Krzysztof Leski Krzysztof Leski
72
BLOG

JOWy i śledzie

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Polityka Obserwuj notkę 132

Przeszło wam? Pewnie nie. Wierzycie, że skończyła się demokracja i nastał totalitaryzm, bo PO wyrzuciła Kempę i Wassermanna z hazardowego śledzia. Wasze prawo. W istocie zaś obserwujemy drgawki typowe w demokracji: każdy ciągnie w swoją stronę. Ze wszystkich sił. Tyle, że siły nierówne.

Aspekt czysto formalny

PO chce powołać Kempę i Wassermanna na świadków w komisji hazardowej. Mówi, że "nie są bezstronni": w rządach PiSu podpisywali opinie o zmianach w ustawie hazardowej. Biuro Analiz Sejmowych orzekło, że świadkiem nie może być członek komisji. PiS twierdzi, że to hucpa. W dyskusji nikt stanowiska nie zmienił. Zdecydowało głosowanie, wygrała większość.

PiS chciało usunąć Czumę z komisji naciskowej bo "nie jest bezstronny": jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny nadzorował śledztwa dotyczące sprawy, choć nie ma dokumentów, że w któreś ingerował. BAS nie wydało jednoznacznej opinii. PO oznajmiła, że to hucpa. W dyskusji nikt stanowiska nie zmienił. Zdecydowało głosowanie, wygrała większość.

Aspekt całkiem praktyczny

Argumentacja obu stron w obu sprawach jest o kant d.p., ponieważ wymóg bezstronności członków parlamentarnych komisji śledczych to absurdalny i cholernie szkodliwy mit. Żaden polityk nie jest bezstronny, gdy ocenia innego polityka. Nawet, jeśli oceniający to posłowie na Sejm RP A.D. 2009, a ocenianym jest, dajmy na to, Oktawian August.

W śledziu można i trzeba, zgodnie z ustawą, stosować procedury z k.p.k. Ale bez wciskania kitu, że poseł to bezstronny prokurator! To bez znaczenia, czy Kempa była wiceministrem, a Czuma nadzorcą prokuratury. Wszak Palikot czy Senyszyn formalnie do czynienia z niczym nie mieli. Byliby lepszymi śledczymi? Obiektywnymi i bezstronnymi?

Idea parlamentarnego śledzia ma w świecie długą tradycję. Nigdzie jednak i nigdy nie była narzędziem dobrowolnego harakiri jakiejkolwiek partii, zwłaszcza rządzącej. Przypomnijcie sobie, jak wlokło się śledztwo Watergate, jak republikanie i zwłaszcza administracja Nixona je utrudniały, choćby ukrywając fakt rejestracji wszystkich rozmów telefonicznych w Białym Domu, a potem odmawiając wydania komisji nagrań.

Jak u nas drzewiej bywało

Wielu z was zdaje się, że bywało lepiej. Wspominacie komisję Rywina. Co zdziałała? Czym różniła się od obecnych? SLD się na nią zgodził, gdy wrzawa była powszechna. Miał przewagę w komisji i prezydium. Miał kłopoty po secesji Nałęcza, ale poradził sobie z pomocą Samoobrony i komisja przyjęła sprawozdanie Błochowiak z prostą tezą: żadnej afery nie było.

Szczęśliwy finał był dziełem serii przypadków i absurdów: decyzji, że choć śledztwo prowadziła komisja, prawdę przegłosuje cały Sejm; idiotycznego trybu głosowania "poprawek" czyli alternatywnych raportów; pogubienia się SLD w taktyce głosowań; wreszcie - sensacyjnej wolty Samoobrony. Bez tych czterech cudów raportu Ziobry by nie było.

Chwalona bywa komisja orlenowska. Ba, ale miała z górki: działała w czasie, gdy niemal nikt nie bronił już rządu Millera, a tym bardziej Buzka. Mimo tych komfortowych warunków wcale nie zdziałała wiele. A komisja ds. PZU? W tej sporów niemal nie było, każdy chciał stuknąć Wąsacza, jednak śledztwo też się ślimaczyło, podobnie jak praca komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. Trybunał Stanu wciąż nie zaczął.

W kadencji 2005-2007 był tylko jeden śledź - bankowy. Nie zdziałał nic, choć sprawy dotyczyły głównie dalekich zaszłości - sami wnioskodawcy nie wiedzieli, co chcą odkryć. O większość dbali jednak twardo: 6:4 w komisji i 3:1 w jej prezydium (rodzynkiem był ludowiec, PiS nie wpuściło do prezydium ani Platformy, ani SLD). Jak zachowałoby się w sprawie, PiSU dotyczącej? Zgadywać nie będę, bo wszelkie wnioski o takie komisje PiS odrzuciło.

Hazardowa miarą postępu

W tej kadencji PO twórczo rozwinęła metody śledziowej taktyki. Nic dziwnego - kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Postęp dotyczy wszystkich dziedzin. "Dzięki" temu czuję dziś większe niż dawniej obrzydzenie oglądając obrady komisji hazardowej. Nie widzę jednak żadnej zmiany celów. Popełnienie harakiri nie było, nie jest i nie będzie celem żadnej partii w żadnej komisji śledczej, w żadnym kraju.

Śledzie to nie wymiar sprawiedliwości. Ich siłą są publiczne przesłuchania. Gdy są dość dobitne, resztę robi media, opinia publiczna, prokuratura i sądy. Polskim problemem nie jest to, że w każdym śledziu każdy ciągnie w swoją stronę - lecz to, że każda partia chce sama wyrokować nie dając nikomu prawa sprzeciwu, oraz przywiązywanie znaczenia do formalności, które w k.p.k. są niezbędne, lecz w śledziu - absurdalne.

Polacy w wyborach głosują na listy partyjne. To sprawia, że szary poseł każdej partii jest w równym stopniu, jak jej liderzy, zainteresowany słupkami. To od nich, a nie od niego, zależą jego szanse na reelekcję. JOWy mogłyby to trochę zmienić, bo powstałaby alternatywa: "będę twardo badał sprawę, choćby miało boleć, może mój okręg to doceni". Przesada? Jasne. Ale coś w tym jest, choć wątpię, by był to powód wystarczający do wprowadzenia JOWów.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (132)

Inne tematy w dziale Polityka