Oto post-porażka. Wreszcie są jakieś dane, jak zmieniała się branża; jest głupawy komentarz polityka; ale podstawa to liczby. Te nikogo w s24 nie interesują. Salonowicz jak polityk: "drastycznym", "zupełnie nieproporcjonalnym" nazwie to, co robi polityczny wróg, a nie to, co arytmetycznie uzasadnia taką opinię. Po niemal godzinie wiszenia na jedynce SG post zebrał 5 komentarzy. Bo zamiast stawiać ostrą polityczną tezę - dezawuuje tę, która została postawiona, ale nie stawia przeciwnej? |
Komisja hazardowa obraduje. Dokładniej, kłoci się o to, jak obradować - ale wcześniej udało jej się wysłuchać informacji resortu finansów o fiskalnym aspekcie hazardowego biznesu w Polsce w "interesującym komisję okresie", czyli... 2003-2008, bo wszak danych z 2009 jeszcze nie ma.
Jeszcze wcześniej platformers z komisji zdążył oznajmić do kamer i mikrofonów stacji informacyjnych, że z informacji wynika, iż w latach 2005-2007 przychody branży hazardowej rosły drastycznie, a wzrost wpływów podarkowych był zupełnie nieproporcjonalny.
Gdy pani wiceminister drętwym głosem werbalizowała tabelki, notowałem pilnie. Oto, o czym mówił pan poseł. Zaokrągliłem do pełnych procentów.
Rok
|
2004
|
2005
|
2006
|
2007
|
2008
|
Wzrost przychodów branży w %
|
16 |
23
|
26
|
47
|
44
|
Wzrost dochodu z podatków %
|
10
|
4
|
13
|
26
|
27
|
Wszystkie wzrosty - rok do roku. Ani ze mnie adwokat SLD czy PiSu, ani nie chcę się czepiać. Nie widzę tu wszakże niczego nadzwyczajnego. Owszem, podatki nie rosną proporcjonalnie do przychodów. Trzeba przeanalizować stawki, ściągalność, koszty własne branży (jak słusznie zwrócił mi uwagę follow), a przede wszystkim doliczyć dopłaty na fundusze kultury oraz sportu, które płaci branża. De iure nie są podatkiem, de facto są częścią fiskalnego obciążenia branży.
Pani minister dopłat nie wliczyła do drętwo zwerbalizowanej tabelki. Wspomniała jedynie, że ich łączna kwota rosła od ok. 600 mln zł w 2003 r. do ok. 800 mln w 2008. Chcecie, to liczcie, jak to zmienia procentową dynamikę wzrostu przychodów budżetu z branży hazardowej - wystarczy wiedzieć, że (wg pani minister) przychody czysto podatkowe wyniosły w 2003 r. 696 mln zł, w 2004 - 764 mln, zaś w 2008 - 1405 mln czyli 1,4 mld zł.
Tyle o "nieproporcjonalności". A "drastyczny" wzrost przychodów sektora? Po pierwsze, dane nałożyć trzeba na ogólny wzrost gospodarczy. Jeśli popyt na hazard jest zgrubsza stały, to przecież nie w bieżących złotówkach, ani nawet w zwaloryzowanycn inflacyjnie, lecz raczej w formie części PKB.
Po drugie - w 2003 pojawiły się nowe dozwolone formy hazardu, "automaty niskich wygranych". Wpływy z nich wg pani minister rosły od circa zera w 2003 do 21% przychodów branży w 2008. W małych salonach w małych miejscowościach zdobyły zapewne nieco nowej, głównie młodocianej klienteli, czyniąc wyjątek od zasady stałości popytu na hazard.
Nie twierdzę, że na pewno nic w tym wszystkim nie ma. Można sobie te cyferki obadać głębiej - mając przekonanie, że to istotniejsze i pilniejsze niż tegoroczny incydencik ze Zdzichem i Rychem. Pan poseł drastycznie zupełnie nieproporcjonalnie Platformy użył wszakże słów niezupełnie adekwatnych. Powtarzam po raz n-ty: chętniej wierzę w ich uczciwość niż w znajomość arytmetyki i jej podstawowych pojęć.
Znacie zasadę Hitchcocka? W komisjach śledczych jest podobnie: na początek - mały wstrząs tektoniczny, a potem już nic się nie dzieje.
Inne tematy w dziale Polityka