Z dystansem do rzeczywistości i historii problemów raczej nie miewem, ale dziś jestem w wyjątkowo komfortowej sytuacji. Do domu niemal tysiąc kilometrów, po drodze sporo zasp i wzburzony Bałtyk. Nie widziałem filmu "Towarzysz generał", możliwe, że już nie zobaczę, i jakoś niespecjalnie żałuję. Na dyskusję o tym w s24 zerkam raczej pobieżnie, ale mam nieodparte wrażenie, że gdy w grę wchodzi Jaruzel, o żadnej dyskusji nie ma mowy.
Pisałem o tym wielokrotnie, najbardziej dobitnie chyba w tym dość obrazowym poście. Salonowa większość była, jest i będzie przekonana, że wyznacznikiem właściwej postawy wobec generała jest przypisywanie mu wszelkich cech negatywnych, z dłubaniem w nosie włącznie. Na tejże zasadzie, każdy, kto generała krytykuje, i każde dzieło o takich intencjach, musi być od super A do Z. Skoro więc film przedstawia generała w złym świetle, to jest to na pewno film dobry, uczciwy, obiektywny. Skoro autor twierdzi, że to dzieło dokumentalne, to tak ma być i basta. Ktokolwiek zaś film skrytykuje, choćby najłagodniej, ten staje się Jaruzela obrońcą, stanu wojennego piewcą, komuchem, ubekiem, niepotrzebne skreślić, brakujące dopisać. Klawiatura zniesie wszystko.
Zima bywa czarno-biała. W tym przynajmniej sensie, że nawet najlepszy aparat fotograficzny nie wydobędzie kolorów z przysypanego, dzikiego krajobrazu. W życiu jest inaczej i nie widzę powodu, dla którego s24 ma upodobnić się do widoków z zimowej podróży z Bergen do Oslo.
Inne tematy w dziale Polityka