Premier nie chce być prezydentem. Jak wyjaśnił, musi nie chcieć, bo musi dłużej pobyć premierem. Dziwne? Nie, gdy uwzględnić to, co napisałem kwadrans wcześniej... A mianowicie:
Minister spraw wewnętrznych się boi. Strachem napełnia go nie zima, bo jak powiada - dwa tysiace gospodarstw bez prądu w 40-milionowym kraju to niewiele - lecz wiosna, która podobno lubi nadejść po zimie. Jerzy Miller ogłosił, że jeśli ocieplenie będzie raptowne, grozi nam potężna powódź. Zagrożenie będzie największe od 1982, a to oznacza - mówił dziś Miller - że większość osób, które dzisiaj pracują w służbach ratunkowych, nie przeżyło w swoim życiu zawodowym takiego problemu.
Ciężkie jest życie rządu Platformy. Roku nawet nie porządziła, gdy głupie zachodnie banki sprowadziły na świat kryzys finansowy. Pół roku później niedobrzy Rosjanie przykręcili kurek z gazem. Po kolejnych paru miesiącach złe CBA rozpętało aferę hazardową. Jakby tego nie było dosyć, przyplątała się zima i spadł śnieg (dlaczego nie za PiSu? no, dlaczego?). Gdyby chociaż tak biało zostało - ale teraz może być jeszcze gorzej, bo śnieg może stopnieć, a w spadku po poprzednim rządzie trafili się platformie... zbyt młodzi strażacy. I to, jak na złość, w zbyt szybko starzejącym się społeczeństwie.
Jak pech, to pech. A miało być tak pięknie.
PS. 11.45 - tknęło mnie: czy decyzja Donalda Tuska jest ostateczna? A jeśli wiosna okaże się piękna i "nasza"...?
Inne tematy w dziale Polityka