Merytorycznej dyskusji nie było, bo to od dawna w s24 niemożliwe. Ogromną większość komentarzy pod moim pytaniem do kataryny stanowią dwie kategorie: tych, którzy rozważają, co mną kierowało (zadanie zlecone, zazdrość, głupota, w najlepszym razie naiwność), i tych, którzy oburzali się, że "atakuję" katarynę. Ta druga część kibolstwa robi katarynie fatalną przysługę. Nawiązuje bowiem do historii Pawła Paliwody i obecnych losów Aleksandra Ściosa.
Paliwoda, gdy tylko pojawił się w s24, zaczął obrzucać mnie epitetami. Ignorowałem go długo. Ale gdy uderzył poniżej pasa mojego kumpla - wywodząc jego poglądy z obciążeń psychologicznych - wystąpiłem w obronie owego kumpla. Kibolstwo oburzyło się, że "atakuję Paliwodę". On sam zjawił się u mnie na blogu i wypluł kilkadziesiąt słów, które długo potem krążyły po necie i których Paliwoda nigdy już nie zmyje.
Jednak kibolstwo do dziś wierzy, że to ja atakowałem Paliwodę, ba - że "wywaliłem go z s24" (choć wyleciał ostatecznie za coś bez związku ze mną).
Ścios pierwszym epitetem poczęstował mnie trzy lata temu i odtąd czyni to często. Raz odwinąłem się w komentarzu, gdy mi zarzucił trefną przeszłość. Scios zawsze ocenia mnie (obraźliwie), a nie treść moich tekstów. Ja czterokrotnie prostowałem informacje, które publikował. Ale in on, i jego kibolstwo jest przeświadczone, że go "atakuję".
Podobnie z kibolstwem kataryny tej nocy. Kłopot w tym, że nigdy nie atakowałem kataryny, natomiast, owszem, broniłem jej zdecydowanie, gdy było trzeba. W poprzednim poście krytykuję jej sposób rozumowania, który doprowadził ją do obraźliwego podsumowania dwóch dziennikarzy. Ja wystąpiłem w obronie zaatakowanych.
Po raz kolejny potwierdza się, że większość salonowego kibolstwa nie dopuszcza żadnej krytyki swoich idoli.
Inne tematy w dziale Rozmaitości