Kochasz horrory? Lubisz się bać? Przeczytaj: O włos od katastrofy - Boeingi leciały wprost na siebie. To na onecie. Gazeta.pl daje tytuł o oczko mniej alarmujący: Incydent nad Londynem - było blisko katastrofy. Obie wersje minimalnie (głównie interpunkcją) różnią się i w tekście, ale obie są zgodne: samoloty dzielił dystans zaledwie 30 do 60 metrów.
Przerażające, nieprawdaż? Rozpiętość skrzydeł Boeina 777 to 61 metrów. Drugi samolot - wg onetu "Boeing", wg gazety.pl anonimowy "odrzutowiec czarterowy", jakieś skrzydła też ma i to o niezerowej rozpiętości, więc cud, że nic się nie stało. Nawet się lusterkami bocznymi nie zahaczyły, obyło się bez stłuczonych kierunkowskazów. Horror z happy endem.
Taka wersja tkwić musi w depeszy Informacyjnej Agencji Radiowej - źródle obu portali. Tym razem któryś pan lub pani "redaktor" zrobił(a) coś więcej niż ctrl-c i ctrl-v - gazeta.pl przynajmniej nie twierdzi, że ten drugi "też Boeing", nie tylko w tytule, ale i w treści, bo są tam myślniki, których brak w wersji onetu. Błąd główny tkwić musi jednak w źródłowej depeszy IARu. Co było z kolei źródłem wiedzy IARu - tego się z treści nie dowiemy.
Na szczęście ktoś przytomny wrzucił w komentarzu linkę do nieco bardziej precyzyjnego opisu opublikowanego dziś raportu. Okazuje się, że owe "30 do 60 metrów" to zgrubsza różnica wysokości, na jakich znajdowały się oba samoloty w chwili największego zbliżenia. W poziomie wszakże dzieliło je... pół mili morskiej. Circa 900 metrów.
"Drugi boeing" okazał się być Cessną Citation 525. A poza tym wszystko się zgadza. Na Placu Czerwonym nadal rozdają rowery. Szkoda, że PAP zignorowała raport - byłby ciekawy materiał porównawczy...
Inne tematy w dziale Kultura