Na obecnym posiedzeniu Sejmu - doroczne sprawozdanie GIODO. Taka tam rutyna, zapewne nikogo nie zainteresuje. Sądzę, że 90% Polaków nie potrafi rozwinąć tego skrótu, a media im w tym nie pomogą.
GIODO ostatnio się dziwi. Dostał np. do konsultacji projekt nowej ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczych. Projekt, nie waham się powiedzieć, rewolucyjny, jeśli chodzi o rozszerzenie zakresu podmiotów, o których informacje można zbierać (dłużnicy) i którym można je udostępniać (wierzyciele). Rzecz ewidentnie delikatna, w sercu zainteresowań inspektora ochrony danych osobowych.
GIODO dostał tekst właściwie przypadkiem. Rząd przyjął projekt wiosną - najwyraźniej bez konsultacji z GIODO. Sejmowa podkomisja pracowała pół roku także bez poczucia, że potrzebuje jakiejś opinii z zewnątrz. Podkomisja wprowadziła do projektu rządu liczne poprawki - podobno będące de facto autopoprawkami rządu, bo miał je posłom dyktować wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Gdy zaś owoc tych prac trafił znów pod obrady całej komisji gospodarki, wzbudził wątpliwości - i tak oto GIODO poproszony został o opinię. Wydał ją w tydzień. Mocno krytyczną.
O szczegółach nie napiszę, bo to i tak nikogo nie obchodzi. Dziś liczy się tylko Rychu i Zbychu. Moje koty długów nie mają, a jeśli ty je masz, Czytelniku, to się niczemu nie dziw.
Inne tematy w dziale Polityka