje także temat aborcji i obowiązujących w Polsce uregulowań prawnych, które jej dotyczą. W tym mogą prezentować zdanie, że prawo to powinno być zmienione. Nie może być żadnych wątpliwości co do tego, że katolicy mogą wyrażać także swoją dezaprobatę moralną w stosunku do wykonywania zabiegów przerywania ciąży. Jest to uprawnienie, które w żaden sposób nie może być i nie jest podważane. Wynika to z elementarnych, zagwarantowanych w Konstytucji Rzeczypospolitej praw obywatelskich, na straży których stoją sądy powszechne. Ponieważ takie są ich poglądy, katolicy mają też prawo nazywać aborcję zabójstwem, jednakże ocena tego rodzaju wypowiedzi zależy zawsze od kontekstu i ogólnego sensu wypowiedzi. Tak długo, jak długo pogląd ten jest prezentowany w ujęciu generalnym, nie godzącym w dobra osobiste konkretnych osób, nie zachodzi żadna kolizja pomiędzy dobrami prawnie chronionymi.
   Przykładem takiej wypowiedzi jest, zdaniem sądu, wywiad z Markiem Jurkiem, który ukazał się w „Gościu Niedzielnym” i został wskazany wprost przez powódkę jako jeden z tych materiałów, gdzie naruszono jej dobra osobiste. Zdaniem sądu w tej publikacji do naruszenia dóbr osobistych powódki nie doszło. W wywiadzie Marek Jurek wypowiedział się w kwestiach ogólnych: skomentował to orzeczenie Trybunału w Strasburgu, przedstawił też swoje zdanie w przedmiocie, jakie – jego zdaniem – zmiany powinny nastąpić w prawie polskim regulującym kwestię aborcji. Nie wyraził tam żadnego poglądu wartościującego odnoszącego się do powódki. Istotnie użył określeń „dzieciobójstwo prenatalne”, „zabójstwo dziecka” w odniesieniu do aborcji, ale to była ekspresja jego przekonań, które są powszechnie znane, i słowa te nie mogą być oceniane jako wypowiedzi co do faktów. Wypowiedź Marka Jurka nie obraziła powódki.
   Trzeba jednak odróżnić samo publiczne prezentowanie poglądów od zamieszczania wypowiedzi, które z uwagi na formę i treść obrażają, znieważają ludzi, którzy mają odmienne przekonania. W przedmiotowych tekstach „Gościa Niedzielnego” też jest mowa o „zabijaniu dziecka”, nawet o „mordowaniu dziecka”, jednakże kontekst, ogólna wymowa tych artykułów i bezpośrednie odniesienie tego do powódki powodują, że w tych konkretnych przypadkach przekroczone zostało prawo dziennikarzy do krytycznego przedstawiania zjawisk i faktów. Odnoszą się bezpośrednio do powódki, podają jej dane personalne, ukazało się też zdjęcie powódki, słowa o „zabiciu dziecka” używane są w kontekście stwierdzeń, że powódka jest matką, która nie zdołała córki zabić, która dostała nagrodę za to, że bardzo chciała zabić dziecko, ale jej nie pozwolono, dostała odszkodowanie za to, że musiała urodzić dziecko, i teraz powinna je oddać. Zadaje się też pytanie, czy życie córki było warte tyle, co zadośćuczynienie, czyli 25 tys. euro.
   Są to sformułowania napastliwe, obraźliwe i pogardliwe w stosunku do powódki. Ich wymowa jest bowiem następująca: powódka z faktu urodzenia dziecka uczyniła źródło pozyskania pieniędzy, życie jej córki było dla niej tyle warte, ile to zadośćuczynienie, dostała pieniądze za to, że nie zabiła dziecka, i w tym kontekście to określenie „nie zabiła dziecka” nabiera obraźliwego charakteru. To jest zupełnie co innego niż artykułowanie poglądu, że aborcja to jest zabicie dziecka, do czego, sąd jeszcze raz podkreśla, katolicy mają pełne i niezaprzeczalne prawo.
   Szczególnie obraźliwe były dla powódki dwa teksty odnoszące się do czasów II wojny światowej. W artykule „Siła przyzwyczajenia” pozwany Marek Gancarczyk wyraził pogląd, że obecnie jest równie strasznie, jak w czasach, gdy prowadzona była nazistowska działalność w obozie Oświęcim-Brzezinka, i uzasadnił tę ocenę, powołując się na fakt wydania tego wyroku Trybunału w Strasburgu dotyczącego powódki, i zamieścił taką konkluzję, że w konsekwencji powódka otrzymała odszkodowanie za to, że nie mogła zabić dziecka, w związku z tym jest równie strasznie. Mimo że to jest ocena, sąd uznał, że naruszyła dobra osobiste powódki przez zastosowanie porównania w najwyższym stopniu znieważającego dla każdej osoby, która zna historię XX wieku. Pozwani twierdzili, że ten tekst odnosił się do sędziów Trybunału w Strasburgu, a nie do powódki. Niewątpliwie do sędziów Trybunału też się odnosił. Wspomina się o nich w ostatnim zdaniu tego materiału, natomiast dwa poprzednie akapity poświęcone Alicji Tysiąc, która jest wymieniona z nazwiska, jest wskazywana jako beneficjent tego wyroku, to jej dotyczą te komentarze, że w wyniku orzeczenia otrzymała odszkodowanie za to, że nie mogła zabić dziecka. Ten artykuł rzeczywiście bezpośrednio nie porównuje jej do hitlerowców, ale świadczy o tym wymowa całej publikacji, skoro się mówi, że teraz jest równie strasznie, czyli mają miejsce równie przerażające zdarzenia, jak w czasach nazistowskich, a jednocześnie pisze się właśnie o powódce.
   Poza tym w „Gościu Niedzielnym” opublikowano wypowiedź Łukasza Wróbla, który przyrównał wypłacenie Powódce zadośćuczynienia do wykupywania Żydów z getta. I w tym przypadku nie ma tu bezpośredniego porównania powódki do hitlerowców, ale sens tej publikacji jest dla powódki obraźliwy, ponieważ zgodnie z przeciętnym rozumieniem czytającego to człowieka wynika z tego jasna paralela. Hitlerowcom płacono za wypuszczenie z getta, a więc ocalenie życia Żydów, a Powódka otrzymała 25 tys. euro, bo to jest cena za życie polskich obywateli, bo powinniśmy wykupywać dzieci nienarodzone. Czyli w obu wypadkach miało miejsce wypłacenie okupu za życie i powódka otrzymała okup za życie swojej córki. Także i ta wypowiedź z tych samych powodów co poprzednia naruszyła godność powódki. Proszę państwa, esesmani z Auschwitz: dr Mengele, strażnicy z getta biorący pieniądze za wypuszczenie kogoś na aryjską stronę to są przecież w polskim społeczeństwie powszechnie postrzegane synonimy zła, zbrodni i nikczemności. Symbol odejścia od elementarnych zasad ludzkiej moralności i uczciwości. Jako osoby mające w pogardzie życie innych, ceniące pieniądze wyżej niż przyzwoitość i w kontekście takich osób postawiono powódkę. Zrównano ją z nimi. Postawiono ją w jednym szeregu. Nie może być wątpliwości, że takie porównanie nie może mieć rzeczowego uzasadnienia, a spowodowało naruszenie czci powódki.
   Całkowitym nieporozumieniem jest formułowanie zarzutu, jakoby sądowa ocena tych publikacji miała prowadzić do swojego rodzaju cenzurowania, ograniczania swobody wypowiadania przez katolików ich przekonań. Nie chodzi bowiem o wyrażanie przekonań, lecz o sposób, w jaki to jest czynione. Pisanie o powódce w sposób, jak to zostało zacytowane, to nie jest prezentowanie poglądów w sprawie aborcji i krytyka wyroku Trybunału w Strasburgu. To jest atak na pojedynczą osobę i wyraz skrajnie negatywnych emocji do tej osoby skierowanych. Są to słowa pogardy, niechęci, napastliwości i nie służą niczemu innemu, jak tylko wyrażeniu tych złych uczuć, bo niczego nie wnoszą do społecznej dyskusji o aborcji. Są tylko ekspresją emocji, a nie argumentów. Powódka nie złamała prawa ani wtedy, kiedy chciała skorzystać z możliwości aborcji, ani wtedy, kiedy wystąpiła ze skargą do Trybunału. Chciała skorzystać z możliwości legalnej aborcji, jaka wynika z prawa obowiązującego w Polsce.
   Katolicy uważają to prawo za niedobre. Domagają się całkowitej delegalizacji aborcji. Wolno im propagować taki pogląd, jednakże ustawa z 1993 roku obowiązuje. Stanowi to, co stanowi, i w określonych wypadkach zezwala na przerwanie ciąży legalnie. Czym innym jest przekonywanie kobiet z powoływaniem argumentów moralnych czy religijnych, żeby nawet jeśli jest zagrożenie życia czy zdrowia, nie decydowały się na aborcję, a czym innym potępianie konkretnej kobiety - która z obawy o własne zdrowie chciała, by jej prawo do aborcji zostało zweryfikowane – przy pomocy uwłaczających jej porównań. Przede wszystkim należy zauważyć, że potępienie powódki wywołane zostało tym, że otrzymała zadośćuczynienie, i tutaj pozwani znowu nie mogą się powoływać na prawo do krytyki, bo te przykre i poniżające teksty o powódce miały za podstawę twierdzenie, że to była nagroda za niezamordowanie dziecka. To jest sprzeczne z treścią wyroku Trybunału w Strasburgu. Nie można więc bronić krytyki, która miała za podstawę fałszywe twierdzenie.
   Dodatkowo powiem to, co w doktrynie się akcentuje, że krytyka może być ostra i przykra, ale nie powinna być obraźliwa, poniżająca osobę, o której się pisze, a ostrość użytych sformułowań, kontekst i porównania muszą mieć swoje uzasadnienie. Wskazuje się, że na przykład może to wynikać z faktu, że osoba, o której się pisze, sama używa brutalnego języka, i jest to odpowiedź na brutalny atak. Taka sytuacja nie miała miejsca w przypadku Alicji Tysiąc, więc jakie było uzasadnienie, żeby ją upokarzać sugestiami, że uzyskała korzyść za to, że nie zabiła córki? Pisać o małoletniej Julce jak o rzeczy, za którą wypłacono odszkodowanie i która powinna być zwrócona, oraz przyrównywać wypłacenie zadośćuczynienia za naruszenie uprawnień obywatelskich do wykupywania Żydów z rąk nazistów? Zdaniem sądu uzasadnienia nie było i to czyni tego rodzaju sformułowania bezprawnymi.
   Na koniec jeszcze sąd chciał stwierdzić, że ta silna niechęć do Alicji Tysiąc jest wyraźnie odczuwalna w artykułach. To nie są teksty spokojne i wyważone (przynajmniej niektóre z nich). Emocjonalne nastawienie autorów wynika z przyjętej przez nich formy. Szczególnie znaczącym przykładem jest tutaj tekst Franciszka Kucharczaka, który nie zawahał się napisać, że „jak się za COŚ dostaje odszkodowanie, to się TO zwraca instytucji wypłacającej pieniądze. Pani Tysiąc, po odebraniu pieniędzy, powinna oddać dziecko”. Ile w tym jest pogardy dla powódki, ile skrajnej niechęci. Czy pozwani nie mieli świadomości, jak bardzo poniżająca dla powódki jest taka wypowiedź? Wypowiedź wyrażana z pozycji wyższości moralnej. Trzeba też zauważyć, że te nieprzychylne publikacje o powódce nie miały charakteru incydentalnego. To był pewien ciąg artykułów, a w jednym tylko numerze z 7 października 2007 roku zamieszczono aż sześć takich tekstów. Siła oddziaływania tych artykułów była skomasowana.
