Hieronim Chojnacki urodził się 1.xi.1906 r. w Łodzi. Był najmłodszym z sześciorga dzieci Wacława i Leokadii, z domu Sprusińskiej. Religijną formację otrzymał w domu rodzinnym, pogłębiając ją w łódzkiej parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Po ukończeniu nauki w szkole średniej przez rok uczył się w szkole podchorążych. Po jej ukończeniu przez pewien czas nie mógł znaleźć pracy, po czym – dzięki kontaktom rodzinnym uzyskał posadę jako urzędnik w Powszechnym Zakładzie Ubezpieczeń w Szczuczynie Nowogródzkim (dziś w granicach Białorusi). Przepracował tam rok i przeniósł się do Warszawy, gdzie pracował na Poczcie Głównej. W Warszawie spotkał się ponownie ze starszym o dwa lata wujem, już wtedy kapłanem, ks. Stanisławem Sprusińskim. Pomagał mu w działalności w Akcji Katolickiej. Zaangażował się też w sprawę szerzenia abstynencji. Dla jednego z abstynenckich kółek napisał m.in. referat: „Alkohol – tyranem królewskiego człowieczeństwa”. Owo spotkanie i wspólna praca z ks. Stanisławem zaowocować miały wkrótce w decyzji Hieronima przyjęcia rodzącego się powołania. Nawiązał kontakty z Zakonem Braci Mniejszych Kapucynów (łac. Ordo Fratrum Minorum Capuccinorum - O.F.M.Cap.) w Warszawie. Na początku 1933 r. wstąpił do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich (łac. Ordo Franciscanus Saecularis - OFS) - tercjarzy. Należał w nim do ekipy łagodzenia sporów oraz ekipy odpowiedzialnej za pomoc biednym. Tu miał styczność z o. Anicetem Koplińskim - wielkim „jałmużnikiem”, „św. Franciszkiem Warszawy”, „opiekunem ubogich” - którego poznał wcześniej i z którym się zaprzyjaźnił… Ten kontakt zaowocował kapucyńskim powołaniem. Mimo sprzeciwu rodziców poprosił o przyjęcie do zakonu. Pytany o to, dlaczego się zdecydował na taki krok, odpowiadał: „Jedna chwila głębokiego namysłu ” Do zakonu kapucynów, do klasztoru w Nowym Mieście nad Pilicą, wstąpił 27.viii.1933 r. Otrzymał habit i przyjął imię zakonne Fidelisa. 28.viii.1934 r. złożył pierwsze śluby zakonne i rozpoczął studia filozoficzne w klasztorze w Zakroczymiu. Tam założył Kółko Współpracy Intelektualnej Kleryków (ułożył jego statut i regulamin, organizował spotkania). Założył Kółko Abstynentów. Interesował się szczególnie zagadnieniami życia wewnętrznego. Dużo czytał i rozmawiał na ten temat z braćmi. Biegle znał niemiecki, francuski, włoski i angielski, a w nowicjacie nauczył się łaciny… Nie tracił czasu. Mówił: „Życie nasze i praca składa się zasadniczo z okruchów czasu, kto potrafi wykorzystać każdą chwilę – ową kruszynę czasu – ten wiele potrafi zrobić w każdej dziedzinie”o. Benedykt Antoni Drozdowski (1914 - 1988, Broken Arrow). Innym hasłem Fidelisa miało być: „Normalny człowiek powinien być do tańca i do różańca”. Konsekwentnie, z entuzjazmem i niezbędnym radykalizmem postawy, podążał drogą doskonałości św. Franciszka. Cechowała go głęboka wiara i wielka pracowitość… W czasopiśmie „Rodzina Seraficka” ogłosił kilka artykułów:
„Prawdziwa pobożność w życiu tercjarza” (1937 r.);
„Trzeci zakon w zamiarach Kościoła” (1937 r.);
„Tercjarstwo wobec wymagań współczesnego życia” (1937 r.);
„Tercjarz w życiu parafii” (1937 r.);
„Dzień porachunku” (1938 r.);
„Misje kapucyńskie” (1939 r.).
Pisał: „Co do mnie, teraz coraz więcej piszę. Muszę! Gdy się coś we mnie skrupi, to już nie ma rady, trzeba psuć papier”. Na początku 1937 r. zdał ostatnie egzaminy z filozofii w Zakroczymiu z wynikiem celującym, po czym 28.viii.1937 r. złożył śluby wieczyste i podjął naukę na studiach teologicznych – prowadzących do kapłaństwa - w seminarium kapucyńskim (tzw. studium teologii) w klasztorze z kościołem pw. św. Piotra i Pawła w Lublinie. Po jakimś czasie został jego dziekanem - od 1938 r. jego rektorem był inny kapucyn, o. Henryk Krzysztofik, wyniesiony na ołtarze wraz z o. Fidelisem… Gdy wybuchła wojna 1.ix.1939 r. Lublin znalazł się pod okupacją niemiecką. Dalsze losy seminarium i studiów były niepewne. W liście do wuja, ks. Stanisława Sprusińskiego, pisał: „Panuje i u nas atmosfera bez jutra, coś co bardzo męczy, nie wiemy ani dnia, ani godziny. […] O normalnym życiu nie ma u nas mowy. Nigdy nie wiem, co będę robił. To dziwne, prawda? Ale też i męczące”. Przygnębienie pogłębiał fakt, że był już na trzecim roku teologii i że niebawem miał przyjąć święcenia kapłańskie. Miał też zostać redaktorem naczelnym „Rodziny Serafickiej”. Wojna przerwała brutalnie wszelkie plany… 25.i.1940 r. Niemcy aresztowali wszystkich kleryków i zakonników kapucyńskich w Lublinie… Uwięziono ich w osławionym więzieniu w Zamku Lubelskim (istniejącym już od 1824 r., ale szczególną sławę zyskującym w czasie II wojny światowej). Fidelis ciężkie warunki więzienne, brak ruchu, ograniczoną przestrzeń, zatęchłe powietrze, znosił ze spokojem, a nawet - jak to zapamiętali współwięźniowie - z pewną dozą humoru… Po ok. pięciu miesiącach, 18.vi.1940 r., został przeniesiony do niemieckiego obozu koncentracyjnego (niem. Konzentrationslager - KL) w Sachsenhausen. Był to modelowy obóz o typowo pruskiej organizacji i dyscyplinie. Niemcy prowadzili go w taki sposób, by wykorzystać do końca wszelkie siły więźniów, jak najmniejszym kosztem. Prostą drogą prowadziło to do śmierci przetrzymywanych… Fidelis stracił tam właściwe sobie optymizm i pogodę ducha. W rezultacie fatalnych warunków egzystencji, braku odzieży, ciężkiej, wykańczającej pracy, i w szczególności nieludzkie traktowanie więźniów zmieniły go - ogarnął go pesymizm. Niebawem zapadł na zdrowiu… „Kto go znał w klasztorze i zobaczył w obozie, ten nie mógł go poznać. Opuściła go zaradność i energia życiowa. Nie można powiedzieć, żeby się załamał na duchu. Był zawsze spokojny, cichy, lubił się modlić. […]”o. Kajetan Ambrożkiewicz (1914, Urzędów – 2002, Zakroczym), 1947. 14.xii.1940 r. został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau Odtąd był już tylko numerem 22473, który Niemcy wytatuowali mu na przedramieniu. Tu Niemcy doprowadzili pruską organizację wyniszczania człowieka do perfekcji… Zimą 1942 r. przenosząc kocioł kawy, poślizgnął się, przewrócił, i oblał gorącym napojem. Za karę został brutalnie pobity przez blokowego. Zapadł się jeszcze bardziej w sobie. Jeden z braci-współwięźniów miał to określić tak: „Godził się na śmierć i Bogu składał w cichej ofierze wszystkie swoje sny i marzenia o pracy w przyszłości. Ukojenie spływało powoli na serce osłabione, z trudem wybijające ostatnie swe drgnienia na ziemi”. Coraz bardziej gasł fizycznie. Dostał zapalenia płuc (łac. pneumonia). Latem 1942 r. został skierowany do obozowego „szpitala” – lazaretu - na blok nr 28, zwany blokiem inwalidów, z którego wielu żywych nie wychodziło. Był „jakby dziwnie ukojony i uciszony w sobie, w oczach miał nawet pogodne błyski, ale były to już błyski nie z tego świata. Ucałował się z każdym z nas i pożegnał nas słowami godnymi syna św. Franciszka: 'Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Do widzenia w niebie'.”o. Kajetan Ambrożkiewicz, 1947. Zmarł 9.vii.1942 r. Dzień później miała miejsce jedna z wielu wywózek – tzw. transportów inwalidów – do austriackiego zamku Hartheim, gdzie Niemcy szkolili się m.in. w aktach eutanazji. Tam wszystkich zamordowano w komorze gazowej… Ciało o. Fidelisa zostało spalone w obozowym krematorium w Dachau, a prochy rozrzucone na okoliczne pola. Rodzina otrzymała od władz obozowych lakoniczną informację o śmierci… Beatyfikował go, wraz z czterema innymi kapucynami: Anicetem Koplińskim, Henrykiem Krzysztofikiem, Florianem Stępniakiem i Symforianem Duckim; papież Jan Paweł II, 13.vi.1999 r. w Warszawie, wśród 108 polskich męczenników II wojny światowej. Wcześniej 13.vi.1987 r. w homilii wygłoszonej w Łodzi podczas uroczystej Mszy św. Jan Paweł II mówił: „Człowiek potrzebuje pokarmu i napoju, aby mógł żyć. Potrzebuje pokarmu i napoju ludzkie ciało, organizm, aby mógł żyć, rosnąć, rozwijać się, pracować. Jest to pokarm życia doczesnego, przemijającego, które kończy się śmiercią. Potrzebuje też pokarmu i napoju ludzka dusza, aby mogła wytrwać w wędrówce do życia wiecznego. Człowiek potrzebuje Eucharystii, aby mógł żyć na wieki tym życiem, które jest z Boga samego. Oto ‘chleb żywy, który zstąpił z nieba, jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki’J 6, 51. Tak mówi Pan Jezus, a mówi te słowa po cudownym rozmnożeniu chleba, o czym przypomina nam […] Ewangelia: ‘Ja jestem chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie’J 6, 35”. O. Fidelis wytrwał w wierze w tej „wędrówce do życia wiecznego”. Do końca…
za:http://www.swzygmunt.knc.pl/SAINTs/HTMs/0709blFIDELISCHOJNACKImartyr01.htm
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo