Pustelnik północnego ogrodu
Pustelnik północnego ogrodu
Ksiazkiprzyherbacie Ksiazkiprzyherbacie
281
BLOG

Pytanie Judasza

Ksiazkiprzyherbacie Ksiazkiprzyherbacie Kultura Obserwuj notkę 0

 

Rozmowa o Bogu ukrytym między wierszami…
z karmelitą bosym o. Antonim Rachmajdą
autorem tomiku wierszy „Pustelnik północnego ogrodu”
 
Część III
Pytanie Judasza
 
 
 
 
 
(Możesz zacząć czytanie tej rozmowy od pierwszej części, która jest tutaj)
 
 
 
W jednym z wierszy bez tytułu znajduję prośbę do Boga: „nie odchodź jeszcze…”. Dlaczego Bóg, który najpierw przychodzi „pełen nieśmiałości” chce odejść nagle i tak po prostu - w chwili, kiedy w ludzkim sercu tli się jeszcze iskra z Góry Tabor?
 
Ale to jest prośba do człowieka, żeby nie odchodził, gdy wydaje mu się, że na modlitwie „nic się nie dzieje”, „niczego nie czuje”, „nie ma Boga” a ona sama „nie ma sensu”... Ponieważ do relacji z Bogiem na modlitwie trzeba się przyzwyczaić. Jak do każdej relacji z drugą osobą, a cóż mówić o relacji z Bogiem!...
 
Jednak Bóg czasami też odchodzi. Czasami jest tak jak na Górze Tabor – chciałoby się pozostać dłużej w Jego obecności. Ale On czasami z pewnych powodów już tego nie chce. Jak to jest, kiedy po chwilach spędzonych w jasnej przestrzeni modlitwy, nagle pojawia się ciemność i niknie Góra Tabor?
 
