Dziś wystąpiłem w obronie krzyża z pozycji ateisty. Ale napisałem m.in.: w zasadzie krzyży w instytucjach publicznych być nie powinno - wyjaśniając, że zasadę trzeba dostosować do otoczenia. Innymi słowy inaczej wyglądać to dziś może, a nawet musi w zlaicyzowanych Czechach, inaczej w zdominowanej przez katolików Polsce.
Czytając komentarze - m.in. dowodzące, że krzyż w szkole jest nie do przyjęcia, gdyż zmusza do wyznawania religii - zacząłem się zastanawiać. Dla odmiany obrazić się mogą katolicy - trudno, powodu po temu nie widzę. Użyję bowiem swoistego porównania religii z piłką nożną.
Jako się rzekło, nie przeszkadza mi krzyż w szkołach moich dzieci. Nie przeszkadzają mi też gazetki ścienne, na których pojawiają się treści i grafiki czasem kontrowersyjne.
Czy wolno w szkole założyć klub kibica? Czy można go reklamować? Czy emblemat Legii urazi kibica Polonii? Czy stojący za tym koncern ITI to obraza dla przeciwnika pani prezydent Warszawy? Czy herb jakiegokolwiek klubu będzie formą zmuszania do kibicowania mojego syna, który krajową piłką kompletnie się nie interesuje, a ożywia jedynie, gdy gra Manchester United?
Tak, pytam poważnie. Ciekaw jestem, co mi odpowiecie, a przede wszystkim - jak to uzasadnicie. Proszę wszakże nie pisać, że tego się nie da porównać. Nie porównuję wagi religii i kibicowania, ale śmiem twierdzić, że zarówno krzyż, jak i emblemat klubowy na ścianie szkolnego korytarza to kwestie, które można widzieć w kategoriach tolerancji lub jej braku.
Ciekaw też jestem, czy i co zarzucicie memu czysto praktycznemu elementowi podejścia do problemu: w sferze tolerancji i dziś, i chyba zawsze:
w sferze tolerancji znacznie ważniejsze jest to,
czego szkoła uczy - niż to, co wisi na jej ścianach.
Inne tematy w dziale Polityka