http://www.ordynariat.wp.mil.pl/pl/2.html
http://www.ordynariat.wp.mil.pl/pl/2.html
Momotoro Momotoro
625
BLOG

bł. Bolesław Strzelecki

Momotoro Momotoro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Urodził się 10.vi.1896 r. w Poniemoniu, naonczas siedzibie gminy, niedaleko Kowna (dziś część tego miasta), w guberni suwalskiej zaboru rosyjskiego – po I wojnie światowej gmina Poniemoń weszła w skład nowopowstałego państwa litewskiego. Uwaga: na stronie Muzeum Auschwitz-Birkenau podawana jest inna data i miejsce urodzin: 11.vi.1896 r., Sieciechów, niedaleko Dęblina. Był spokrewniony ze słynnym podróżnikiem i badaczem Australii, Pawłem Edmundem Strzeleckim (1797, Głuszyn k. Poznania – 1873, Londyn)… Wychowywał się we wsi Kuźnia, należącej do parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Jastrzębiu, w diecezji sandomierskiej. Dwuletnią szkołę początkową ukończył w pobliskim Szydłowcu. Potem przez rok uczył się (w klasie trzeciej), w Warszawie, po czym przeniósł się do gimnazjum w Radomiu. Następnie ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Sandomierzu. Tam też 21.xii.1918 r., w kaplicy seminaryjnej, otrzymał, z rąk sandomierskiego biskupa pomocniczego Pawła Kubickiego (1871, Radom – 1944, Sandomierz), w nieco ponad miesiąc od odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości, święcenia kapłańskie. Cała w zasadzie jego praca duszpasterska przypadła na niezwykły okres XX-lecia międzywojennego. Był diakonem, potem, przez niecały rok (przybył tam jeszcze przed święceniami, 25.xi.1918 r.), wikariuszem w parafii pw. św. Michała w Ostrowcu Świętokrzyskim (dziś kolegiata). Niosąc pomoc chorym zaraził się tyfusem plamistym, który z najwyższym trudem udało się wyleczyć… W latach 1919-1923 studiował na wydziale teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego (wydział teologiczny komunaziści zamknęli w 1954 r., przekształcając go w Akademię Teologii Katolickiej – dziś Uniwersytet kard. Stefana Wyszyńskiego) i obronił doktorat z prawa kanonicznego. Wtedy też zaprzyjaźnił się z ks. Janem Zieją (1897, Ossa – 1991, Warszawa), późniejszym kapelanem Szarych Szeregów (konspiracyjnego Związku Harcerstwa Polskiego podczas okupacji niemieckiej i rosyjskiej w latach 1939-45) i Armii Krajowej, uczestnikiem powstania warszawskiego w 1944 r., a w rosyjskiej republice polskiej PRL działaczem opozycji niepodległościowej. W 1923 r., podczas rozmowy z wracającym ze studiów w Rzymie, z dwoma doktoratami!, młodym kapłanem, usłyszeli od niego słowa entuzjazmu wobec rządów Benito Mussoliniego, włoskiego faszysty, wprowadzającego – metodami niejednokrotnie „gwałtownymi” – „nowe porządki”. Bolesław, po wysłuchaniu tyrady, skomentował spokojnie: „No, ale Ewangelia inaczej o tych sprawach mówi…”. A ks. Zieja następnego dnia rano napisał list do swego profesora: „Oświadczam, że mnie wystarcza Ewangelia. Zrzekam się pisania pracy doktorskiej”… Po ukończeniu studiów Bolesław został prefektem radomskich szkół powszechnych (m.in. Szkoły Handlowej, obecnie Zespół Szkół Ekonomicznych), wizytatorem nauki religii, spowiednikiem zakonnic. W trosce o wychowanie religijne uczniów kupował i rozdawał bezpłatnie Ewangelie i „Dzieje Apostolskie”, książeczki do nabożeństwa i różańce. Wiele czasu poświęcał pracy charytatywnej i społecznej. Sprawował opiekę nad dziećmi w Ochronce nr 3 Towarzystwa Dobroczynności w Radomiu (na Starym Mieście). Udzielał się jako diecezjalny kapelan Związku Harcerstwa Polskiego i członek Ogólnego Zarządu Polskiego Czerwonego Krzyża (w 1939 r. PCK liczył ok. 850.000 członków, w tym ok. 50% młodzieży!), a społecznie w Towarzystwie Prawniczym i Towarzystwie Chemiczno-Garbarskim. 