To jest ogromne pytanie, które dotyczy całej historii między Bogiem i człowiekiem. Całej historii, w której wydaje się, że Bóg pojawia się i znika. Krótko mówiąc, możemy odesłać do Jana od Krzyża, czy do jego „Drogi na Górę Karmel”, czy do „Nocy Ciemnej”, lecz także do naszych zwykłych doświadczeń, kiedy spotykamy Boga i doświadczamy Go na modlitwie, Jego obecności, prawie namacalnej, która nas przyciąga i zupełnie pochłania. To doświadczenie jest bardzo przyjemne, a człowiek chciałby trwać na takiej modlitwie i trwać. I ta obecność jest tak namacalna, że jest przekonany, iż czuje Boga. Nie potrafi tego nazwać, ale ta obecność jest tak bliska i tak pociągająca, że razem ze św. Teresą mówi, iż „cała ziemia jest pod stopami”. Można to nazwać doświadczeniem mistycznym.
Jan od Krzyża opisuje stan takiego człowieka na początku nocy biernej. Czyli na przykład: człowiek wykonał pewną pracę i w momencie, kiedy poczuł Boga, idzie za Nim. To, co odczuwa na modlitwie jest w jakiś sposób dla niego przyjemne. Czuje Boga, ma z tego dużą satysfakcję, czasem przychodzą mu do głowy genialne myśli podczas modlitwy i czasem, dosłownie tak jak w cytowanym fragmencie Ezechiela, wydaje mu się, że jego rozum jest prawie taki jak rozum Boga, przenika i zna Boga (jak ktoś powiedział, „prawie jada śniadania i kolacje z Trójcą Świętą...”). I przychodzi taki moment, jest to na początku drugiej księgi „Nocy Ciemnej” Jana od Krzyża, kiedy po prostu wydaje mu się, że Bóg odchodzi. Przestaje to wszystko odczuwać. Przestaje czuć Boga!... Ale odejście Boga w rzeczywistości oznacza tylko to, że Bóg wycofuje tę obecność namacalną, zmysłową, odczuwalną. To jest wyraz Jego pedagogii. Zrozumiemy ją, gdy przyjrzymy się opisowi stanu człowieka u Jana od Krzyża (cd. 1 księgi „Nocy ciemnej”, rozdz. 1-7), człowiek jest w rzeczywistości bardzo niedoskonały, szuka tego, co jest przyjemne. No bo my z reguły ku temu się skłaniamy. Cały dzisiejszy świat jest nastawiony na przyjemność. I ten człowiek tak samo dotychczas kierował się przyjemnością. I teraz Bóg, żeby Jego miłość stała się bardziej dojrzała, uczy go wierności, która jest z innej kategorii, niż zmienne uczucie (także przyjemności).
      To jest podobna sytuacja do tego, czego doświadczają ludzie odkładający decyzję o małżeństwie, chodząc ze sobą przez wiele lat. Gdy potem się okazuje, że zamienili swoje oczekiwanie na małżeństwo w jakieś wieczne chodzenie. Postawili na przyjemność, z której nie wynikają żadne zobowiązania, zero obowiązków. Spotykają się wtedy, kiedy jest im przyjemnie. Lub nawet wtedy gdy zamieszkują razem, ale nie zobowiązują się wobec siebie do niczego, nie nastawiają się na życie i nie chcą zakładać rodziny – w rzeczywistości jest to egoizm we dwoje.
      A Bóg oczekuje od nas czegoś więcej. I chce nas tego uczyć. I dlatego, tak samo w przypadku Boga i człowieka, następuje coś takiego, że wydaje się, iż On odchodzi. Faktycznie ja Go nie czuję. Wygląda to tak, jakby On odszedł. I wtedy człowiek ma wrażenie, że nie potrafi się modlić. Dotychczas modlitwa „płynęła”. Cała obecność Boga była modlitwą. A teraz przychodzi czas na wierność. Teraz przychodzi czas na to, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście On jest dla mnie ważny, pomimo tego, że Go nie czuję, pomimo tego, że ta modlitwa mnie kosztuje, że trudno mi się skupić, że chętnie mógłbym robić tysiąc innych rzeczy zamiast się modlić. A On wydaje się w ogóle nieobecny. Podobnie jest w małżeństwie, kiedy przychodzi czas próby, kiedy pojawiają się dzieci, kiedy trzeba godzić pracę zawodową z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci i właściwie coraz bardziej brakuje czasu na własną przyjemność. To jest moment takiego dojrzewania. To jest Boża pedagogia, która w Biblii jest obecna cały czas. Jeśli spojrzymy np. na Ewangelie, to przez te trzy lata, kiedy apostołowie są z Jezusem, On prowadzi ich ku dojrzałości wiary. Widać to w scenie z Góry Przemienienia, gdy pragnęli tam zostać, w tamtej „przyjemnej” obecności. Natomiast sens tej sceny jest ukryty w temacie rozmowy Jezusa z Eliaszem i Mojżeszem o Jego „odejściu”, które miało się dokonać w Jerozolimie. Czyli o męce i śmierci. A uczniowie wybrali uczucia, to że w Bożej obecności jest przyjemnie. Samo przemienienie jest pewnym wspaniałym aktem, natomiast łączy razem wszystkie elementy: mękę, śmierć i zwycięstwo, czyli chwałę, która płynie z Krzyża. Chwała wieczna prowadzi przez ziemską wolę Ojca. Nie rozumieli wtedy tego, chcieli wybrać to, co jest przyjemne tu i teraz (nasze odczuwanie, nasze, „dobrze nam tu”). Chcieli tam zostać. Ale to nie jest miejsce do pozostania, bo Jezus idzie cały czas do Jerozolimy. I tak nieustannie będzie, On mówi o tym, jak chociażby w jednej z pierwszych scen, kiedy Jezus pyta za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego i potem pyta: „a za kogo wy Mnie uważacie?” I wtedy Piotr odpowiada: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga Żywego”. A Jezus mu odpowiada „...Ojciec mój ci to objawił”, i „Ty jesteś Opoka, na której zbuduję Mój Kościół...”. A potem Jezus mówi, że musi cierpieć. I wtedy Piotr zaczyna Go pouczać: „ nie przyjdzie to na Ciebie”. I tu się zderzają dwa myślenia: starotestamentowe i nowotestamentowe. W Starym Testamencie bowiem, niezależnie od tego ile kto wycierpiał, czy to był Hiob, czy ktokolwiek inny, to jego zaufanie Bogu zawsze kończyło się ziemskim happy endem. Człowiek był wynagradzany za swój trud i cierpienie, już za życia. A Chrystus pokazuje, że nowość Ewangelii polega na tym, że „szczęśliwi są ci, którzy płaczą”, „szczęśliwi, którzy wprowadzają pokój”. Nie obiecuje spełnienia już tu, na ziemi, wskazuje – swym Krzyżem – że szczęście prawdziwe będzie w niebie, że tu na ziemi, go nie ma. Trudno jest to przyjąć, bez doświadczenia nieba, stąd scena przemienienia, by Apostołowie „spróbowali” prawdziwego szczęścia. I stąd nasze doświadczenia na modlitwie... I dlatego w nas żywa jest wciąż obecność tego pragnienia szczęścia na ziemi. W myśleniu Piotra i Apostołów też to było. Jeszcze podczas ostatniej wieczerzy pytają Jezusa: „Czy teraz przywrócisz Królestwo Izraela?”...
 
Do samego końca Go o to pytają?
 
Do samego końca o to Go pytali. Nawet uczniowie w drodze do Emaus już po śmierci i Zmartwychwstaniu, pytają retorycznie: „A myśmy myśleli, że On przywróci królestwo Izraela”…
 
Czy różnica między Judaszem, a Piotrem polega na tym, że Piotr się w porę ocknął z takiego sposobu widzenia Królestwa Bożego i Boga?
 
Nie potrafię powiedzieć. Ale jest jedna rzecz dla mnie zastanawiająca, że w Ewangelii do momentu decydującego, czyli śmierci Chrystusa, nie znajdziemy żadnego pytania Judasza…
 
Czy Judasz nie pytał , bo sam wszystko wiedział najlepiej?
 
Jeśli nie ma pytań, może to wynikać stąd, że nie ma też poczucia popełniania błędów. Judaszowi zdarzało się pouczać, np. Marię z Betanii, ale nie pytał. Jedyne pytanie, które zadał, to: „Czy to ja?” gdy już czuł, że jego zdrada staje się jawna. Ale to pytanie wynikało z obawy przed zdemaskowaniem. Natomiast on nie pytał nigdy o drogę Zbawienia.
 
Tajemnica Judasza jest trudna do zgłębienia…
 
Ale był „mądrzejszy”, tak jak mówi we wspomnianym fragmencie prorok Ezechiel. Miał rozum mądrzejszy od Boga. Bradstaetter, ciekawie rozwinął ten problem, jakby trochę usprawiedliwiając Judasza, pisząc że Judasz widział inną misję Jezusa i nie godził się na nią.
 
 
M. przy herbacie
 
 
 
Przejdź do czwartej częsci tej rozmowy i czytaj dalej  
 
 
Sprawdź w księgarni: Pustelnik północnego ogrodu Antoni Rachmajda OCD
Strona księgarni Książki przy herbacie
 
Inne ciekawe propozycje to: Zeszyty Karmelitańskie, Baśń jak niedźwiedź t. I,Baśń jak niedźwiedź t. II i Atrapia Gabriel Maciejewski, Twój pierwszy elementarz Toyah, W Zamku wewnętrznym św. Teresy z Avila Antonio Maria Sicari OCD, Księga mojego życia św. Teresa z Avila, Zamek wewnętrzny św. Teresa z Avila, Psychologia św. Teresy z Lisieux Luis Jorge Gonzales OCD, Edyta Stein - kobieta modlitwy Joanne Mosley, Edyta Stein Życie cz. I Javier S. Fermin OCD, Edyta Stein Pisma cz. II Javier S. Fermin OCD, Dzieje duszy Teresa od Dzieciątka Jezus, reprinty 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura