Szanowni Państwo,
w ostatnich tygodniach jednym z najczęściej słyszanych w polskiej sferze publicznej apeli jest wezwanie do jedności. Czy rzeczywiście jedność jest nam potrzebna i dlaczego? Czy miałoby to może oznaczać, że Polacy nie dorośli do systemu wielopartyjnego, pluralizmu opinii i prowadzenia demokratycznego sporu? Albo jeszcze inaczej – dlaczego jest tak duży popyt na retorykę jedności? Spory w demokracji niosą ze sobą przecież korzyści fundamentalne i wydawałoby się oczywiste: choćby jawność. Może więc marzenie o jedności jest pojęciem zafałszowującym polską politykę – w tym sensie, że wzywanie do jedności – używane jako rodzaj szantażu – to hasło-wytrych, zastępujące cywilizowanie kultury sporów?
Rafał Betlejewski
Wszyscy jesteśmy Żydami, przepraszam, Polakami
Potrzebna nam jest jedność i różnica jednocześnie. Życie w całkowitej jedności, anielskim chórze, jakby powiedział Kundera, jest nieznośne. Ćwiczyliśmy to za komuny. Tak jak i życie w notorycznym, ustawicznym sporze jest koszmarem – zdaje się, że ćwiczą to republiki bananowe w Afryce.
W swojej pracy publicznej zajmuję pozycję krytyka państwa jako takiego oraz zjawiska tożsamości narodowej, a nawet dalej, krytyki tożsamości jako takiej. Wejdę jednak na chwilę w buty adwokata państwa. W sensownie zorganizowanej strukturze społecznej ludzie potrafią zachować wspólnotę przy jednoczesnym podkreślaniu różnic. Wspólnota i różnica powinny występować jednak na rożnych planach. Wspólnota powinna być filozoficzna, obejmować cel współżycia i współpracy, różnice powinny być psychologiczne/behawiorystyczne. Nie da się skonstruować i utrzymać tworu państwowego, w którym nie ma czytelnej wspólnoty celu, powodu współpracy. Tak samo jak nie da się w sposób trwały zlikwidować różnic w zachowaniu i ekspresji poszczególnych obywateli w taki sposób, by nie chcieli oni takiego państwa opuścić.
Od początku istnienia Polski zawieszone jest nad nami pytanie: czym ona jest? Jaki pomysł przyświeca nam wszystkim, że chcemy w tym kraju płacić podatki? Niestety nie mieliśmy zbyt wiele czasu, by sensownie na te pytania odpowiedzieć. Podsuwane są wiec nam odpowiedzi zastępcze w postaci: wspólnej religii, wspólnego wroga, wspólnego cierpienia, walki narodowowyzwoleńczej, mesjanizmu europejskiego, języka polskiego, symboli narodowych, poezji, przywiązania do tradycji, patriotyzmu itd. Na dłuższą metę okazuje się jednak, że wszystkie te odpowiedzi są niewystarczające. Polska stanie w końcu przed koniecznością sformułowania innej, czytelnej odpowiedzi.
Kto wie, być może uda nam się kiedyś doprowadzić do sytuacji, w której wszyscy będziemy się kłócić niczym przysłowiowi Żydzi w synagodze, czując jednocześnie, że wszyscy jesteśmy Żydami, przepraszam, Polakami. No, ale najlepiej, gdyby do tego wybrał nas sam Bóg.
* Rafał „Betlej” Betlejewski, artysta akcji, performer, twórca parateatralny. Autor między innymi akcji: „Zielona Góra. Tu i teraz” (2002), „Polskę Wolę!” (2004), „Ojciec, Pisarz, Biznesmen” (Berlin 2005), „I Like You, You Like Me” (Nowy Jork 2006), „Tęsknię za Tobą, Żydzie!” (projekt trwa). Copywriter, scenarzysta reklamowy.
** artykuł ukazał sie w Temacie Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” nr 70 (20/2010) z 11 maja 2010 r.
Inne tematy w dziale Polityka