Krzysztof Leski Krzysztof Leski
32
BLOG

Śledź + kpk = deficyt

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Polityka Obserwuj notkę 57

Śledziowy kryzys posłowie zafundowali sobie sami - nie tylko zachowaniem w komisjach śledczych w ostatnich tygodniach, lecz także prawem, które wcześniej uchwalili. W jakimś amoku udawali, że umieją być bezstronni. Nie dość, że kazali śledziom działać w myśl przepisów kpk, to jeszcze dodali parę przepisów szczególnych o tym, co robić w razie podejrzenia braku bezstronności posła w sprawie badanej przez komisję śledczą.

Jeśli brak bezstronności zostanie "wykryty" na etapie kandydowania posła do komisji, z listy kandydatów skreśla go prezydium Sejmu i nie ma od tego odwołania. Jeśli zdarzy się to dopiero podczas pracy komisji, decyduje sama komisja - w głosowaniu bez udziału zainteresowanego może wykluczyć go ze swego składu. Gdy zaś wątpliwość dotyczy konkretnego przesłuchania, w tym samym trybie zostaje on z tego przesłuchania wyłączony.

Bezstronność polityków, którym pozwala się osądzać innych polityków, jest oczywiście fikcją z samej definicji. A czy można zapobiec temu, by posłowie byli "sędziami we własnej sprawie" - czyli sprawić, by nikt w komisji śledczej nie miał wcześniej żadnego związku z przedmiotem śledztwa? To tak mało prawdopodobne, że też praktycznie niemożliwe.

Choć prawo czyni z komisji śledczej skrzyżowanie prokuratury z sądem, instytucje te więcej dzieli niż łączy. Przede wszystkim sędziów jest jakby niewielu w porównaniu z liczebnością społeczeństwa, czyli grupy potencjalnych podsądnych. Sędziowie też dość rzadko dopuszczają się czynów karalnych. Prawdopodobieństwo, że w danym sądzie rejonowym znajdzie się sędzia nie uwikłany w kradzież roweru, którą trzeba osądzić, jest bardzo wysokie - bliskie jedności.

Śledź z definicji bada najczęściej proces legislacyjny lub sposób sprawowania władzy. Z mocy prawa składa się wyłącznie z posłów, a więc tych, których prawdopodobieństwo jakiegoś styku z danym procesem legislacyjnym lub danym zjawiskiem ze sfery sprawowania władzy jest bardzo wysokie. Już przy trzech komisjach śledczych w jednej kadencji można śmiało przyjąć, że nie da się ich stworzyć tak, by każdy członek każdej komisji był wolny od jakichkolwiek związków z przedmiotem śledztwa.

Posłowie od lat korzystali z możliwości uwalenia poszczególnych śledczych, ale ostatnio przybiera to rozmiary epidemii. Wystarczy wspomnieć skreślenie z hazardśledzia Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna oraz codzienne próby usunięcia Andrzeja Czumy ze śledzia naciskowego. To prosta droga do sprawienia, że wszystkie śledzie będą zajmowały się wyłącznie zmienianiem i uzupełnianiem swego składu - ad mortem defecatam.

Prawo warto zmienić, ale wystarczy przestać się wygłupiać. Jeśli nawet śledźposłowie formalnie nie spełniają ustawowych kryteriów, Sejm jest suwerenem i może w ten sposób "naruszać prawo". Nie podlega to bowiem żadnemu zażaleniu - ani do sądu powszechnego, ani NSA czy jakiegokolwiek trybunału krajowego czy międzynarodowego. Chcecie się śledzić, to się śledźcie, ale przestańcie się weryfikować, bo nie ma w Sejmie posła, który byłby wolny od wszelkich związków z polityką.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (57)

Inne tematy w dziale Polityka