Jutro kolejny ważny dzień w dziejach TVP. Rada Nadzorcza ma zakończyć posiedzenie, na którym zawiesiła dwóch "pisowskich" członków zarządu, a całą władzę przekazała w ręce dwóch pozostałych, "eseldowskich". Było to - tal, tak, dobrze pamiętacie - dwa tygodnie temu. Dokładnie w piątek, 27 sierpnia.
Żeby było zabawniej, nikt nie oczekuje, że jutro zapadną jakieś istotne i mogące zainteresować szeroką opinię publiczną decyzje. Nie, chodzi po prostu o to, że nowy przewodniczący Rady Nadzorczej po wznowieniu obrad i omówieniu tego, co do omówienia zostało, nie przerwie obrad, jak to uczynił poprzednio, lecz je zakończy.
Albowiem dopiero wtedy zarząd zamierza przekazać do KRS uchwały Rady i tym samym formalnie zgłosić zmiany personalne we władzach spółki. Gdy zaś to uczyni, zawieszeni dwa tygodnie temu będą mogli uchwały te zaskarżyć. O, przepraszam, na razie, w KRS, mogą zdaje się złożyć jedynie zażalenie. Ale pewnie się na tym nie skończy. To znaczy jedno się skończy (posiedzenie), by coś innego (wojna sądowa) mogło się dopiero zacząć.
Koncepcja eseldowskiej części rady i zarządu jest godna szczególnej uwagi: uchwalamy coś i wdrażamy to w życie w spółce, po czym obrady przerywamy, co jakoby zawiesza obowiązek poinformowania KRS o tym, co uchwalono, a tym samym uniemożliwia podważenie tego czegoś. Jakie przerwy w posiedzeniu Rady Nadzorczej dopuszcza statut TVP? Czy aby na pewno statut stać może ponad kodeksem spólek handlowych?
Nowa Krajowa Rada tymczasem ogłosiła, że przesłuchania kandydatów do przyszłych, już "trwałych" władz mediów publicznych będą jawne i otwarte dla dziennikarzy. A to się zabawa szykuje...
Inne tematy w dziale Kultura