ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
94
BLOG

Gdy emocje opadną

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Polityka Obserwuj notkę 52

Dziecko czternastolatki z Lublina straciło życie. Zwolennicy aborcji mogą fetować zwycięstwo. Czy jednak naprawdę wygrali?

To żadna sztuka oskarżyć media o zabicie dziecka czternastolatki z Lublina. Łatwo jest wymieniać tytuły gazet, tworzyć listy nazwisk polityków i dziennikarzy z żądaniem ich ekskomuniki. O wiele trudniej zrobić coś, co skutecznie uratuje życie kolejnych dzieci.

Gdy opadną emocje będzie widać wyraźnie, że sprawa nastolatki z Lublina, która zaszła w ciążę z o rok starszym kolegą i stanęła przed poważną decyzją, wydobyła na światło dzienne kilka niechętnie dotychczas wymienianych kwestii.

Zabójczy kompromis

Przede wszystkim pokazała, że zawarty przed laty kompromis, którego owocem jest obecna ustawa, przez jednych nazywana antyaborcyjną, przez innych ustawą aborcyjną, jest bardzo ułomny i nie daje ochrony życia ludzkiego w wystarczającym stopniu. Wyraźnie widać, że w ustawie znalazły się sformułowania na tyle nieprecyzyjne, że w sytuacjach, gdy ochrona życia dzieci poczętych jest szczególnie potrzebna, ponieważ niejako „z góry" znajdują się na niedobrej, zagrożonej pozycji, ustawowy zakaz łatwo ominąć w całkowitej zgodzie z prawem państwowym.

Mało tego. Ustawa w żaden sposób nie stwarza tym dzieciom szansy na przeżycie. Nie tylko nie zakazuje wywierania presji na matki, które znalazły się w ciąży w trudnych lub wręcz tragicznych okolicznościach, by dokonały aborcji, ale wręcz zabicie dziecka promuje i usprawiedliwia, podkreślając zgodność takiego działania z prawem. W odpowiednim punkcie ustawy nie ma ani słowa o tym, że zabicie człowieka jest zawsze wyborem zła i nawet w tak dramatycznych sytuacjach możliwym rozwiązaniem jest urodzenie dziecka. Dopiero tak ujęte prawo uświadamiałoby osobie stającej przed dramatyczną decyzją rzeczywisty wybór, jakiego ma dokonać.

Zmarnowana szansa

Śmierć dziecka czternastolatki z Lublina jest jednoznacznym oskarżeniem tych wszystkich, którzy zmarnowali pojawiającą się szansę zwiększenia prawnej ochrony życia człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. Machiaweliczne kalkulacje (w tym również koniunkturalne wywoływanie tematu przywrócenia kary śmierci), szukanie doraźnych korzyści lub zwykłe robienie na złość reprezentantom konkurencyjnych ugrupowań okazały się dla bardzo wielu polskich polityków ważniejsze niż kwestie fundamentalne i realne decyzje. Nie wiadomo kiedy taka historyczna szansa, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, znów się powtórzy (choć patrząc na obecny skład parlamentu można by przypuszczać, że nadal jest realna). Bardzo jestem ciekaw, jak z tym, co się stało w związku z niedawną próbą zwiększenia rozszerzenia prawnej ochrony życia, radzą sobie w sumieniach politycy lubiący się afiszować ze swym katolicyzmem. Pytanie to dotyczy posłów kilku partii.

Niedawno Jarosław Gowin w jednym z wywiadów przypomniał, że Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae", stwierdził, iż politycy katoliccy mają prawo popierać rozwiązania, które zmniejszają skalę zła, o ile nie ma możliwości rozwiązań prawnych w pełni odzwierciedlających to, co Kościół uważa za prawo naturalne. „Moim zadaniem jako polityka nie jest walka z wiatrakami, lecz zmniejszenie skali zła" - mówił Gowin. Polscy politycy katolicy ponad rok temu znaleźli się w sytuacji, rzec można, luksusowej. Stanęli wobec realnej możliwości wprowadzenia rozwiązań prawnych w pełni odzwierciedlających to, co Kościół uważa za prawo naturalne. Nie skorzystali z niej, mimo że nie była tu potrzebna „walka z wiatrakami".

Zabić wolno, chronić nie

Medialna i polityczna ofensywa na rzecz doprowadzenia do zabicia dziecka czternastolatki z Lublina dowiodła, że słabość rozwiązań prawnych staje się orężem w ręku stanowiących - jak pokazują badania - mniejszość w społeczeństwie zwolenników aborcji na życzenie. Widać jasno, że wahania i koniunkturalizm decydentów tylko deklaratywnie broniących życia ludzkiego, zostały z całą bezwzględnością wykorzystane przeciwko życiu. Nie cofnięto się przed kłamstwami, przekręcaniem faktów, naciąganymi interpretacjami prawa, hipokryzją, a przede wszystkim przed wywieraniem na najbardziej zainteresowaną osobę ogromnej presji. Abp Józef Życiński opowiedział dziennikarzom o sytuacji, w jakiej znalazła się nastolatka z Lublina. Leżała na sali szpitalnej, w której bez przerwy włączony był telewizor, czytała gazety, wskazujące aborcję jako najprostsze i najszybsze wyjście z przerastającej ją sytuacji, nagabywana była przez dziennikarzy, usiłujących wydobyć od niej jednoznaczną decyzję.

Nawet usiłujące zachować obiektywizm media nie ustrzegły się przed nagłaśnianiem takiego obrazu sprawy, w którym namawianie nastolatki do zabicia dziecka było czymś oczywistym i zgodnym z prawem, natomiast doradzanie jej urodzenia było „nagonką" i niedozwolonymi naciskami. W opiniotwórczych mediach próżno było szukać choćby przypomnienia, że obydwie strony mają w Polsce pełne prawo wypowiedzi i działania.

To nie koniec

Dziecko czternastolatki z Lublina zginęło. Sprawa wydaje się przegrana. Ci, którzy niedawno nie żałowali sił i środków, aby znalazła się na czołówkach wszystkich mediów, nagle stali się obrońcami prawa do ciszy i prywatności jej głównych bohaterów. A ambicją pewnej części dziennikarzy stanie się być może umieszczenie ich nazwiska na liście „ekskomunikowanych", która pojawiła się na jednym z forów internetowych.

Śmierć tego dziecka nie pójdzie jednak na marne. Ona już zaczęła przynosić dobro. Właśnie w Internecie, wokół spontanicznego i nie firmowanego przez żadną „oficjalną" organizację pro-life, zgromadziło się mnóstwo ludzi pragnących uratować życie małego człowieka. Lista nazwisk, które się tam pojawiły, w tym bardzo wielu znanych z pierwszych stron gazet i najbardziej oglądanych programów telewizyjnych, jest zaskakująca. Lista sygnatariuszy tego listu skojarzyła mi się z pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski. Mówi się, że wtedy Polacy zobaczyli, ilu ich jest. Sprawa nastolatki z Lublina i jej dziecka pokazała zwykłym uczciwym ludziom, którzy ratowanie życia każdego poczętego dziecka uważają za coś oczywistego, jak wielu ich naprawdę jest i w jak bardzo różnych, w tym również w bardzo opiniotwórczych środowiskach, się znajdują. I chociaż nie udało się uratować życia tego jednego dziecka, jest realna szansa takiej mobilizacji społecznej, aby uratować wszystkie następne.

 

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka