Dziś niektórzy nauczyciele strajkują, żądają podwyżek i zachowania Karty Nauczyciela, czyli ustawy określającej system feudalnych przywilejów i gwarancji bezkarności.
Obrona Karty Nauczyciela przez samych nauczycieli nie pozostawia złudzeń co do tego, dla kogo ta karta tak na prawdę jest korzystna, przecież nie dla uczniów czy rodziców.
Z kolei postulat podwyżek jest jak najbardziej słuszny, tylko podwyżek dla kogo? Według mnie nauczyciel, który zbiorowym strajkiem wymusza podwyżki nie zasługuje na nie, a nawet nie powinien w ogóle pracować z dziećmi. Podobnie myśli zdecydowana większość pracodawców, a nauczyciele doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego nikt z nich nie złoży wypowiedzenia i nie poszuka innej lepiej płatnej pracy. Ich jedyną szansą jest strajk! Jedyne co im pozostaje to szantaż i przemoc. Zresztą większość z nich zna tylko jeden język - język przemocy i przymusu. Po dobroci, nikt ich nie zatrudni, nikt im nie da podwyżek. Dlatego strajkują, choć uczciwiej było by zrobić napad na bank, albo przynajmniej na sklep osiedlowy.
Rzecznik Praw Ucznia i Rodzica
Krzysztof Olędzki