6.ix.1935 r. został rektorem kościoła Świętej Trójcy w Radomiu. Odpowiadając na propozycję objęcia tej funkcji miał odpowiedzieć swemu biskupowi: „Pomimo bardzo licznych obowiązków jakie mam, jednak przeświadczony, że wola Władzy Duchownej jest Wolą Bożą, której pokornie zawsze pragnę być posłusznym, rektorat św. Trójcy przyjmuję. […] Mam w Bogu nadzieję, a i ufność kapłańską w pomoc mojej Władzy Duchownej, że kościół Świętej Trójcy będzie odrestaurowany duchowo i materialnie, i w tej szczerej intencji ten ‘onus grave’ [ciężar wielki] podejmuję”… Zaczął energicznie zbierać środki i fundusze na dalsze prace konserwatorskie nad wymagającym sporych nakładów, podupadającym - po czasach rozbiorowych, XVII-XVIII-wiecznym kościołem po-benedyktyńskim (w 1923 r. zamierzano go nawet zburzyć, ale w 1927 r. dokonano pierwszej renowacji). Dach pokryto blachą, kościół otynkowano i pomalowano, uporządkowano przyległy teren. Odnowiono ołtarz w prezbiterium, wykonano ambonę, zbudowano grotę Najświętszej Maryi Panny z wodotryskiem, zainstalowano organy. Wstawiono 9 witraży, dar kilku parafian… Kościół Świętej Trójcy stał się miejscem gromadzenia się na modlitwy radomskich elit. Gromadził też odzież i żywność, które rozdawał potrzebującym. Obdarowani z wdzięczności wypisywali na drzwiach jego domu hasła, m.in. „Niech żyje ks. Strzelecki”, „Święty ksiądz”, „Ojciec ubogich”, czy „Przyjaciel dzieci”. Kościół Świętej Trójcy był też odpowiedzialny za posługę w więzieniach radomskich. Bolesław odprawiał niedzielne Msze św. w więzieniu, krzewił czytelnictwo, starał się o podtrzymywanie kontaktów rodzinnych więźniów. W tej pracy pomagało mu grono osób skupionych w Towarzystwie Opieki nad Więźniami „Patronat”, organizacji stawiającej sobie za cel dbanie o stan moralny i materialny skazanych, poprzez „wychowanie, nauczanie, opiekę i uzdalnianie do pracy zarobkowej”. Pomagał mu w tym wspomniany ks. Jan Zieja… 15.viii.1939 r. został odwołany ze stanowiska rektora. Pozostawił niezatarty ślad na kościele i parafii Świętej Trójcy. Na tablicy mu poświęconej zapisano w 1950 r.: „Ukochany wychowawca młodzieży radomskiej, rektor i odnowiciel kościoła Świętej Trójcy, proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego na Glinicach, kapłan wielkiej gorliwości i niezwykłej dobroci serca, opiekun biednych i nieszczęśliwych […] Radomianie”… We wrześniu 1939 r. diecezja radomska znalazła się, w wyniku zdradzieckiego napadu Niemiec i Rosji na Rzeczpospolitą, pod okupacją niemiecką. Nastąpił kolejny rozbiór Polski. I już 27.x.1939 r. Bolesław został po raz pierwszy aresztowany, wraz z grupą najwybitniejszych mieszkańców Radomia. Rozpoczynała się skoordynowana akcja likwidacji polskiej inteligencji - przez obu napastników i zaborców, po obu stronach granicy rozbiorowej… Powiedzieć miał wtedy do pilnującego go niemieckiego żołdaka, który straszył rozstrzelaniem: „Jeśli taka wola Boża, to ja się na nią zgadzam”. Tym razem został jeszcze zwolniony. Ze zdwojoną siłą oddał się pracom duszpasterskim i charytatywnym. W porozumieniu z siostrami zakonnymi, którym dozwalano wchodzić na teren dwóch jenieckich obozów na terenie Radomia, organizował ucieczki więźniów. Z obozów wyprowadzał ich w sutannach – przynosił je w teczce - a ocalonym wyrabiał nowe dowody tożsamości… 15.vii.1940 r. został proboszczem parafii Najświętszego Serca Jezusowego w dzielnicy Glinice, w Radomiu. Zorganizował kuchnię dla biednych. Odrestaurował tymczasową kaplicę i kontynuował prace przy budowie nowego kościoła. Zapamiętano go, w tych tragicznych czasach okupacji niemieckiej, jako ofiarnego w pomaganiu biednym i potrzebującym, w szczególności dzieciom, które straciły rodziców. Zyskał opinię „świętego Franciszka z Radomia”… 6.i.1941 r., w uroczystość Trzech Króli, wygłosił do swojej wymęczonej niemiecką okupacją trzódki homilię, w której pocieszał strapionych: „Tak jak spotkała kara Boża biblijnego Heroda tak dosięgnie ona również i dzisiejszych Herodów”. I dodał: „trzeba wierzyć w powstanie narodu polskiego”… Już następnego dnia, 7.i.1941 r., został, po Mszy św., podczas rozdawania chleba i tłuszczu oczekującym w długiej kolejce najbiedniejszym, aresztowany przez niemiecką tajną policję państwową (niem. Geheime Staatspolizei) - Gestapo. Uzasadnieniem było „nadużycie ambony” oraz pomoc udzielana jeńcom wojennym. Zresztą Niemcy potrzebowali tylko pretekstu… A może jego aresztowanie było tylko pierwszym krokiem do utworzenia getta żydowskiego w Glinicach, powstałego 3.iv.1941 r.? Przez trzy miesiące przetrzymywano go w celi nr 29 więzienia radomskiego, siedzibie Gestapo. Wielokrotnie przesłuchiwano i torturowano. Po dwóch miesiącach był tak zmaltretowany, że Niemcy musieli go przenieść z celi do więziennego szpitala. Udało mu się wtedy przesłać gryps – wiadomość – do swoich wikariuszy w kościele Najświętszego Serca Jezusowego: „Dzięki Najwyższemu jestem zdrów i już dwa miesiące poza parafią, ale taka wola Boża i widzę ją wszędzie. Duchowo czuję się bardzo dobrze, zdrowie słabiej, bo żołądek dokucza. Martwię się, że macie dużo roboty, a proboszcz bezczynny. Modlę się w Waszej, drodzy księża, intencji i intencji parafian; tęsknię ogromnie za Mszą św. Bóg tak chce. Pracujcie w ciszy i spokoju”. Próbowano wpłynąć na niemieckie władze okupacyjne, by go zwolniono. Starania czyniła kuria diecezjalna, interweniowali wpływowi mieszkańcy miasta, a nawet niemieckie rodziny ewangelickie. Bezskutecznie. 5.iv.1941 r., dwa dni po utworzeniu getta w Glinicach (przed wojną Żydzi stanowili ok. 40% ludności Radomia), wywieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Został numerem 13002. Przydzielono go do bloku nr 17 i skierowano do niewolniczej pracy w grupie budowlanej. Tu, mimo nieludzkich warunków, rozwinął grupę charytatywną. Współwięźniów podtrzymywał na duchu. Miał przezwisko „głodomór”, gdyż żebrał o każdy kawałek chleba – dla swych uwięzionych radomskich parafian. „Prawda o żebractwie ks. Strzeleckiego wyszła na jaw dopiero wtedy, kiedy wyschłego jak szkielet zanieśliśmy do szpitala, kiedy zaczęły przychodzić na sztubę [niem. stube – pokój, niewielkie pomieszczenie dla więźnia pełniącego funkcję starszego bloku - baraku] wychudzone niedobitki radomskiego transportu. Przychodziły po chleb, który dotychczas przynosił im ich radomski proboszcz” – pisał później współwięzień, ks. Konrad Szweda (1912, Rybnicka Kuźnia – 1988, Łaziska Górne), jeden z najwspanialszych „kapłanów niezłomnych”, więzień komunistyczny w rosyjskiej republice polskiej po 1945 r.