Litwini mają znakomity ciemny chleb. Jednym z gatunków godnych polecenia jest bočių duona – chleb przodków. Ponieważ długie lata był w Polsce niedostępny, litewscy przyjaciele przywozili mi półtorakilogramowe bochenki. Gdy wreszcie w nieodległym supermarkecie znalazłem ciemne bochny, niezwłocznie powiadomiłem ich o tym, w trosce o nieprzeciążanie kręgosłupa na trasie Wilno – Warszawa. Otrzymałem odpowiedź: „Wiem, że chleb można kupić w Supersamie na placu Unii Lubelskiej, ale jaki prawdziwy Litwin z przyjemnością pójdzie na plac o takiej nazwie”.
Konflikty polsko-litewskie i litewsko-polskie mają oczywiście tło historyczne. Jednak od dawna u ich podłoża nie leży żal o unię lubelską. Unia lubelska była aktem niezbędnym dla Wielkiego Księstwa Litewskiego, usiłującego przynajmniej od schyłku XV stulecia powstrzymać ekspansję Moskwy. Ponieważ Litwa była za słaba, niezbędna była pomoc Korony. Polska wspomagała więc obronę, pragnęła jednak zacieśnienia więzów. I tak doszło do związku obu państw w Lublinie, poprzedzonego jednak przyłączeniem do Korony ziem ukrainnych.
Następstwem tego związku była zupełnie dobrowolna – choć aż do początków XIX wieku tylko językowa – polonizacja elit. Dlatego też, gdy w XIX stuleciu zaczął się kształtować nowoczesny naród litewski, podstawą jego byli chłopscy synowie: głównie księża i lekarze. Musieli oni, obawiając się kolejnych strat na jej rzecz, stanąć w opozycji do kultury polskiej. Pojawiła się wówczas zrozumiała z powodów taktycznych teza: Polacy na Litwie to Litwini, którzy zatracili swój język i świadomość narodową – należy więc zrobić wszystko, aby im je przywrócić. W już niepodległej czasowo Republice Litewskiej służył temu nacisk administracyjny na polską mniejszość. Rzeczpospolita nie pozostawała dłużna, stosując retorsje wobec mniejszości litewskiej na swym terytorium.
Wydawało się, że ucywilizowanie współżycia przyniesie, brutalnie wymuszone przez Polskę, nawiązanie stosunków dyplomatycznych z Litwą w 1938 roku. Tak się jednak nie stało: wkrótce wybuchła wojna. Litwini zachowali neutralność, życzliwie przyjęli rzesze polskich uchodźców, jednak jesienią (10 października 1939 roku) zmuszeni byli do podpisania układu z ZSRR. W zamian za zgodę na radzieckie bazy wojskowe otrzymali Wilno i niemałą część Wileńszczyzny. Tam usiłowali kontynuować politykę lituanizacji, co doprowadzało do zatargów z polską większością. Zajęcie wiosną 1940 roku Litwy i Wileńszczyzny przez ZSRR było jednakowo dolegliwe dla – poddanych działaniom NKWD – Polaków i Litwinów. Dlatego też ci ostatni postawili na współpracę z Niemcami, licząc na otrzymanie względnej niezależności. Byli członkami sił porządkowych, urzędnikami w okupacyjnej administracji, stworzyli własne jednostki wojskowe, a stosunkowo nieliczna grupa brała udział w niemieckiej polityce wyniszczania ludności polskiej i żydowskiej. To – oczywiście – doprowadzało po konfliktów z Polakami.
Zajęcie w 1944 roku Wileńszczyzny i całej Litwy przez Armię Czerwoną spowodowało exodus części ludności litewskiej – do Niemiec, i polskiej – na ziemie centralne. Większość jednak pozostała na miejscu, narażona na kolejne represje NKWD. Polityka Moskwy na terenie Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej stosowała zasadę divide et impera: ludność polska miała tam zapewnione pewne udogodnienia (prasę, szkolnictwo, amatorskie teatry), nieprzyznane jej ani na Białorusi, ani – przynajmniej w takiej skali – na Ukrainie. Gdy komuniści litewscy, czując się najpierw Litwinami, później zaś komunistami, usiłowali je ograniczyć, Polacy alarmowali Moskwę. Ta zaś, odgrywając rolę strażnika „leninowskiej polityki narodowościowej”, powściągała Litwinów. Była więc arbitrem w sporze polsko-litewskim.
Postawy obydwu społeczności uległy wówczas swoistemu zakonserwowaniu, wedle stanu z lat 1938-1945. Początek ostatniej dekady XX wieku charakteryzowało ujawnienie się owych resentymentów. Gdy Litwa odzyskiwała niepodległość, część litewskich Polaków, obawiając się odrodzenia również przymusowej lituanizacji, przyjęła politykę Sajūdisu ze sporymi obawami. Spowodowało to m.in. sprzeczne z ówczesnym prawem rozwiązanie organów samorządu terytorialnego na zamieszkanych przez polską większość terenach Wileńszczyzny. Litwini, odzyskując własne państwo, obawiali się nie tylko własnych współobywateli – Rosjan i ich „ojczyzny ideologicznej”, ale również Polaków i Rzeczypospolitej. Dążyli do szybkiego odtworzenia państwa narodowego w kształcie – najlepiej – z roku 1938. Musieli też – jako społeczeństwo – odreagować okres radziecki, gdy we własnym państwie byli de facto obywatelami drugiej kategorii. Nie bardzo zdawali sobie sprawę – lub: nie chcieli sobie zdać sprawy – z rozwoju międzynarodowych zasad ochrony uprawnień mniejszości narodowych. Pojawiły się więc problemy związanie ze szkolnictwem mniejszości polskiej, zapisem jej nazwisk, polskich nazw miejscowości i ulic oraz z odzyskaniem nieprawnie odebranej ziemi. Bezpośrednio z niedawną przeszłością powiązany był spór o rolę Armii Krajowej na Wileńszczyźnie.
Niektóre z tych kwestii zdołano rozwiązać, inne na zadowalające rozwiązanie czekają, jedna zaś nie da się już naprawić. Jeśli chodzi o stosunek do wspólnej przeszłości: obecnie zarówno badacze, jak i coraz szersze kręgi litewskiego społeczeństwa zdają sobie sprawę, że w połowie XVI wieku istniał wybór: klęska w starciu z Moskwą albo związek z Koroną. Stąd rozwiązanie przyjęte w 1569 roku było dla Litwy mniejszym złem, a Moskwa zajęła Wilno dopiero dwa i pól wieku później. Historycy obydwu nacji (ale również białoruscy i ukraińscy) zgodni są, ze dorobek dawnej Rzeczypospolitej, ten pozytywny i negatywny, jest wspólnym dziedzictwem współczesnych narodów zamieszkujących jej obszary. Dlatego kilka lat temu Republika Litewska ogłosiła dzień 3 maja dniem pamiętnym, co pewna część jej społeczeństwa przyjęła z mieszanymi uczuciami: przecież – w powszechnym mniemaniu – ustawa rządowa znosiła odrębność Wielkiego Księstwa. Historycy, jak i zainteresowane kręgi różnią się wyraźnie w ocenie wspólnej historii XX wieku, co do stuleci wcześniejszych, różnice zdań dotyczą niuansów. Na zadowalające rozwiązanie czeka zwłaszcza sprawa uprawnień językowych.
Nie da się natomiast naprawić kwestii zwrotu ziemi. Przepisy umożliwiały rekompensatę: za ziemię skonfiskowaną przez władzę radziecką na Żmudzi można było uzyskać ekwiwalent na przedmieściach Wilna – terenie znacznie atrakcyjniejszym. Ponadto administracja mnożyła przeszkody, których ludność podwileńska, niejednokrotnie słabo wykształcona i nieznająca języka państwowego, pokonać nie mogła. W efekcie wokół stolicy nastąpiło wzmocnienie żywiołu litewskiego. W procesie zwrotu ziemi nie można było wykluczyć również korupcji, ponad jakimikolwiek podziałami narodowymi…
Natomiast stosunki międzypaństwowe, zarówno na szczeblu prezydentów, rządów, parlamentów, jak i współpracy ekonomicznej czy naukowej są – z pewnymi wyjątkami – wzorowe. Ponieważ jednak obydwa państwa nie należą do najwyżej rozwiniętych gospodarczo członków Unii Europejskiej, zakres wzajemnych inwestycji jest stosunkowo skromny: z jednej strony rafineria, z drugiej – sieć aptek. Na poważniejsze inwestycje trzeba poważniejszych środków.
Historia w coraz mniejszym stopniu rzutuje na teraźniejszość obu narodów. Nie można – jak sądzę – mówić, na wzór polsko-niemiecki, o pojednaniu z Litwą. Nie jest ono potrzebne. Inne było tło kontaktów, znacznie mniejsza skala konfliktów i rozmiar zbrodni. Obydwa społeczeństwa stają się coraz bardziej otwarte, kładą coraz większy nacisk, na to, co je łączy. Również w przeszłości. To, co dzieli, trzeba po prostu badać, a wyniki – rzetelnie upowszechniać.
Dopiero od roku, może dwóch lat, przestali się 3 maja pojawiać w polskiej telewizji publicznej utytułowani mędrcy głoszący, że Sejm Wielki zlikwidował odrębność Litwy we wspólnej Rzeczypospolitej. Wyniki badań wykazujące coś innego już przed kilkunastu laty pojawiły się w podręcznikach akademickich, do powszechnej świadomości przenikają jednak – jak widać – z dużym trudem. Bez tego nie da się jednak zmienić społecznej świadomości.
* Andrzej B. Zakrzewski, historyk prawa, specjalizuje się w dziejach ustroju i prawa Litwy.
Inne tematy w dziale Polityka