http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0918blJOZEFKUTmartyr01.htm
http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0918blJOZEFKUTmartyr01.htm
Momotoro Momotoro
540
BLOG

bł. Józef Kut

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

 

Urodził się 21.i.1905 r. w niewielkiej wsi Sławin, w połowie drogi między Ostrowem Wielkopolskim a Kaliszem, w parafii pw. św. Mikołaja we wsi Gostyczyna (w której dwadzieścia lat wcześniej urodził się inny błogosławiony, Jan Nepomucen Chrzan, ofiara tego samego obozu koncentracyjnego, co Józef – KL Dachau). Był najstarszym z pięciorga dzieci Józefa (zm. 1952) i Marianny z domu Piaskowskiej (zm. 1969). Maturę zdał w 1924 r. w Gimnazjum Męskim (dziś I Liceum Ogólnokształcące im. ks. Jana Kompałły i Wojciecha Lipskiego) w Ostrowie Wielkopolskim. W tym samym gimnazjum uczyło się trzech innych błogosławionych kapłanów, wspomniany powyżej Jan Nepomucen Chrzan, Władysław Mączkowski i Aleksy Sobaszek… W opinii prefekta gimnazjalnego „był uczniem o jak najlepszych obyczajach, o charakterze stałym, jak i wzorowym sodalisem [członkiem Sodalicji Mariańskiej]”ks. Lech Ziemski. Studiował w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu i Prymasowskim Wyższym Seminarium Duchownym w Gnieźnie (w owych czasach diecezje poznańska i gnieźnieńska posiadały wspólną strukturę seminaryjną: w Poznaniu nastawioną na studia teologiczno-filozoficzne; w Gnieźnie na studia praktyczne), często dojeżdżając z rodzinnego Sławina. Po powrocie do domu pomagał rodzicom w pracach gospodarskich… Koledzy określali go jako osobę „braterską, życzliwą, uczynną, bardzo pilną w nauce”… Święcenia kapłańskie przyjął 16.vi.1929 r. z rąk bpa Walentego Dymka (1888, Połajewo – 1956, Poznań), ówczesnego sufragana poznańskiego… Pierwszą placówką, gdzie posługiwał była parafia pw. św. Floriana w Chodzieży. W latach 1930-6 był wikariuszem w parafii pw. św. Marcina w Poznaniu. Cichy i skromny, lubiący dowcip. pobożny, int eligentny i gorliwy duszpasterz cieszył się sympatią księży i parafian… W 1936 r. został proboszczem parafii pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Gościeszynie. Gościeszyn przez wieki był posiadłością szlachecką i kościół znajdował się w obrębie majątku i pałacu (z kolumnową loggią na piętrze, z łacińskim napisem „Ora et labora” - pl. „Módl się i pracuj”) miejscowej rodziny magnackiej (była nią wówczas rodzina Kurnatowskich)… W Gościeszynie zamieszkali też rodzice Józefa oraz najmłodsze rodzeństwo, m.in. siostra Pelagia, która po 1945 r. wstąpiła do Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej - sióstr serafitek - przyjmując imię zakonne Marii Remigii… Parafianie widzieli w Józefie nie tylko swego proboszcza, ale i „ojca i opiekuna”Włodzimierz J. Chrzanowski – służył nie tylko posługą duszpasterską, ale i czysto ludzką, niejednokrotnie pomagając materialnie potrzebującym… Udzielał się w Polskim Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół” i prowadził Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej (KSMM) i Żeńskiej (KSMŻ), powołanych przez Akcję Katolicką w 1934 r., do których należała prawie cała młodzież parafii. Pomagał m.in. w przygotowaniach przedstawień teatralnych… Animował działalność chóru kościelnego… Dbał też o uroczystą oprawę świąt narodowych, 11 listopada i 3 maja… 1.ix.1939 r. Niemcy zaatakowały Rzeczpospolitą. Lokalne władze polskie wydały rozkaz ewakuacji wsi i majątku. Część rodziny Kutów wyjechała, ale Józef został… Gościeszyn pod niemiecką okupacją znalazł się już po kilku dniach… I prawie natychmiast parafia, którą Józef prowadził, stała się ofiarą brutalnego napadu kolonistów niemieckich z pobliskiej wsi Tarnowa (znajdującej się poza parafią). Wyłamano okna plebani, dokonano rewizji osobistej obecnych, Józefowi przyłożono bagnet do szyi i kazano wyjść z domu, na ogród… Tym razem skończyło się na straszeniu i rabunkowi mienia. Później „nieznani sprawcy” obrzucili parafię kamieniami… Generalnie twierdził, że nie spodziewa się aresztowania - mimo iż wielu go ostrzegało – i przez pierwsze półtorej roku wydarzenia wydawały się potwierdzać tę ocenę. Mimo trzech fal aresztowań polskich kapłanów w Wielkopolsce - jesienią 1939 r., i-iii.1940 r. i w viii.1940 r. – pozostawał na wolności i prowadził w miarę normalną działalność duszpasterską. W miarę normalną, biorąc pod uwagę wysiedlenia setek tysięcy Polaków z Wielkopolski z tzw. Kraju Warty (niem. Reichsgau Wartheland), czyli obszaru Wielkopolski przyłączonego bezpośrednio do Rzeszy Niemieckiej, do Generalnego Gubernatorstwa na okupowanych ziemiach polskich (niem. Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete), czyli okupowanej przez Niemcy centralnej części Rzeczypospolitej; pamiętając o obozach koncentracyjnych utworzonych na terenie Wielkopolski, konfiskatach majątków, wywózkach do pracy wgłąb Rzeszy. Ale to była postawa zewnętrzna. Jeden z parafian bowiem wspominał, iż gdy jego ojciec odwiedził Józefa na plebani ten właśnie kopał ogródek. Miał wówczas powiedzieć: „Muszę się wprawiać, bo czuję, że mnie już niedługo zabiorą…”Czesław Barski. Działo się to jesienią roku 1941 r. W Wielkopolsce Niemcy zaczęli aresztować pozostałych jeszcze w parafiach polskich księży – zaczęła się czwarta, największa fala zatrzymań polskich kapłanów. Mógł uniknąć aresztowania, mógł się ukryć. Ostrzegano go. Nie uciekł: „Jeśli mam cierpieć razem z Chrystusem, to będę cierpiał. Pójdę za Nim” – miał mówić… I 6.x.1941 r. został aresztowany przez niemiecką tajną policję (niem. Geheime Staatspolizei) - Gestapo. Przewieziono go samochodem – pracujący na polu parafianie widzieli go w wozie, jak na pożegnanie błogosławił ich znakiem krzyża - do osławionego więzienia poznańskiego, Fortu VII, w którym Niemcy urządzili obóz koncentracyjny (niem. Konzentrationslager – KL) Posen… KL Posen był obozem zagłady (niem. Vernichtungslager), którego głównym celem była fizyczna wręcz eksterminacja przetrzymywanych więźniów – Polaków z Wielkopolski. O pobycie w nim Józefa najlepiej świadczą ślady zasuszonej krwi na odzieży, w której go aresztowano i którą po jakimś czasie odesłano rodzinie… 20.x.1941 r. przewieziony został do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager - KL) Dachau. Stał się numerem 28074… Po przybyciu odmówił, jak tysiące polskich kapłanów przetrzymywanych w obozie w Dachau, podpisania niemieckiej listy narodowościowej… Był bity i szykanowany. Cichy, spokojny, pokorny, głęboko pobożny, cieszący się wielkim szacunkiem kolegów-współwięźniów wszystkie okropności przyjmował jako dopust Boży… Te cechy charakteru nie znajdowały jednak zrozumienia u izbowego, który właśnie dlatego go specjalnie prześladował… Pracował w „komandzie śniegowym”, bez odpowiedniego ubrania i obuwia, prześladowany przez sadystycznego nadzorcę – kapo, o nieustannym głodzie. Niebawem przeziębił się, a jego ciało pokryło się wrzodami. Skierowano go wówczas do obozowego „szpitala”, tzw. rewiru… Wyzdrowiał i po wyjściu z rewiru pracował na plantacjach. Tam katowanie, bicie i kopanie powróciły… W listach do rodziców nie mógł oczywiście opisywać stanu faktycznego. Cenzura niemiecka była bardzo skrupulatna. Wyrażał więc w nich swoją miłość i szacunek: „Pocieszam się […], że z pomocą Bożą ułożycie sobie w jakiś sposób życie” – pisał, przeczuwając swój los. „O nic i nnego się nie martwcie. […] [Mam] z pewnością wystarczająco dużo. Dzięki Bogu, czuję się dobrze…” Mniej więcej w połowie 1942 r. zaczął słabnąć i chorować. Był to najgorszy okres w drodze krzyżowej polskich kapłanów przetrzymywanych w Dachau. Setki z nich wówczas umarło, wielu – wyczerpanych, zagłodzonych, niezdolnych już do żadnej pracy – wywieziono w kilku tzw. transportach „inwalidów”, do Hartheim k. Linzu w Austrii, gdzie w ośrodku eutanazyjnym w zamku Hartheim (niem. Schloss Hartheim) Niemcy mordowali nieszczęśników w komorach gazowych… A Józef był tak wyczerpany i wygłodzony, że ledwie powłóczył nogami. Z trudem potrafił utrzymać w ręku kosz podczas prac w polu. Przyjaciel i współwięzień, ks. Ludwik Walkowiak (1908, Sławin – 1989, Miejska Górka), urodzony także w Sławinie, wspominał ostatnie z nim spotkanie. Józef miał wówczas wyszeptać: „Ludwiś, nie masz coś do zjedzenia?”. Mówił to człowiek, który nie skarżył się nawet wtedy, gdy wcześniej skradziono mu kawałek chleba z szafki… Ostatnią próbę wydostania go z obozu podjęła rodzina. Gestapo postawić miało dwa warunki: wyrzeczenie się posługi kapłańskiej i, ponawiając żądanie, podpisanie niemieckiej listy narodowościowej. Choć wiedział, że może mu to uratować życie, w ostatnim liście do rodziny dał do zrozumienia, iż tego rodzaju warunków przyjąć nie może… Do Pana odszedł, z wycieńczenia i dosłownie z głodu, 18.ix.1942 r. (albo 19.ix.1942 r., według danych z Dachau)… W pamięci współwięźniów, spośród których wielu zostało później uznanych przez Kościół za błogosławionych i świętych, pozostał człowiekiem świętym…

 Józefie, Józefie!
(zawołał Pan).
Mów, Panie,
sługa Twój słucha.
Kto życie swoje straci
w Imię Moje…
Wiem, Panie.
Widzę plamy krwi
na twoim ubraniu.
Obedrą cię z niego
jak Mnie
na Golgocie.
Tak, Panie.
I serce cyframi opieczętują.
Ciało skopią,
z chleba kawałka
nadziei okradną.
Tak, Panie.
I wolność przez komin
ofiarują.
Tak, Panie,
Ty wszystko wiesz –
Ty wiesz, że Cię kocham.
Błogosławiony bądź, Józefie,
boś umiłował wiele
i wycierpiał wiele
dla imienia Mego.
Włodzimierz J. Chrzanowski

Ciało Józefa spalono w obozowym krematorium. Został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w Warszawie 10.vi.1999 r. w gronie 108 męczenników II wojny światowej. Parę lat wcześniej, 4.vi.1997 r., w homili wygłoszonej w Kaliszu Jan Paweł II przejmująco mówił o godności ludzkiej: „Okiem wiary w sposób szczególnie wyraźny możemy dostrzec nieskończoną wartość każdej ludzkiej istoty. Ewangelia, głosząc dobrą nowinę o Jezusie, jest również dobrą nowiną o człowieku — o jego wielkiej godności. Uczy wrażliwości na człowieka. Na każdego człowieka. ‘Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi'. Kościół, broniąc prawa do życia, odwołuje się do szerszej, uniwersalnej płaszczyzny, która obowiązuje wszystkich ludzi. Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest prawem człowieka. Jest prawem najbardziej podstawowym. Bóg mówi: ‘Nie będziesz zabijał!’Wj 20, 13. Przykazanie to jest zarazem fundamentalną zasadą i normą kodeksu moralności, wpisanego w sumienie każdego człowieka. Miarą cywilizacji — miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury — jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne, naukowe…” I dodawał na koniec:„To sanktuarium było i jest często nawiedzane przez kapłanów, byłych więźniów obozu koncentracyjnego w Dachau. […] Pragnę podziękować im za tę inicjatywę, jaka zrodziła się w straszliwych dniach obozu koncentracyjnego, sponiewierania ludzkiej godności, w czasach pogardy związanych z drugą wojną światową, z hitlerowskim zniewoleniem społeczeństwa. […] Również i za to, że po wyjściu z Dachau trwają w dziękczynieniu i — pielgrzymując do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu — corocznie modlą się za swoich prześladowców, a także pamiętają o tych swoich braciach, którym nie było dane przeżyć obozu i doczekać dnia wolności w Ojczyźnie”…

 za:http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0918blJOZEFKUTmartyr01.htm

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo