Aleksander Laskowski
Waterboarding Aida
Ostatnio do znudzenia powtarzane jest pytanie, czy opera była, jest i powinna być rozrywką popularną. Po obejrzeniu „Aidy” w Bregenz myślę, że pytanie to można śmiało przeformułować: czy opera powinna być rozrywką masową.
Inscenizacja Grahama Vicka pokazywana jest w niezwykłych okolicznościach przyrody. Publiczność siedzi w amfiteatrze na brzegu, zaś spektakl rozgrywa się na scenie umieszczonej na Jeziorze Bodeńskim, na powierzchni wody i w samej wodzie jeziora. Pierwszoplanową role grają dźwigi, które pozwalają wybranym artystom sięgnąć pułapu chmur (ten w Bregenz bywa wyjątkowo niski) i pełnią także funkcję stelaży, na których zamocowano głośniki – bez mikroportów śpiewacy nie mieliby szans, nie byłoby też słychać orkiestry, która siedzi schowana w Festspielhausie. Do tego dodajmy cyrkowe efekty świetlne i ogromnego złotego słonia, pływającego po jakże umownej pustyni, której rolę odgrywa tafla Jeziora Bodeńskiego. Show gotowy – i co ważne, cieszy się wielkim powodzeniem.
Graham Vick skróconą wersję „Aidy” Verdiego pokazuje w realiach amerykańskich. Ważnym elementem scenografii jest kubistycznie pocięta Statua Wolności. Ważnym elementem akcji – maltretowanie więźniów w umownie przyjętym amerykańskim stylu (worki na głowę, podtapianie, etc.). A wszystko w rytmie marsza triumfalnego. Publika oszalała ze szczęścia.
Myślę, że niewielu widzom przypomniało się owo uczucie głębokiego smutku, który wzbudzał wojenny „Makbet” Grzegorza Jarzyny. Być może tylko jednemu…
Opera:
Giuseppe Verdi „Aida”
Reżyseria: Graham Vick
Bregenz
* Aleksander Laskowski, kierownik Wydziału Terytorialnego Instytutu Adama Mickiewicza, współpracuje z Programem II PR. Członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
** artykuł ukazał się w "Kulturze Liberalnej" nr 83 (33/2010) z 10 sierpnia 2010 r.
Inne tematy w dziale Kultura