… Zmarł 2.v.1941 r., z wyczerpania, bestialsko pobity dębowym kijem przez niem. vorarbeitera (prawd. Niksa albo Nitasa) – niemieckiego więźnia funkcyjnego, kryminalistę – nadzorcę roboczego komando, który zmuszał go do noszenia ciężkich belek i kamieni, w obozowym szpitalu… „Nie udało się nam uratować tego człowieka. Nie poznaliśmy na czas jego wielkości” – opowiadał dalej ks. Szweda – „Był już zbyt słaby. Ubył nam towarzysz w walce ze złem, ksiądz, który nie tylko Słowo Boże, ale każdy zdobyty kęs chleba niósł między nas. Chleb ten na równi ze Słowem Bożym podnosił zwątpiałe głowy w górę. Nawet w Oświęcimiu ks. Strzelecki kazał wierzyć w człowieczeństwo”… Te ostatnie słowa widnieją dziś na tablicy poświęconej Bolesławowi w kościele Najświętszego Serca Jezusowego w Radomiu… Ciało spalono w obozowym krematorium… Na cmentarzu w Jastrzębiu, na grobowcu rodzinnym, znajduje się płyta mu poświęcona… Beatyfikował go Jan Paweł II 13.vi.1999 r. w Warszawie, w grupie 108 męczenników II wojny światowej. Wśród nich byli także dwaj inni kapłani związani z diecezją radomską i kościołem Świętej Trójcy, bracia Kazimierz Grelewski i Stefan Grelewski… 4.vi.1991 r. Jan Paweł II, w homilii wygłoszonej w czasie Mszy św. odprawionej na lotnisku wojskowym w Radomiu, mówił: „[…] nasze [XX] stulecie jest wiekiem obciążonym śmiercią milionów ludzi niewinnych. Przyczynił się do tego nowy sposób prowadzenia wojen, który polega na masowym zwalczaniu i wyniszczaniu ludności nie biorącej w wojnie czynnego udziału. […] Czy był to tylko fakt szczególnego okrucieństwa, doraźnego okrucieństwa? Trzeba stwierdzić, że ludobójcze skutki ostatniej wojny zostały przygotowane całymi programami nienawiści rasowej oraz etnicznej! Programy te odrzucały moralną zasadę przykazania: »Nie zabijaj« jako absolutną i powszechnie obowiązującą. Nawiązując do obłędnych ideologii, pozostawiały one uprzywilejowanym instancjom ludzkim prawo decydowania o życiu i śmierci poszczególnych osób, a także całych grup i narodów. Na miejsce Bożego: »Nie zabijaj« postawiono ludzkie: ‘Wolno zabijać’, a nawet: ‘Trzeba zabijać’. I oto ogromne połacie naszego kontynentu stały się grobem ludzi niewinnych, ofiar zbrodni. Korzeń zbrodni tkwi w uzurpacji przez człowieka Bożej władzy nad życiem i śmiercią człowieka. Odzywa się w tym jakieś dalekie, a przecież uporczywe echo tamtych słów, które człowiek zaakceptował od ‘początku’ wbrew swemu Stwórcy i Ojcu. Słowa te brzmiały: ‘Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło’Rdz 3, 5, to znaczy: będziecie stanowili o tym, co dobre, a co złe, wy, ludzie, tak jak Bóg. Tak jak Bóg i wbrew Bogu.” „Tam, gdzie jest tyle zła, może być wiele dobra” – powiedział w Wielki Czwartek, 5.iv.2012 r., wspominając Bolesława i jego postawę w Auschwitz bp Henryk Marian Tomasik (ur. 1946, Łuków), ordynariusz radomski…

za:http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0502blBOLESLAWSTRZELECKImartyr01.htm

Momotoro
O mnie Momotoro

Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo