Oglądam na żywo konferencję o odnalezieniu napisu znad bramy Auschwitz i wciąż nie mogę się pozbyć wrażenia groteskowości kradzieży, reakcji mediów, zaangażowania policji. Czytam też fascynujące doniesienie "Życia Warszawy" o częściowym uruchomieniu na Okęciu ILS II kategorii. Częściowym, bo tylko dla jednego, rzadziej używanego pasa, do którego droga podejścia wiedzie dokładnie nad moim domem. Co mi zresztą nie przeszkadza.
Drugi pas, ze ścieżką podejścia znad Pyr, musi wciąż zadowolić się systemem ILS I kategorii. Dlaczego? Wg "ŻW" - bo sygnał jest zakłócany. Przez kogo, przez co? Nie wiadomo. T tak ma być "dopóty, dopóki nie zostanie wykryte źródło zakłóceń, co umożliwi inną lokalizację nadajników sygnału".
W latach 80., by zlokalizować nadajnik Radia "Solidarność", PRL-owska bezpieka potrzebowała kwadransa. Próbuję zrozumieć, że źródło zakłóceń wykryć trudniej, w sprawach radiowych zanadto biegły nie jestem, ale trochę znam się na kalendarzu. Czy naprawdę w XXI stuleciu to aż taki problem?