Serbski prezydent Boris Tadić został wezwany do sądu. Grozi mu grzywna za picie alkoholu na stadionie piłkarskim. Dokładniej, za wzniesienie toastu podczas niedawnego meczu Serbia-Rumunia (5:0). Tadić twierdzi, że nie pił, ale gotów jest pnieść karę.
Donosi o tym PAP powołując się na informację BBC. Wyszukałem notatkę BBC, gdyż PAP nie pisze ani słowa, czy istotnie serbskiemu prezydentowi nie przysługuje immunitet formalny. Cóż, BBC też tego nie wyjaśnia!
Zadziwiające niedopatrzenie BBC. Zadziwiający brak ochrony prezydenta w kraju o raczej wschodniej kulturze politycznej. Ach, gdyby tak u nas można było choć mandat posłowi wlepić...
PS. Muszę skomentować dwa główne w tej chwili newsy na onecie. Czytam, że Lech Kaczyński nie korzystał z parasola - i trochę rozumiem (ja parasol zawsze gubię), ale trochę się dziwię (prezydentowi ktoś może pilnować parasola). Czytam, że Kiszczak chciał odejść z rządu Jaruzelskiego z powodu śmierci ks. Jerzego Popiełuszki - i aż mi się chce zapłakać nad jego, generała, losem. Ale generał wszystkich generałów kazał Kiszczakowi dalej służyć ojczyźnie. Ech... zbiera mi się.
Inne tematy w dziale Polityka