Kuba Pacan Kuba Pacan
59
BLOG

Przyspawani do stołka

Kuba Pacan Kuba Pacan Polityka Obserwuj notkę 12

Polska, niegdysiejszy tygrys wolnego rynku, traci swoją dynamikę i zaczyna iść w model etatystyczno-socjalny, jak Grecja.

Tylko od 2005 roku biurokracja w Polsce zwiększyła się blisko o 90 tyś osób (za PIS 50 tyś., za PO 40 tys.) Biurokracja ma to do siebie, że raz zdobyte przyczółki bardzo zazdrośnie chroni. Politycy boją się z nią zadzierać nie tylko dlatego, że to rzesza świadomych wyborców, ale jest to miejsce, gdzie za oddaną działalność dla partii można się komuś odwdzięczyć. Takie formy wdzięczności praktykuje się od sołectwa po ministerstwo, zaś liczba tych, którym trzeba podziękować zawsze jest bardzo długa i dla wszystkich i tak nie wystarcza. Dlatego wszystkie stanowiska w administracji rządowej i publicznej są potrzebne. A jak nie są, to daje im się nowe kompetencje i dokłada przepisów mających kompetencje te uzasadnić. I tak urzędnik obrośnięty w wachlarz kompetencji i przepisów staje się już niezbędny a jego ranga wręcz rośnie. Niestety przepisy sztucznie tworzone, mające legitymizować konieczność trwania jakiegoś stołka tworzą sieci tak gęste, że skutecznie krępują one inicjatywę obywatelską, o gospodarczej już nie wspominając. Młodzi Polacy wszystko to dokładnie obserwują i wyciągają odpowiednie wnioski. Jakie to dziś wnioski? No min. takie, że warto być urzędnikiem i kształcić się w tym kierunku, nie bardzo natomiast opłaca się wychodzić z własnymi inicjatywami, czy to obywatelskimi czy tym bardziej biznesowymi, bo i tak nie ma szans przebić się z nimi przez biurokratyczny mur.

Kulejąca od lat gospodarka, a szczególnie przemysł, brak poważnych pracodawców, którzy prócz godnych zarobków dają sensowną perspektywę kariery, powodują, że młodzi coraz chętniej garną się do administracji. Dla gospodarki wolnorynkowej to sygnał ostrzegawczy. Skoro zdolni i przebojowi absolwenci wybierają administrację publiczną jako miejsce dla siebie najbardziej atrakcyjne, to znaczy, że gospodarka nie rozwija się (ona się w istocie „kisi”) a państwo powoli ześlizguje się w kierunku etatystyczno-socjalnym. Absolwenci wyższych uczelni nie chcą już przebojem zdobywać rynku i rzucać się na głębokie wody korporacji lub własnego biznesu, jak to było w latach dziewięćdziesiątych. Wolą mniej płatne, ale za to pewne państwowe posadki. To niestety oznacza, że ludzie powoli przestają wierzyć w szansę kariery na szerokim rynku pracy. Idą tam, gdzie mają znajomych i cieszą się tym co jest.

Kilka lat temu bawiłem na wakacjach w Grecji. Prócz plaży i zabytków zachwycających mnie jako turystę, obudziło się również we mnie zwierzę polityczne, które patrzało na Grecję współczesną, członka UE. To co wyraźnie dawało się tam odczuć już od pierwszych chwil, to zastój. Niby mieli ładnie zbudowane drogi, niby nadmorskie ulice ładnie wybrukowane nową kostką, a samochody, którymi jeżdżą Grecy wcale nie najgorsze, a jednak zastój był dominujący. Widać było, że to społeczeństwo nie przejawia większych inicjatyw społecznych, nie jest aktywne, a wszelkie dobrodziejstwa, które ich spotkały przez ostatnie lata nie są owocem ich własnej pracy, tylko podarunkiem Unii Europejskiej. Jak się to skończyło wiadomo. Po co o tym piszę? Ponieważ coraz częściej zaczynam w moim kraju odczuwać taki sam zastój jak tam. Ładnie odremontowane szkoły, przedszkola i główne deptaki w miastach i miasteczkach prowincji są tylko facjatą, za którą kryje się pustka w której młodzi, inteligentni ludzie nie mają szans na zaspokojenie swoich bytowych i kulturalnych potrzeb. I co smutniejsze w dużej mierze winę za to ponoszą oni sami.

My tak naprawdę dalej nie lubimy liberalnej gospodarki i nie chce nam się, czy też nie widzimy sensu, by samodzielnie pracować na rzecz dobra wspólnego. Znamienne jest, że w telewizji ciągle widać niezaspokojone potrzeby socjalne „świata pracy” i krzyczącego Śniadka, a nikt publicznie nie ujmie się za problemami z jakimi borykają się MPS. Nie wypada publicznie stanąć w obronie małego przedsiębiorcy, bo opinia odbierze to jako wspierania prywaciarza i drobnego cwaniaka Wszyscy oglądamy krzywdę ludzi zostawionych przez państwo, ale nikt otwarcie nie zaproponuje im, by w końcu założyli stowarzyszenie i sami sobie pomogli. Nie można im powiedzieć „słuchajcie załóżcie stowarzyszenie a załatwicie to sto razy szybciej i lepiej niż zrobiłoby to państwo”, ponieważ lud odbierze to jako odwrócenie się od niego i zostawienie na pastwę losu.

Jest jeszcze gorzej. Partie z wyborów na wybory prześcigają się w obietnicach socjalnych. Dziś wybory w Polsce wygrać może tylko ta partia lub kandydat, który ma hojniejszą rękę. To niestety sprzyja budowaniu w Polsce kultury wyuczonej bezradności. I tak powoli acz systematycznie spychamy samych siebie w regres. Zamiast modernizacji i skoku cywilizacyjnego fundujemy sobie Grecję.

Gdzie ten potencjał z początku lat 90-tych? To zachłyśnięcie wolnością, ta fascynacja możliwością bezpośredniego kreowania rzeczywistości?... Nie sądziłem, że socjalizm tak głęboko w nas siedzi. Wciąż lepiej wychodzi nam narzekanie i liczenie na pomoc państwa niż działanie, aż cisną się na myśl słowa jednego z księży, który dostał trudną parafię i zbudował tam piękną wspólnotę. Zapytany jak to zrobił przytoczył motto, które przekazał mu mistrz nowicjatu „Zakwitnij tam, gdzie cię posadzono”.

Kuba Pacan
O mnie Kuba Pacan

Od centrum w prawo :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka