Jesteś premierem i chcesz zaliczyć ciężką wpadkę legislacyjną? Proszę bardzo, oto prosta recepta. Zrób po kolei to, co piszę, a masz jak w banku druzgocący werdykt Trybunału Konstytucyjnego lub serię wpadek w Strasburgu.
Wybierz nadzorowaną przez państwo sferę gospodarki, w której działają podmioty prywatne. Postaraj się, by była to sfera budząca duże emocje społeczne. Sporządź w tydzień długaśny projekt zupełnie nowej ustawy, znacznie ograniczającej swobody w sektorze i równie znacząco podwyższającej podatki. W następnym tygodniu przepchnij projekt przez parlament. Gotowe.
Znamy główny, PRowy cel tej ustawy. Pisałem o tym razy kilka i dziś mi się nie chce. Dziś oceniam rzecz wyłącznie od strony czysto formalnej i arytmetycznej. Rządowy projekt nowej ustawy hazardowej ma 70 stron! Tak, tak, sam projekt - uzasadnienia nie wliczam.
Wspominałem już, że bywają sytuacje uzasadniające tryb nagły - kataklizmy, łatanie rażących luk prawnych. W takich przypadkach ustawy powinny liczyć kilka prostych artykułów, bez licznych odwołań do innych ustaw. Powinny mieścić się na dwóch stronach - wraz z uzasadnieniem i omówieniem skutków ubocznych dla systemu prawnego.
Może też się zdarzyć ekspresowe uchwalenie dużej ustawy. Tak, nawet 100-stronicowej. W jednym, specyficznym przypadku: ustawa była omawiana długo i szczegółowo, ale prezydent wysłał ją do TK, który wskazał konkretną wadę uniemożliwiającą wejście w życie całości. Jeśli wada jest jasna, a jej usunięcie nie wydaje się rozbijać całej konstrukcji, od biedy można zaryzykować ekspresowe uchwalenie nowej wersji.
Jest oczywiste, że ustawa hazardowa nie ma ani cienia związku z żadnym z tych przypadków szczególnych. Abstrahując więc nawet od treści - wszystkie kluby, z PO na czele, powinny w trosce o własne tyłki odrzucić żądanie ekspresowego trybu. Co oczywiście się nie wydarzy. Początek parlamentarnego sprintu hazardowego dziś o 17.00.
Inne tematy w dziale Polityka