Zdania o antydebacie antykandydatów na prezydenta nie zmieniam i nie zmienię: to był bezbramkowy remis czyli porażka obydwu. Zaczynam jednak zmieniać zdanie o jej możliwym wpływie na wynik wyborów. Czytam bowiem na portalach oraz słucham w TVP Info i TVN24 rozlicznych wypowiedzi "ekspertów", którzy wyjątkowo zgodnie ogłaszają zwycięstwo Komorowskiego.
Zaczyna to nieco przypominać atmosferę z 2005. Atmosferę, która zdecydowanie sprzyja PiSowi i wtedy sprawiła chyba, że partia ta wzięła i Sejm, i prezydenturę. Jeszcze jedno takie "zwycięstwo" Komorowskiego w środowej debacie, a Kaczyński będzie mógł ostrożnie przygotowywać się do świętowania sukcesu w wyborach.
W pierwszym akapicie wyraziłem się zbyt łagodnie. To nie była porażka obu kandydatów, lecz klęska Polski. Dlaczego? O tym jeszcze napiszę, może tej nocy. A może nie tej nocy. A może nie napiszę. A może poszli do lasu, albo schowali się w studni...
Inne tematy w dziale Polityka