   Jest faktem powszechnie znanym, że aborcja budzi w Polsce ogromne kontrowersje i niestety wywołuje silne, skrajne uczucia i często towarzyszy temu ekspresja agresji. Odwoływanie się do zasad religijnych w połączeniu z językiem niechęci skierowanym do konkretnej, wskazanej z imienia i nazwiska, znanej z powodu powszechnie dostępnego wizerunku osoby może doprowadzić u niektórych osób do eskalacji uczuć skrajnych i negatywnych wobec tej postaci. Jeszcze raz powtarzam, komentowanie tego, co powódka zrobiła, przy pomocy takich porównań i takich sformułowań, jak uczynił to „Gość Niedzielny”, nie służy niczemu innemu, jak ekspresji agresji i emocji i to złych emocji.
   Z przedstawionych względów sąd orzekł jak w punkcie pierwszym wyroku. Tekst nakazanych przez sąd przeprosin obejmuje tylko część tego tekstu, który postulowany był w pozwie z tych powodów, które państwu przedstawiłam. Nie ma podstaw, by pozwani przeprosili za sugerowanie, że powódka nie chciała swojego dziecka, bo to była wypowiedź o charakterze ocennym. Tak samo nie było podstaw, aby przepraszali za sugerowanie, że próbowała dopuścić się zabójstwa. W tym zakresie o oddaleniu powództwa przesądził sposób sformułowania tego żądania. Jak już powiedziałam, nie można było potraktować używania w katolickim piśmie określenia „zabicie dziecka nienarodzonego”, jako równoznacznego z postawieniem faktu zarzutu zabójstwa w potocznym rozumieniu. Gdyby zatem powódka sformułowała postulowaną przez siebie treść przeprosin inaczej, np. że mają dotyczyć przeprosiny używania tego określenia w obraźliwym kontekście, w obraźliwych porównaniach, to wówczas być może ocena sądu byłaby inna. Natomiast co do porównań do hitlerowskich zbrodniarzy, co do używania mowy nienawiści, naruszenia dóbr osobistych powódki sąd uwzględnił roszczenie i uznał, że za to pozwani powinni powódkę przeprosić.
   Jeszcze w jednej kwestii sąd przyznał rację pozwanym. Uznał mianowicie, że nie ma powodu, aby przepraszali powódkę za używanie jej wizerunku bez jej zgody. Rzeczywiście, generalną zasadą jest, że opublikowanie wizerunku jakiejś osoby wymaga jej zgody, ale z mocy artykułu 81, ustęp 2 Prawa autorskiego nie ma takiego wymogu w przypadku osób publicznych lub powszechnie znanych. Rozumie się przez to jednostki świata mediów, polityki, władzy, biznesu, ale także osoby, których działalność, np. społeczna budzi zainteresowanie i powoduje, że te osoby są powszechnie znane. Sąd uznał słuszność argumentacji pozwanych, którzy przedstawili dokumenty wykazujące, że powódka wykazywała aktywność, występując w mediach różnego rodzaju. Godząc się na publikowanie swojego wizerunku, udzielała wywiadów w prasie ilustrowanych jej zdjęciami. W telewizji brała udział w programach, w różnych konferencjach w Polsce i za granicą. Także w internecie można znaleźć mnóstwo tekstów o niej i jej zdjęć. W związku z tym wizerunek powódki jest powszechnie znany i to również w wyniku jej aktywności. W tym zakresie roszczenie podlegało oddaleniu.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka