W samej aferze hazardowej - niewiele nowości, bo dość już wiemy. Może tyle, że Mariusz Kamiński przed komisją śledczą sugeruje sporą rolę Grzegorza Schetyny w zlecaniu urzędnikom, by "słuchali się Zbyszka". Niezupełnie wierzę, że tak być mogło - ale na to, jak mniemam, są dowody w nieznanej nam jeszcze części stenogramów.
W centrum pytań obu stron do Kamińskiego jest przeciek. Tu komisja będzie miała kłopot i obie strony, jak sądzę, pójdą w zaparte. Dowodów bowiem chyba nie ma i nie będzie. Jest słowo. Słowo strony rządowej kontra słowo CBA. Mario swoje stanowisko podtrzymał, a nawet wzmocnił: tylko z rządu mogło wyjść ostrzeżenie bohaterów rozmów o dopłatach.
Moje credo jest proste i niezmienne: politycy bywają draniami, ale en bloc nie są idiotami. Nie umiem uwierzyć, że na spotkaniu 14 sierpnia Mario po prostu powiedział premierowi "Możesz im powiedzieć" - jak to wydaje się wynikać z wersji rządowej. Nie umiem też uwierzyć, że słysząc jasno słowa "przestępstwo" i "nie mogą się dowiedzieć" - premier ostrzegł kumpli. Obaj nie są idiotami, żaden nie jest samobójcą, a premier ponadto dowiódł już parę razy, że nie przejmuje się losem kumpli, gdy zagrożony jest jego los.
PS. Przeczytałem dzisiejszy post Terlikowskiego. Oniemiałem. Skrobnę coś o tym. Ale później, bo teraz pewnie usłyszałbym, że odwracam uwagę od afery hazardowej.
Inne tematy w dziale Polityka