Notek o urodzinach s24 pojawiło się wiele, a ja... cóż mogę napisać? Byłem, lecz jakby mnie nie było. Obecność moja w knajpie na Rozdrożu w sobotę składała się z czterech faz, każdą zaś fazę cechowała niejaka alienacja.
W fazie pierwszej siedziałem w Saloniku Kameralnym. Z tyłu osłaniała mnie ściana, z przodu samowar, z lewej ścianka z wysoką poręczą, od góry - kaptur. Tam przetrwałem wystąpienie pierwszego Jarosława, więc nic nie słyszałem.
W fazie drugiej biegałem trochę z aparatem, bo nagle wszyscy celebryci jęli prosić, bym im zrobił zdjęcie z gw1990. Poruszałem się nieco wśród świetujących salonowiczów, ale zajęty byłem tym, co robię, tylko piątek kilka po drodze przybiłem.
Fazę trzecią, w tym wystąpienie drugiego Jarosława, spędziłem w palarniopubie na dole. Zajęty byłem kupowaniem płyty Budynia, smakowaniem piwa i zaciąganiem się papierosami.
Czwartą wreszcie fazą mojej obecności na Rozdrożu była nieobecność, RenKa z KaZetem wyciągnęli bowiem gw i mnie na Ząbkowską, na kaszankę, zamiast której była karkóweczka palce lizać. Stamtąd udałem się do domu, by pomieszkać z dziećmi, kochaną K. i kotami.
Wicie, rozumicie. Ja niczego nie widziałem ani nie słyszałem. Ale ploty, które teraz do mnie docierać zaczynają, to ho ho.... będzie się jeszcze działo.
Inne tematy w dziale Rozmaitości