ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
311
BLOG

Lek na zmęczenie

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Jeden z bohaterów moich opowieści o spotkaniach przy kawie, ciastku, a czasami też przy czymś innym, powiedział mi, że jest zmęczony. Indagowany o bardziej szczegółowe wynurzenia wyznał, że zmęczyła go atmosfera, w jakiej musi żyć i funkcjonować. Zwłaszcza w miejscu pracy. „To wszystko jakieś takie duszne, nieszczere, pełne nieufności i walki podjazdowej” – relacjonował. „Naprawdę, człowiek człowiekowi wilkiem” – podsumował, odwołując się do pewnego schematu myślowego, który podobno jest krzywdzący dla wilków.

Wkrótce okazało się, że zmęczonych jest wokół mnie całkiem sporo. Na przykład ktoś długo, wyczerpująco i z mnóstwem przymiotników opowiadał mi o swoich doświadczeniach ze sfery mediów. Należy on do tych, których śmiało można uznać za mocno od mediów zależnych. Wykorzystuje wszelkie medialne możliwości nie tylko jako odbiorca, ale również aktywny uczestnik i twórca tego, co popularnie nazywane jest kontentem. „Wykańcza mnie ten wszechobecny hejt” – poskarżył się. Po namyśle przyznał, że raz po raz daje się sprowokować i angażując się w rozmaite pyskówki dostosowuje swój przekaz do poziomu innych uczestników. „Potem siedzę długo i zastanawiam się, dlaczego sam robię to, co mnie u innych drażni i czego po prostu nienawidzę” – przeszedł do fazy autorefleksji. Kusiło mnie, aby zachęcić go do dalszych wyznań i podzielenia się wynikami tego myślenia nad sobą, ale okoliczności nie były sprzyjające.

Mówię o tym zmęczeniu po raz pierwszy tak wprost, chociaż podobno w minionym roku wielokrotnie je pokazywałem. Krótko po wyborach ktoś złapał mnie za ramię i poinformował, że dopiero teraz uświadomił sobie, co opowiadałem w swoich felietonach w minionych miesiącach. „Zdałem sobie sprawę, że to był portret zmęczonego całą sytuacją społeczeństwa, które marzy o zmianie po to, aby odpocząć” – dokonał skrótowej analizy i interpretacji moich tekstów. Ponieważ od czasów licealnych do ulubionych zajęć zaliczam dowiadywanie się od różnych ludzi, „co autor miał na myśli”, nastawiłem uszu. „Nie ma nic bardziej męczącego, niż trwanie w sytuacji niemożności i braku perspektyw” – kontynuował mój rozmówca. „Człowiek wtedy traci nadzieję. A przecież bez nadziei żyć się nie da, prawda?” – spojrzał na mnie pytająco i sam sobie udzielił odpowiedzi: „Na szczęście nadzieja umiera ostatnia”. „Nadzieja nigdy nie umiera” – powiedziałem stanowczo i z satysfakcją odnotowałem jego kolejne spojrzenie. Tym razem pełne uznania. Poczułem się dowartościowany.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo