Mistrz pługa Mistrz pługa
322
BLOG

Wunderwaffe ostatniej szansy

Mistrz pługa Mistrz pługa Polityka Obserwuj notkę 10
Błyskotliwy plan ostatniej szansy, oparty na precyzyjnych obliczeniach i nieuniknionym rozwoju możliwości AI. Wszystko w tym planie było tip-top, czy może tylko robiło takie wrażenie?

Jak wiemy z filmu Upadek, gdy zbliża się koniec, jedyne co daje nadzieję, to fantazjowanie. W filmowym bunkrze fantazjowano, że do Berlina dotrą z ratunkiem różne korpusy, niektóre istniejące już tylko teoretycznie. Ta piękna, choć mało praktyczna czynność, odbywała się tam w czasie rzeczywistym.

Niektórzy rozczarowani, że ominęła ich okazja do uczestniczenia w podobnym evencie, lubują się w fantazjowaniu post factum.

Jeden z byłych premierów Francji napisał książkę o tym jak pod Waterloo zwycięża Napoleon. W Polsce patrioci grają z pasją w gry, w których Polska zwycięża w 1939 nie tylko Niemcy, ale i ZSRR.

Nic dziwnego, że ludzie, którzy nie mogą się pogodzić z wynikami wyborów próbowali najpierw wymyślić co by mogło je unieważnić, a gdy to zawiodło, rozmyślają co by to było, gdyby jednak w poniedziałek wygrał ten sam kandydat, który wygrał w niedzielę.

Najwybitniejsze umysły poświęcają swój cenny czas na te czynności, a największe asy dziennikarstwa będą nas raczyć ich efektami. Być może wcale nie jest to tak jałowe jak mi się wydaje. Być może chodzi nie o to, by jak Sienkiewicz, pokrzepiać serca, ale o coś bardzo konkretnego.

Wystarczy przyjąć za prawdopodobny bliski przełom w dziedzinie AI, który pozwoli jakiemuś warszawskiemu lub krakowskiemu profesorowi dopracować maszynę do podróży w czasie, by niczym w ‘Powrocie do przyszłości’ odjechać samochodem na parkingu przed dyskontem do zaledwie zeszłego tygodnia.

Czy możemy to wykluczyć? Absolutnie nie! Każdy przyzna, że AI rozwija się z dnia na dzień.

Z tego samego przygotowanie zawczasu odpowiedniego planu to konieczność.

Pojawienie się tej konieczności przywołało do życia i rozwiązanie, zgodnie ze starożytną mądrością, że gdy pojawia się uczeń, pojawia się i nauczyciel.

Nie dość, że pojawiło się rozwiązanie, to zostało już one odkryte światu, zgodnie z inną mądrością, że nie po to pracuje się w telewizji, żeby swój intelekt chować pod korcem.

I tak pani Dorota Wysocka Schnepf w błyskotliwym wystąpieniu, aż oszołomiła swojego gościa.

https://x.com/WolnoscTV/status/1930696726714978475

Przedstawiła swój plan, tytułowe tutaj wunderwaffe ostatniej szansy, tak profesjonalnie gestykulując, że nawet jej rozmówca zrozumiał jak przenikliwe były jej obliczenia:

- Kiedy w jednej komisji dostał o tysiąc więcej i jemu to spada, to ten tysiąc nie znika, tylko przybywa Rafałowi Trzaskowskiemu, więc ta różnica to jest 180 tysięcy.

- I jeszcze parę liczb.

Tu uśmiechnęła się skromnie wiedząc, że za chwilę zada ostateczny cios. Cios tak genialny, że do jego zadania nie potrzebna już była gestykulacja!

- Jeżeli w jednej komisji jest tysiąc, to wystarczy 180 komisji, żeby dojść do punktu przecięcia, a komisji są ponad 32 tysiące w skali kraju.

Nagranie się w tym miejscu urywa, ale można się domyślić, że jej rozmówca uległ sile jej logicznego wywodu. No i sile matematyki!

Ja przyznam też, przynajmniej na moment. Potem jednak otrząsnąłem się z uroku pani Schnepf (było ciężko, ale w końcu dałem radę) i przypomniałem sobie o swoim hobby.

Mam takie jedno, nieco wstydliwe, pociąg do procentów.

Otóż zbieram sobie wypowiedzi różnych znanych ludzi, które dowodzą, że ludzie ci nie rozumieją co to są procenty. Mam tego już całą kolekcję. Polityków, naukowców i oczywiście największą grupę - dziennikarzy.

Gdy tylko dziennikarz zaczyna się powoływać na procenty i udając, że liczy coś w pamięci, czytać jakieś przeliczenia z kartki, zaraz okazuje się, że procenty nie są dla dziennikarzy.

Dziennikarskie głowy po prostu nie nadają się do liczb.

Dlatego zanim wsiadłem do mojego DeLoreana DMC-12 zaparkowanego przed niemieckim dyskontem, postanowiłem sprawdzić obliczenia pani Schnepf. Wiecie, czekając, aż może w tym czasie nastąpi ten przełom w AI.

Na pierwszy rzut oka robiły wrażenie solidnych niczym żelazne grabie. I proszę tu nie szydzić z pani dziennikarki, że jak się dostaje głosów więcej to nie spada. WIadomo o co jej chodziło. Pomyliła się, bo przecież gestykulowała, żeby ten dureń mógł nadążyć! Jak się rusza rękami, to się gubi wątek, wie o tym każdy student psychologii.

Tak więc, w przeciwieństwie do hejterów, skupiłem się na koncepcie, a nie na łapaniu za słówka.

Cóż to bowiem miałby być za problem znaleźć 200 komisji pośród 32 000? Cóż to bowiem miało by być przesuniecie po tysiaka głosów w każdej? To przecież drobnostka!

Włożyłem już nawet buty, a klucze do auta miałem w ręce. Postanowiłem objechać komisje wyborcze w moim mieście. Chciałem sprawdzić w których było najwięcej głosów, bo tam najłatwiej by mi było przesypać po tysiaku głosów.

Niestety okazało się, że w komisji o największej ilości uprawnionych do głosowania uprawnionych było zaledwie 3 tysiące, a głosów było oddanych tylko 2 345. Z tego na Nawrockiego marne 564. Jak niby miałbym z 564 przesypać 1 000 głosów na Trzaskowskiego???

https://gazetawroclawska.pl/to-najwieksza-komisja-we-wroclawiu-mogly-tu-glosowac-ponad-3-tysiace-osob-jak-rozlozyly-sie-glosy-na-trzaskowskiego-i-nawrockiego/ar/c1p2-27647057

Jak niby mam przesypać po 1 000 głosów w dwóch setkach komisji, skoro średnio w komisji było oddawane po 600 głosów???

(10 606 877 + 10 237 286) / 32 000 = 651

Pani Doroto?!?!

Przecież razem studiowaliśmy na Politechnice, więc musiała Pani zdać maturę z matematyki!

A ja Pani zaufałem. Tak wierzyłem w Pani plan!

Umywam ręce, naprawdę!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka