Jak doniosła Rzepa, wdowa po Ryszardzie Kapuścińskim walczy o zakaz dystrybucji biografii męża. Artur Domosławski w książce "Kapuściński non fiction" pisze bowiem m.in. o licznych domniemanych konfabulacjach PRL-owskiego globtrottera i jego współpracy z SB.
Rano pisał już o tym w s24 Cichutki, ale jemu dobrze, jego rzecz bezpośrednio nie dotyka. Ja zaś mam w domu problem, bo 15-letnia moja córa jest od dwóch lat fanką Kapuścińskiego tak zaciekłą, że wiara w idola czyni ją ślepą. Przyznaję, że facet pisał świetnie, wiele widział i sporo rozumiał. Próbuję tylko wyjaśnić córze, że nie wszystko rozumiał, a bywało, że choć rozumiał, nie mógł napisać. I szedł na ten kompromis.
Nic z tego. Mysza wie lepiej. On to wszystko widział, był wszędzie, poświęcał się wręcz, by dotrzeć w miejsca ciekawe i niebezpieczne. Nie przeczę, zdarzało się. Płaciła mu PAP, czyli PZPR - mówię, a ona na to: ależ on głodował! Musiał pracować, żeby przeżyć! Konfabulacje - na to córa ma prostą odpowiedź: on był i widział, ja nie, więc wiedzieć nie mogę.
Problem SB Mysz odsuwa, choć wie, w czym rzecz. Już się nauczyła, za co tata siedział w PRL, już wie, że tajna policja polityczna nie jest cacy. Ale moje uwagi uważa za próbę skalania pomnika. Ja zaś podkreślam, że nie każdy, kto w PRL dostał paszport, musiał okupić to podpisem na jakimś zobowiązaniu - ale głęboko wątpię, by mógł tego uniknąć wyjeżdżający służbowo dziennikarz, a zwłaszcza Kapuściński, dysponujący swobodami niedostępnymi dla szarego obywatela PRL.
Ta dyskusja nie ma końca. Toczyliśmy ją nawet po angielsku w Skandynawii, gdy nasi gospodarze wypytywali, czemu czytana przez Myszę książka budzi między nami kontrowersje. Chciałbym móc kupić książkę Domosławskiego. Przede wszystkim po to, by dać ją do przeczytania córze. Niech myśli.
Inne tematy w dziale Polityka