Krzysztof Leski Krzysztof Leski
92
BLOG

Bredzenie obywatelskie

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Polityka Obserwuj notkę 59

Fraza "dziennikarstwo obywatelskie" zrobiła się popularna, a nawet modna. Nie wiadomo, co oznacza, ale fajnie brzmi. Onet pod notkami agencyjnymi reklamuje i linkuje teksty "dziennikarstwa obywatelskiego". Dziś - pana popiolka43 o przesłuchaniu Zbigniewa Wassermanna w hazard-śledziu.

Może bym i współczuł Wassermanowi, gdybym miał sklerozę - pisze ów, po czym przypomina "aferę wannową". Nie wiem, co to ma do rzeczy. Ale to małe piwo. Dalej autor "opisuje" dzieje Rywin-śledzia i konkluduje: komisja orzekła, w paru zresztą wersjach, bowiem każdy z członków miał inny punkt widzenia, że Lew jest winny.

Popiołek43 coś pamięta - ale mało. Ponieważ i w s24 wiele osób przypomina komisję rywinowską, a często idealizuje i stawia za wzór komisjom obecnym - pozwolę sobie przypomnieć, jak było naprawdę.

SLD zapewnił sobie większość. Komisja pracowała prawie półtora roku. Przesłuchania ciągnęły się godzinami i najczęściej nic z nich nie wynikało. Owszem, Tomasz Nałęcz niewątpliwie przewodniczył komisji sprawniej, zgrabniej i w lepszym stylu niż którykolwiek z szefów obecnych śledzi. Owszem, dziś w śledziach nie ma takich indywidualności, jak wówczas Jan Rokita i Zbigniew Ziobro, ówczesne popisy oratorskie mogły się więc podobać. Ale to właściwie koniec różnic. Także komisja rywinowska godzinami zajmowała się sama sobą, publicznie targowała o listę świadków, przerzucała się oskarżeniami, kto kogo nie dopuszcza do głosu itd.

Co komisja stwierdziła? Otóż - państwo wybaczą - NIC. Z przesłuchań wynikał niby w miarę logiczny ciąg wydarzeń, ale zabrakło twardych dowodów, choćbym ja i wszyscy czytelnicy nie wiem jak chcieli, aby te dowody były. W szczególności nie było żadnego dowodu istnienia, ani tym bardziej składu "Grupy Trzymającej Władzę". Pozostały domysły.

Ponadpartyjna zgodność członków komisji w finalnym etapie prac była niemal zerowa. Troje członków SLD przedstawiło swoją wersją sprawozdania (Anity Błochowiak), dwaj posłowie SDPL - swoją (Tomasza Nałęcza), osobne - Jan Rokita z PO, Zbigniew Ziobro z PiSu, Józef Szczepańczyk z PSL, Jan Łączny z Samoobrony i niezależny Bohdan Kopczyński (wszedł do komisji z nadania LPR, potem w partii wyleciał i de facto przeszedł na pozycje bliskie lewicy).

To nie były żadne propozycje poprawek - to było siedem osobnych, całościowych raportów, drastycznie różniących się konkluzjami. Już to właściwie przekreślało dorobek komisji, która zresztą nie miała pojęcia, co z tym fantem zrobić. Dwa długie dni strawiła na dyskusji i głosowaniach. Zrazu przyjęła, głosami 5:4, tekst Nałęcza, który uznawał winę SLD, choć w łagodnej formie. Trzy dni później miała głosować już tylko nad "poprawkami do tekstu Nałęcza" - ale z powodu wolty Łącznego przyjęła, znów głosami 5:4, "poprawkę" w formie raportu Błochowiak.

To był koniec działalności komisji śledczej badającej aferę Rywina. 5 kwietnia 2004 przyjęła ona raport, który w skrócie głosił: Nic się nie stało, nic nie było, prócz majaczeń jednego pijaka.

To, co działo się potem, wielu z nas poprawiło nastroje, ale trudno zaprzeczyć, że z formalnego punktu widzenia było absurdem jeszcze większym niż głosowanie nad prawdą na forum komisji. Otóż za takie głosowanie zabrał się cały Sejm. To się już nie powtórzy - przepisy potem zmieniono i głosowań nad raportami komisji więcej nie było i nie będzie.

Sejm kłócił się cały dzień, jak głosować, bo wszystkie raporty odrzucone przez komisję zostały zgłoszone jako "wnioski mniejszości", czyli de facto poprawki. Żeby było śmieszniej, te "poprawki" - zastępujące cały raport Błochowiak czymś zupełnie innym - wnieśli nawet ci, którzy w komisji tekst Błochowiak poparli, czyli Kopczyński i Łączny!!

Wreszcie nastąpiła seria absurdalnych głosowań, w których SLD się pogubił. Raport Błochowiak w ogóle nie był głosowany, choć zapewne zdobyłby większość. W wyniku kolejnych błędów taktycznych SLD oraz nagłej, kolejnej wolty Samoobrony przyjęty został radykalnie krytyczny wobec SLD tekst Zbigniewa Ziobry.

I oprócz kilku ciekawych przesłuchań ten czysty przypadek, jakże miły memu sercu, lecz sprzeczny z wszelką logiką komisji śledczych i postępowania z uchwałami, sprawił, że komisja rywinowska zapisała się pozytywnie w pamięci wielu. Minęło dwa tysiące dni, a rzecz już przeszła do legendy. Legendy, jak widać, mającej niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (59)

Inne tematy w dziale Polityka