Zdarzyło się to w zeszłym tygodniu, gdy wraz z blogującym tu od czasu do czasu niejakim Osieckim Janem wybieraliśmy się do BRE Banku, by odpytać służbowo pewnego wysokiego dostojnika owej instytucji. Umówiliśmy się wcześniej w knajpie, by obgadać pytania.
W geografii knajp jestem noga. Osiecki rzucił nazwą przy pl. Teatralnym, nieopodal BRE. Zapamiętałem godzinę, ale nie nazwę. Znalazłszy się na placu, trzy minuty przed terminem, zadzwoniłem do Jasia. Oznajmił, że chwilowo nazwa też mu uciekła, ale podał adres. Dodał, że sam będzie "za trzy minuty", bo "jest właśnie na Krakowskim" (Przedmieściu - przyp. aut.).
Wiedziałem, że nie muszę się spieszyć, kiedy bowiem Osiecki mówi "trzy minuty", ma na myśli trzynaście. Przeszedłem przez zaśnieżony parking Teatru Narodowego i znalazłem się pod knajpą, której nazwa odświeżyła moją pamięć. Istotnie Jasio poprzedniego dnia powiedział: "Pędzący Królik".
Zajrzałem przez szybę i ujrzałem wnętrze eleganckie na pokaz, sztywne i dziwnie zimne tak jak ludzie, którzy siedzieli przy stolikach. To były jakieś wyższe sfery, zupełnie nie mój świat. Bez wahania obróciłem się na pięcie i pozostałe 10 minut spędziłem paląc papierosa i przechadzając się wzdłuż ul. Moliera. Gdy Jasio się pojawił, wyczuł moją niechęć. Usiedliśmy w sąsiedniej cukierni o nazwie jakoś na "A".
Nie stanę przed komisją śledczą. Ale Ty, Osiecki, jesteś podejrzany.
PS. Jasio wyguglał nazwę alternatywy: Cafe Adi. Dla porządku.
Inne tematy w dziale Polityka