Kultura Liberalna Kultura Liberalna
1111
BLOG

OBIREK: Ta katastrofa powinna dać nam do myślenia

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 30

Szanowni Państwo,

po tragicznych wydarzeniach 10 kwietnia 2010 roku ogłoszono żałobę.Jak jednak wyglądają zewnętrzne przejawy przeżywania straty? Flagi państwowe, opuszczono na masztach do połowy, zawieszono kir, odwołano koncerty… Czy naprawdę potrafimy zachować się godnie i stosownie do bezprecedensowych okoliczności? Na ten temat wypowiadają się dziś: Marcin Król, Stanisław Obirek, Roman Bäcker,Bogdan Wiktor Miś,Katarzyna Kazimierowska, Jarosław Kuisz.

 

Stanisław Obirek

Emocje, tylko emocje… ale może tym razem nie

Gdy w sobotę 10 kwietnia o godz. 9.00 przeczytałem w internecie pierwsze doniesienie o katastrofie lotniczej w Smoleńsku, nie mogłem w nią uwierzyć. Kolejne wiadomości były coraz dokładniejsze, rozwiewały wszelkie wątpliwości. Potem były znicze, kwiaty, pielgrzymki Warszawiaków…

Dla mnie to kolejny wybuch ogólnonarodowych emocji, z którymi trudno mi się utożsamić. Pierwszy raz zdarzyło się to w 1978 roku. Dookoła wybuchła radość z powodu wyboru Karola Wojtyły na papieża, a ja jako kleryk w zakonie jezuitów zastanawiałem się czy i na ile zmieni się kształt polskiego katolicyzmu. Mój przyjaciel ateista nie krył swoich obaw, że jedna ideologia (której nie znosił) zastąpi drugą (której też nie znosił). Jego obawy spełniły się dzisiaj. Choć różne grupy przeżywały różne emocje, doprowadziły one do coraz większego podzielenia społeczeństwa polskiego. Dawni zwycięscy zostali zastąpieni nowymi. Po raz drugi było to w 2005 roku, kiedy naturalna śmierć papieża była odbierana jako narodowa tragedia, która paraliżowała namysł nad minionym czasem, również nad ciemnymi stronami tego pontyfikatu. Gdy delikatnie próbowałem zwrócić na nie uwagę, zostałem potraktowany jako kalający swe własne gniazdo… Dopiero pięć lat po śmierci papieża okazuje się, że miałem rację, że nie wszystko było święte. Czytam zresztą o tym głównie w mediach zachodnich.

No i teraz katastrofa lotnicza, w której zginął prezydent Lech Kaczyński, wywołała falę emocji i komentarzy, które w większości trudno uznać za racjonalne, choć zdarzają się wyjątki, jak choćby myśl, że wpłynie ona na zmianę w stosunkach polsko-rosyjskich. Tak jak w 1978 i 2005 roku, tak i teraz próbuję na własny rachunek zastanowić się, co z tego wynika. Te pierwsze okazje wywołały zbiorowe uniesienie z różnymi konsekwencjami. Dla mnie jest ważne, że nie ułatwiły namysłu nad miejscem religii w przestrzeni publicznej. Wręcz przeciwnie, emocje, jakie towarzyszyły najpierw wyborowi Karola Wojtyły na papieża, a później jego śmierci, skutecznie utrudniały racjonalny namysł nad konsekwencjami obecności religii zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w życiu jednostki. Prowokowały raczej dość wątpliwej jakości refleksje na temat wyjątkowości zarówno samego Jana Pawła II, jak i narodu polskiego w tajemniczym „Planie Bożym”.

Teraz mamy do czynienia z innym wydarzeniem, ale emocje mu towarzyszące są podobne. Pojawia się wątek wyjątkowości polskiej historii, polskiego losu. Zwłaszcza wątek zbrodni katyńskiej podpowiada mistyczny niemal rodzaj wykładni. Dla mnie to splot niefortunnych okoliczności, a nie mistyka miejsca czy tajemnicze fatum ciążące nad polskim narodem. Co gorsze, w tych okolicznościach konkretni ludzie mieli swój udział, ponoszą odpowiedzialność za zgromadzenie na jednym pokładzie tylu ważnych z punktu widzenia funkcjonowania państwa osób, może nawet za stworzenie emocjonalnej presji, by mimo niesprzyjającej pogody lądować w Smoleńsku. I wcale nie chodzi mi o to, by szukać winnych, tylko o wyciągnięcie wniosków z tej tragicznej historii i niepowtarzanie błędów w przyszłości.

Kościół i tym razem zagospodarował przestrzeń publiczną (ponieważ nikt inny tego nie potrafi zrobić) i z wyżyn własnej misji stał się arbitrem spraw ludzkich i boskich. I to mi się nie podoba. Uważam, że dwadzieścia lat życia demokratycznej Polski w podlegającym gwałtownym przemianom świecie to dobry moment, by wziąć nasz los we własne ręce, bez błogosławieństwa księży czy biskupów. Oznacza to również konieczność krytycznej analizy przyczyn katastrofy lotniczej 10 kwietnia w Smoleńsku.

Czy to jest dobry moment, by się nad tym zastanawiać? Jeśli nie teraz, to kiedy? Dotyczy to partii politycznych, które przestały się interesować społeczeństwem, a skoncentrowały się na sobie i z polityki uczyniły prawdziwy spektakl próżności. Ale przecież nie tylko o polityków chodzi. Również Kościół powinien wyciągnąć z tej katastrofy wnioski, by rozliczyć się z własnymi grzechami, a nie rozliczać z nich innych i w ten sposób przyczynić się do powagi, z jaką winniśmy traktować procedury demokratycznego państwa. Osobiście, nawet jeśli nie podzielam emocji ogólnonarodowych, to nie tracę nadziei, że przestaną one wyznaczać perspektywy myślenia o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Chciałbym, by stały się one raczej okazją włączającą Polskę w globalne myślenie o świecie, w którym żyjemy i w którym tego rodzaju tragedie dla nikogo nie powinny stać się pretekstem, by myśleć o dotkniętych nimi społecznościach w kategoriach wyjątkowości.

I na koniec, jeśli naprawdę jesteśmy społeczeństwem, czy nawet kontynentem opartym na chrześcijańskim systemie wartości, to warto przypomnieć, że najważniejszą wartością tej religii jest przekonanie, że ze śmierci wyrasta życie, nowe życie.

*Stanisław Obirek, profesor historii, teolog, były jezuita, twórca Centrum Kultury i Dialogu przy Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum” w Krakowie.

** artykuł ukazał się wTemacie Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” nr 66 (16/2010) z 13 kwietnia 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Polityka