Kuba Pacan Kuba Pacan
53
BLOG

Solidarność nie została zaprzepaszczona

Kuba Pacan Kuba Pacan Polityka Obserwuj notkę 0

Solidarność nie została zaprzepaszczona. Uległa tylko normalnym procesom społecznym jakie przechodzi większość tego typu organizacji. Wcześniej jednak udało jej się osiągnąć cele, które jej twórcy przed nią postawili.

 

Na przekór wielu byłych działaczy i obserwatorów uważam, że Solidarność się Polsce udała. Osiągnęła co miała osiągnąć i nie pochłonęła przy tym żadnych ofiar, co jest częstą przypadłością różnych rewolucji, które zjadają swoje dzieci. Szanuję ją tym bardziej, że to nasz twór endemiczny, typowo polski, nie do podrobienia.

Solidarność była kolejnym wcieleniem polskiego romantyzmu. Kiedy oglądam powstańcze cykle Grottgera, to odnajduję w nich tego samego ducha, który ogarnął w Solidarność. Ta sama konspiracja, heroizm, braterstwo, ofiarność, spiski. Te same ideały walki o wolność i godność. Ten sam patriotyzm i wróg. O tak, w tym stanie czujemy się najlepiej, jesteśmy wtedy najbardziej sobą. I jest to bodaj jedyny moment, gdy pozbawieni jesteśmy kompleksów wobec reszty świata, a szczególnie Zachodu. Na odwrót, to Zachód podziwia wówczas nas. Przecież na hasło „Solidarność” wszyscy zdejmują czapki z głów. O ile inne nasze znaki rozpoznawcze takie jak, Walesa, vodka i polish sausage powodują co najwyżej uśmiech politowania, to solidarity wzbudza uznanie i podziw.

Nie dziwi zatem, że to co się z nią potem stało oburza tak wielu ludzi Solidarności i większość Polaków. Tymczasem późniejszy rozpad Solidarności na kawałki był procesem jak najbardziej naturalnym. Jej ewolucja z ruchu oddolnego protestu, który się z czasem ukonstytuował, skonkretyzował cele i zinstytucjonalizował, by po osiągnięciu tych celów się rozpaść, to dla socjologa zupełna oczywistość. Można się raczej cieszyć, że ruch, który powstał oddolnie by osiągnąć tak wielkie i trudne cele, zdołał to uczynić nim się rozbił i podzielił. To jak na polskie warunki istotnie zakrawa na cud.

Od 1990 roku nie ustają, jeśli idzie o Solidarność, wzajemne kłótnie wszystkich ze wszystkimi o wszystko. Jedni rzucają anatemy na drugich i wzajemnie nazywają siebie zdrajcami. A naprawdę ani nie było zdrady elit, ani „S” nie zdradziła narodu i robotników, ani działacze i robotnicy nie wypięli się na „S”. Ot nastał kapitalizm i warunki demokratyczne i każdy zaczął działać na swój rachunek. Cele wyartykułowane w systemie autorytarnym i wywalczone w 89 roku przestały po prostu obowiązywać.

Wielu dawnych działaczy trawi ból, że w wyniku rozpadu „S” utraciła moc sprawczą, a przecież jako monolit była potęgą i tyle mogła jeszcze zdziałać. Ale czy możliwy był inny scenariusz dla tak licznej i różnorakiej organizacji niż rozczłonkowanie na drobne kawałki, gdzie każdy z tych kawałków ma własny priorytet? Przecież 10 milionowy ruch, który powstawał ad hoc spontanicznie i oddolnie w różnych miejscach, w różnych warunkach i w różnych środowiskach jest niesterowalny. To nie była narzucona z góry, ściśle zhierarchizowana i obwarowana wieloma regulaminami PZPR, która dzięki temu trzymała wewnętrzną dyscyplinę. W „S” było zupełnie inaczej. Już u swego zarania miała w sobie wiele nurtów i ośrodków dyskusji. A jako organizacja walcząca o wolność słowa od, początku bardzo szanowała wielogłos w wewnętrznych sporach. Póki istniał potężny zewnętrzny wróg, różnice nie wydawały się tak duże, ale potem ...

Nie bez znaczenia są również osobowości ludzi, którzy tworzyli związek. Często byli to buntownicy, rogate dusze, osoby mające własne zdanie i gotowe za to zdanie zapłacić każdą cenę. I płacili, więzieniem, represjami, zastraszaniem. Po 89 roku, kiedy nabrali wiatru w żagle i wyszło „na ich”, każdy chciał iść za ciosem i realizować własne wizje.

Tak oto po trzydziestu latach z pierwszej Solidarności nie zostało nic. Jeśli chodzi o jej miejsce dziś, to w pełni zgadzam się tutaj z Lechem Wałęsą, z którym na co dzień zgadzam się rzadko. To co było, przeszło do historii. A we współczesnej Polsce Solidarność powinna być ogólnym ruchem społecznym. Od siebie dodam otwartym, łagodnym i refleksyjnym. Powinna stać z boku bieżących spraw i nie tyle brać w nich czynny udział, co pilnie je obserwować i od czasu do czasu podsumowywać mądrymi komentarzami. „S” winna dziś pełnić funkcję edukacyjną, prospołeczną i kiedy już jest to niezbędne interwencyjną. W tym sensie, że nigdy nie braknie nam obywateli w ten, czy inny sposób skrzywdzonych przez system. Wtedy „S” mogłaby z wysokości swojego autorytetu pełnić rolę nieformalnego ombudsmama. „S” mogłaby w końcu stać na straży etyki i moralności w polityce.

Niestety tak nie jest. Z jednej strony istnieje związek zawodowy wykorzystujący logo tej organizacji. Z drugiej wokół dawnych liderów potworzyły się dwory, koterie i kliki, które w formie instytucjonalnej istnieją dziś jako partie. Z demokratycznego i pluralistycznego punktu widzenia nie ma w tym nic gorszącego. Szkoda tylko, że w okrągłą rocznicę bohaterowie tamtych wydarzeń nie zdobyli się na to by znów stanąć razem i podać sobie dłonie.

Kuba Pacan
O mnie Kuba Pacan

Od centrum w prawo :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka