Paradoksalnie od odejścia stąd gwiazdy s24 tym pilniej śledzę jej posty na bloxie. Po pierwsze - sporo tam nowości o aferze hazardowej. Po drugie - ciekawi mnie, jakie tam są reakcje, jakiego rodzaju publiczność komentuje i jak. Mam jednak wrażenie, że zamiar napisania czegoś o sprawie niemal codziennie zdarza się prowadzić Autorkę donikąd. Tak jak dzisiaj.
Kataryna wymyśliła, że zwróci się do obecnego CBA o oficjalne wyjaśnienie, czym właściwie jest słynna "analiza CBA", która zaistniała w mediach pod roboczym tytułem "Hazardzista Gosiewski", czy "wnioski" wyrażają stanowisko CBA i czy interpretacje mediów są uprawnione. Odpowiedź dostała wymijającą, co wydaje się uważać za skandal, bo jak najwyraźniej ironicznie analizuje sytuację, albo Kamiński miał "taki bałagan w papierach", że Wojtunik nie może się połapać, albo ten ostatni z przyczyn politycznych unika potwierdzenia słów Kamińskiego pomniejszających znaczenie "analizy".
Problem przestałby istnieć, gdyby porzucić słowo "analiza". Użyte w tytule owego dokumentu i powtarzane przez media, zostało powtórzone też przez Kamińskiego. Z jakichś przyczyn używają go też politycy prawicowej opozycji, choć chcą znaczenie pisemka podważyć. Używa go też kataryna. Skoro zaś "analiza", to siłą rzeczy "wnioski", a zatem pytanie o autorstwo, o ich zgodność z poglądami ówczesnego kierownictwa CBA itp.
To nie jest żadna analiza - to typowa prasówka! Dokument, jakich codziennie powstają w Polsce setki lub tysiące, w każdej instytucji większej niż firma jednoosobowa lub rodzinna (dobra, przesadziłem), a zwłaszcza w administracji publicznej i dużych koncernach. Prasówki z definicji powstają na użytek wewnętrzny i nie wyrażają żadnych poglądów. Mogą - i powinny - zawierać próbę uogólnienia ocen uwzględnionych w prasówce, a jeśli coś mnie dziwi w owym pisemku CBA, to umieszczenie takiej oceny na końcu zamiast na początku, co byłoby wygodniejsze dla odbiorcy.
Odbiorca siedzi zazwyczaj piętro wyżej lub niżej. Minister, burmistrz, dyrektor, prezes - chcą wiedzieć, co media (środowisko, politycy, pacjenci w przychodniach rejonowych, niepotrzebne skreślić) myślą lub mówią o zleceniodawcy prasówki w ogóle, lub o jego konkretnych słowach, konkretnym przedsięwzięciu, o jakimś zjawisku politycznym, społecznym lub gospodarczym, o nowym produkcie własnym lub konkurencji. Po to niemal każda większa firma i instytucja ma dział prasowy (informacji, kontaktów z mediami, komunikacji, niepotrzebne skreślić).
Jakaś pani, na czyjeś zlecenie, zrobiła swego czasu w CBA taką prasówkę o pracach nad zmianą ustawy hazardowej. Źródła miała prasowe i anonimy, które dostała pewnie do przejrzenia. Dodała własne, dość nieudolne zresztą streszczenie i zabrała się za kolejne, równie twórcze dzieło. Ta notarka nie ma żadnej rangi, żadnego znaczenia. Owszem, w tytule ma "analiza", bo wszak poniżej godności dyrektora jest zlecenie sporządzenia "prasówki", a poniżej godności poważnego pracownika merytorycznego - przyjęcie takiego zlecenia. Kto nigdy nie musiał robić zwykłej kompilacji kilku łatwo dostępnych źródeł i nazwać efektu "analizą" (pracą dyplomową, doktorską, ekspertyzą, niepotrzebne skreślić) - niech pierwszy rzuci kamieniem...
Gdy ujrzałem, że o "analizie" mówi Mario Kamiński, zdziwiłem się, ale cóż - zobowiązuje go poniekąd lojalność wobec prestiżu firmy. Gdy usłyszałem to samo w ustach Beaty Kempy, uśmiechnąłem się. Widząc to u kataryny zdębiałem, bo żadna próba obalenia znaczenia tej "analizy" się nie powiedzie w odbiorze publicznym, dopóki słowo "analiza" jest używane z całą powagą.
Tyle. Głupio komentować tutaj post z innego blogowiska, ale nie umiałem nie zareagować, a decyzja kataryny jest, jaka jest. Wciąż jej nie rozumiem - na bloxie ma niewiele komentarzy, mało dyskusji, a wg niedoskonałych wprawdzie narzędzi - dwukrotnie mniej użytkowników niż w s24. Chyba, że chodzi o to, by inny dość poczytny bloger owego portalu był zmuszony poszerzyć znaczenie słowa "psychiatryk" o ów portal właśnie.
Gdybym miał szukać dziury w całym, czyli problemu w owej "analizie CBA" - zbadałbym, dla kogo była zrobiona, kto jest odbiorcą tak starannie przez CNA zaczernionym w wersji wydanej śledźkomisji. Gdyby był to podmiot zewnętrzny, byłby problemik, bo CBA nie powinna sporządzać takich rzeczy na zewnętrzne zamówienie, nawet rządowe. Każdy resort ma do tego własny dział prasowy, po co więc ryzykować przeciek i medialne tezy, że oto "wg CBA...".
Ale bardzo wątpię, by tak było, śledczym nie jestem i mam lepsze zajęcia. Kończę, bo czarny Gizmo porozstawiał rude koty po kątach i wdrapał mi się na kolana spodziewając się nagrody. Stukając w klawiaturę stukam go w grzbiet, a to nie jest dokładnie to, co Gizmo lubi najbardziej...
Inne tematy w dziale Polityka