Nie znoszę tego neologizmu: "mapa drogowa". Przetłumaczone wprost z angielskiego, w którym też zresztą jest absurdalne, z jakichś przyczyn ma oznaczać "plan działania". Per analogiam "mapa turystyczna "oznaczać powinna plan wypoczynku: "mapę turystyczną" naszej z córą podróży po Skandynawii stworzyłem w grudniu i nawet o tym nie wiedziałem.
Platforma zapowiada na przyszły tydzień "mapę drogową" wyboru swego kandydata na prezydenta (chyba, że zarząd od razu wskaże kandydata, w co jednak wątpię). Dziś to po prostu wybieg partii, która po rezygnacji Donalda Tuska znalazła się w niewygodnej sytuacji i sama nie bardzo wie, co z tym zrobić. Główny konkurent, PiS, w tych wyborach nie zdecyduje się na nic podobnego, bo słusznie czy nie - de facto dawno zapadła decyzja, że kandydować będzie Lech Kaczyński.
Jeśli jednak PO przyjmie w miarę przejrzystą i zarazem atrakcyjną procedurę, może to być wstępem do obyczaju, który przed wyborami 2015 r. obejmie wszystkie główne partie. Mielibyśmy prawybory, może w amerykańskim stylu. Wyobrażacie sobie tę publiczną konwencję wyborczą, podczas której Waldemar Pawlak ściera się z Jarosławem Kalinowskim? Już się na to cieszę. Zwłaszcza chwilowo, z perspektywy Helsinek.
Inne tematy w dziale Polityka